Artykuły

Niepotrzebni mogą odejść

"Baba Chanel" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Tragikomedia "Baba Chanel" Nikołaja Kolady, najnowsza premiera Teatru Wybrzeże w reżyserii Adama Orzechowskiego, to spektakl bezpretensjonalny i wzruszający, zabawny i inteligentny

Akcja "Baby Chanel" toczy się w prowincjonalnym domu kultury. Właśnie przed chwilą zakończył się koncert zespołu pieśni rosyjskiej Olśnienie. Zakończył się - zdaniem mocno podstarzałych chórzystek - kolejnym wielkim sukcesem. I nie był to zwykły koncert, ale występ przygotowany z okazji 10-lecia istnienia grupy. Kobiety, leciwe emerytki, przystępują właśnie za kulisami do konsumowania jubileuszu. Odświętny nastrój nieco psują drobne swary pomiędzy nimi. Humor emerytek poprawia pojawienie się młodego szefa zespołu, w którym wszystkie po cichu się podkochują. Jednak nie ma on dobrych wieści - planuje przyjąć do Olśnienia nową, zdolną solistkę, a chórzystki zepchnąć na tył sceny.

To właśnie tekst Nikołaja Kolady jest najmocniejszym punktem gdańskiego przedstawiania. "Baba Chanel" to sprawna komedia - od połowy tragikomedia - subtelna i inteligentna, w której niezłe żarty przeplatają się z chwilami powagi. To sztuka - przy dużej dawce humoru - wieloznaczna. Kolada z ogromną sympatią i dystansem portretuje swoje bohaterki. Jednak od połowy uśmiech zamiera nam na ustach - "Baba Chanel" zmienia się bowiem niepostrzeżenie w opowieść o starości, bezużyteczności i śmierci.

Prawdziwego smaczku gdańskiej inscenizacji "Baby Chanel" w reżyserii Adama Orzechowskiego dodaje pomysłowa "przebieranka" - wszystkie pięć chórzystek z Olśnienia grają tu mężczyźni. I to absolutnie nie aktorzy zniewieściali czy metroseksualni, ale dojrzali i stateczni: Krzysztof Gordon, Cezary Rybiński, Jerzy Gorzko, Zbigniew Olszewski i Mirosław Krawczyk. Zabieg taki pełni oczywiście niebagatelną funkcję komiczną: widząc tych postawnych aktorów w tradycyjnych rosyjskich sukniach, pełnym makijażu i kokosznikami na głowach, trudno powstrzymać śmiech. Jednak reżyserowi nie tylko o efekt komiczny chodziło. Oczywiście takie ogrywanie płci postaci od razu dystansuje widza wobec opowiadanej fabuły - a sztuka Kolady jest przecież historią mocno zmetaforyzowaną, daleką od teatru dokumentalnego czy dramatu psychologicznego.

Najważniejsza wydaje się myśl, którą reżyser konsekwentnie prowadzi przez całe swoje przedstawienie. "Baba Chanel" Adama Orzechowskiego jest bowiem nie tylko opowieścią o starości, ale także o losie aktora. Nieprzypadkowo w rolach chórzystek obsadza on przecież artystów w ostatnich latach nieczęsto widywanych na gdańskiej scenie. W końcu aktor musi walczyć o pozycję z coraz młodszymi konkurentami, zmagać się ze swoimi słabościami i wiekiem. Jak przejmująco z ust Rybińskiego - grającego najstarszą, 90-letnią chórzystę - brzmi kwestia o tym, że najlepiej umrzeć byłoby po występie, w trakcie braw. Ogromne wrażenie robi też ostatnia scena, w której aktorzy pokazują swoją "prawdziwą" twarz - recytując już tekst bez podgrywania, ściągają kokoszniki i ścierają makijaż.

Tekst sztuki i koncepcja reżysera daję spore pole do popisu aktorom. I cała piątka wykorzystuje swoją szansę: gra pewnie i ze swadą, wyraźnie dobrze się bawiąc swoimi rolami chórzystek. Z bardzo dobrej, równej piątki wyróżniają się Krzysztof Gordon i Cezary Rybicki, świetnie sprawdzający się w komedii. Udanie partneruje im Maciej Konopiński w roli zgorzkniałego kompozytora i szefa zespołu Olśnienie. Praktycznie tylko w epizodzie - choć w tytułowej roli - widzimy precyzyjną Joannę Bogacką.

"Baba Chanel" jest najlepszym przedstawieniem Adama Orzechowskiego od długiego czasu. Pomimo pojedynczych zagrań "pod publiczkę" (jak choćby efektowne popisy wokalne zespołu, które wydają się zupełnie nie przystawać do sugerowanego przez dramaturga przeciętnego - bardzo delikatnie mówiąc - talentu bohaterek) reżyser prowadzi sztukę Kolady subtelnymi środkami, pozwala jej w pełni wybrzmieć na scenie, nie zmieniając przedstawienia w rubaszną farsę. Orzechowski wyraźnie akcentuje przesłanie spektaklu, sprawnie kontrapunktuje powagę humorem.

Lżejszy repertuar - a taka jest, pomimo poważnego zakończenia, "Baba Chanel" Nikołaja Kolady - pojawiać się powinien w każdym teatrze. Szczególnie jeżeli jest to jedyna scena dramatyczna w mieście. Jednak nieczęsto w ramach lżejszego repertuaru pojawia się w Wybrzeżu tak udana propozycja jak "Baba Chanel". Jak przyjemnie ogląda się ten zabawny i smutny na przemień, bezpretensjonalny i wzruszający spektakl. Szczególnie gdy się ma w pamięci choćby ostatnie dzieło gdańskiego teatru dla szerszej publiczności, wulgarną i skandalicznie niedobrą farsę "Skrzynk@Pandory".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji