Artykuły

Barokowy sen szaleńca

"Burza" reż. Silviu Purcarete z rumuńskiego Teatru Narodowego Marin Sorescu z Krajowej na Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Burza" w reżyserii Silviu Purcarete to przede wszystkim niesamowita, szalenie efektowna i spójna wizja plastyczna. Jednak wyłącznie dla niej warto obejrzeć przedstawienie .

"Burza", jeden z lżejszych utworów Szekspira, wystawiany jest bardzo często jako spektakl prawie komediowy. U Silviu Purcarete - doświadczonego i uznanego rumuńskiego reżysera, który w swojej karierze z tym tytułem mierzy się już po raz czwarty - zmienia się bolesny w dramat. Bo w interpretacji tego reżysera, jest to opowieść o starym, samotnym, szalonym człowieku. Wyspa Prospera i wszystkie zaludniające ją postacie są po prostu jego imaginacją, sennym wymysłem - i niczym więcej. Nie jest to jednak wizja sielankowa - nieprzypadkowo Miranda, oczko w głowie Prospera i jego największy skarb, grana jest tu przez tego samego aktora, który wciela się w Kalibana - kwintesencję nienawiści do czarodzieja.

Najważniejszym elementem rumuńskiego wystawienia "Burzy" jest zapierająca dech w piersiach scenografia. Drago Buhagiar zbudował na scenie jedną z sal pałacu (wytwornej kamienicy?). Jednak pomieszczenie jest odwrócone "do góry nogami" - podłoga zastąpiła tu sufit i odwrotnie. Tak więc postacie grają obok wystającego z podłogi, ogromnego żyrandola, który "zwisa" w górę, ogrywają też stylową szafę, postawioną na dachu. Dodatkowo pokój Prospera czasy świetności ma już za sobą; z części sufitu odpadł tynk odsłaniając gołe deski, ściany są podrapane i brudne, podłoga na naszych oczach traci kolejne kafelki. To jednoznaczna metafora szalonego umysłu bohatera. Podobnie iluzoryczność tej wizji podkreślają papierowe suknie, które rozrywa na strzępy aktor, przemieniający się z Mirandy w Kalibana.

Bywalcy Festiwalu Szekspirowskiego, na którym Silviu Purcarete gościł już parokrotnie, od razu rozpoznają w "Burzy" charakterystyczny, "barokowy" styl tego reżysera: z niezwykle starannie wypracowaną warstwą plastyczną, którą także tworzą aktorzy, zastygający co jakiś czas w nieruchomych pozach. Jednak przy szczelnie zamykającej boki i tył sceny scenografii, reżyser ma wyraźne problemy z wejściami i zejściami aktorów. Wartka, wielowątkowa fabuła Szekspira - i tak mocno tu okrojona - sprawia, że w kółko oglądamy postacie wychodzące ze wspomnianej szafy lub znajdujących się obok drzwi. Chwyty te, na początku ciekawe, po kilkunastu powtórzeniach zaczynają nużyć. W przedstawieniu nie porywa także gra aktorska - co prawda poprawna - ale należąca już zdecydowanie do minionej epoki. Trudno też zrozumieć niektóre rozwiązania inscenizacyjne reżysera. Jeden z przykładów: Purcarete obsadza w roli księcia Ferdynanda aktorkę. Dlaczego? Czyżby tylko po to, uprawdopodobnić związek tej postaci z Mirandą (graną - przypominam - przez mężczyznę)?

Spektakl z Rumunii warto obejrzeć właściwie wyłącznie dla niesamowitej warstwy plastycznej. Bo sam pomysł na adaptację Szekspira, w której Wyspa jest tylko wymysłem szalonego starca może jest i potencjalnie ciekawy, ale zupełnie tu nie wykorzystany. Jak przecież szalenie blado wypada "Burza" Silviu Purc rete w porównaniu z "Mirandą" Oskarasa Koršunovasa, pokazywaną na Festiwalu Szekspirowskim w zeszłym roku. Tam litewski twórca wychodził od podobnego pomysłu co Rumun, a stworzył - przy pomocy zaledwie dwójki aktorów - porażającą, inteligentną i bogatą znaczeniowo wizję sceniczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji