Artykuły

Yoko Ono i Susan Sontag na lubelskiej "Ferdydruke"

O czym się w Nowym Jorku mówi? Mówi się o granym od 8 listopada w słynnym awangardowym Teatrze La MaMa przedstawieniu "Ferdydurke" z jakim przyjechali z Lublina aktorzy Teatru Provisorium i Kompanii Teatr. Przed nimi w La MaMie występowali tylko Jerzy Grotowski i Tadeusz Kantor oraz niedawno - także lubelskie - "Gardzienice". Żaden jednak z polskich teatrów nie grał tu aż piętnastokrotnie. Bez precedensu pozostaje także fakt, że wszystkie bilety są wyprzedane. Na spektakl "Ferdydurke" specjalnie z Paryża przyleciała żona Witolda Gombrowicza - Rita.

- Jesteśmy poruszeni faktem, że gramy na scenie, która gościła wszystkie największe światowe produkcje awangardy teatralnej, i która do dziś pozostaje mekką poszukiwań teatralnych. To wielki zaszczyt i wielki obowiązek. Założycielka La MaMy Ellen Stewart -jest z nas więcej niż zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że ludzie walą na "Ferdydurke" i drzwiami i oknami. Nie brakuje pośród nich osób bardzo znanych, jak chociażby wybitna pisarka Susan Sontag, znakomita fotografka Anna Leibowitz czy żona Johna Lennona Yoko Ono. Z Paryża przyleciała pani Rita Gombrowicz, żona Witolda. Spotkanie z nią było bardzo serdeczne i zapamiętamy je na zawsze - mówi Janusz Opryński, autor adaptacji scenicznej "Ferdydurke" i współreżyser spektaklu.

Drugi z reżyserów i aktor Witold Mazurkiewicz dodaje:

- W porównaniu z naszym poprzednim występem w Nowym Jorku jesteśmy znacznie lepsi językowo i pewniejsi w podawaniu tekstu. Przechodziliśmy specjalny trening adwersji językowej i to dało bardzo dobre rezultaty. To, co się wokół nas dzieje, przeszło moje oczekiwania, ale nie będę się zgrywał i udawał, że to jest "normalka". Jeżeli w Nowym Jorku, w La MaMie, ludzie proszą o autografy na programie "Ferdydurke", nas to po prostu cieszy.

Wydarzeniem stała się recenzja w "New York Times" pióra Bruce'a Webera. To ciekawa postać. Mówią o nim, że myli często maszynę do pisania (komputera nie używa) z... krzesłem elektrycznym. Swego czasu ostro krytykował Grotowskiego i Kantora, lecz zmienił zdanie. Do Webera stoi się w kolejce po recenzje. Jeżeli już chwali, to bardzo delikatnie. Komplementy tego krytyka pod adresem lubelskich twórców zostały przyjęte jako swego rodzaju sensacja.

"Nasi" brali także udział w warsztatach artystycznych w Swarthmore College w Pensylwanii, gdzie "profesor" Opryński wykładał na temat wizjonerstwa Gombrowicza i przekonywał, że jest to twórca jutra, który wyprzedził epokę.

Po Nowym Jorku lublinianie udadzą się do znanego Princeton University, gdzie wystąpią czterokrotnie z "Ferdydurke" i poprowadzą warsztaty ze studentami. Ostatnim etapem obecnej wyprawy będzie Salt Lake City, miasto nadchodzącej olimpiady zimowej. Będą grali w teatrze uniwersyteckim na terenie kampusu, który będzie pełnić funkcję wioski olimpijskiej. 10 grudnia lublinianie odlatują do kraju.

Pobytowi towarzyszą także inne okoliczności. Jak chociażby toasty za pomyślność tournée na Manhattanie wznoszone lubelską perłą. Mniej radosnym wydarzeniem był natomiast atak bólu zęba, który dosięgnął Michała Zgieta. W czwartek grał z opuchniętą twarzą, a w piątek został odwieziony do dentysty, który doraźnie otworzył Zgietowi kanał zębowy, dał antybiotyk i środek znieczulający, aby aktor mógł zagrać w piątek. Od poniedziałku leczenie będzie kontynuowane. Płaci Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku, czyli ojczyzna. Po tym, co tu pokazują lublinianie i jak to jest przyjmowane - jest to dobry interes. Takiego powodzenia polskich artystów na Manhattanie nikt nie pamięta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji