Artykuły

Z duchem czasu

Dużo się ostatnio mówi o parapsychologii, psychotronice, ektoplazmie, jasnowidzeniu, telepatii i wszystkich tych rzeczach, które nosiły niegdyś nazwę "sił nieczystych", obecnie zaś są przedmiotem badań naukowych. Idąc z duchem czasu, spróbuję również o teatrze pisać w taki sposób, by obecność tych sił była dla wszystkich oczywista.

Zacznę od przeczucia: otóż już dawno miałem przeczucie, że "Panorama Krakowska" będzie jeśli nie najciekawszą, to jedną z ciekawszych części składowych Panoramy XXX-lecia. Rzecz jasna, większość Czytelników (i zarazem widzów) powie, że aby to przewidzieć, nie trzeba być zaraz jasnowidzem. I będą mieli rację. Wystarczy, że - np. z branży teatralnej - zjeżdża do stolicy Teatr Stary ze swymi najgłośniejszymi ostatnio przedstawieniami, Teatr STU, Ewa Demarczyk z recitalem, teraz słychać o Teatrze "Cricot 2" Tadeusza Kantora, a obok tego przecież wiele innych imprez, wystaw, koncertów... Tyle tego, że nie wiadomo, w którą stronę się zwrócić, by czerpać doznania artystyczne. Szkoda, że zabrakło tym razem Piwnicy pod Baranami, ale ta zajęta była w Krakowie celebrowaniem rocznicy... Kraszewskiego, która to uroczystość odbyła się na krakowskim Ratuszu, w obecności władz miasta, cechów, Bractwa Kurkowego i wszystkich, których w takich przypadkach zabraknąć nie może.

Zjechał również do Warszawy Teatr im. Słowackiego, aby dać gościnne występy w gmachu Teatru Polskiego. I tu właśnie włączają się owe nie do końca zdefiniowane siły, o których była mowa na początku: bo dlaczego akurat Teatr Słowackiego gra w Teatrze Polskim, a Teatr Stary nie? Odpowiedź wcale nie jest trudna: oba teatry, ten warszawski i ten krakowski, najwyraźniej coś łączy, tajemniczy jakiś genius loci, czyli duch miejsca, który sprawia, że wciąż nie udają się tam różne przedsięwzięcia, choćby w założeniu najszlachetniejsze i najlepiej pomyślane.

O pechu Teatru Polskiego mówiliśmy na tych łamach niejednokrotnie, niestety. O Teatrze im. Słowackiego z natury rzeczy mówimy rzadziej. Skoro więc nadarza się okazja...

Jako pierwszą zaprezentowano inscenizację "Lilli Wenedy". Przedstawienie to ma bardzo "dobrą prasę", uchodzi za śmiałą i ciekawą propozycję potraktowania rzadko grywanego, bo piekielnie trudnego dramatu Słowackiego, toteż niewiele mu zaszkodzę, jeśli wyrażę swoje, mówiąc delikatnie, wątpliwości. A raczej powtórzę, bo miałem już okazję pisać obszernie o tym przedstawieniu niedługo po jego premierze. Nie będę się więc powtarzał, tylko przypomnę w skrócie.

Krystyna Skuszanka spojrzała na dramat Słowackiego przez pryzmat ideowych sporów Wielkiej Emigracji. W tekście znalazła kilka punktów odniesienia, które pozwoliły jej wywieść rzecz z pralechickich kniei i umieścić wprost... w paryskim salonie emigracyjnym. Oczywiście, można przypuścić, że Słowacki napisał dramat "aluzyjny", mając na uwadze określone postawy, stronnictwa i osoby. Ale domniemanie takie, jeśli służy za podstawę reżyserskiego podejścia do dramatu, musi być silniej uwierzytelnione w samym przedstawieniu. Według mnie, o krakowskiej "Lilli Wenedzie" nie da się tego powiedzieć. Jest to przedstawienie "jednego pomysłu", które zwyczajnie rozłazi się w momencie, gdy ten pomysł traci oparcie w konkretnej tkance dramaturgicznej. A tak często dzieje się w przedstawieniu z Teatru im. Słowackiego.

Nie znaczy to oczywiście, że należy grać "Lillę Wenedę" tylko tak, jak grywano ją dawniej, w futrach i sukmanach, stylizując się na prapolszczyznę i cudowność, przemieloną w młynku Młodej Polski. Praktyka teatralna wykazuje, że dramaty Słowackiego można grywać inaczej, bardzo współcześnie (vide "Balladyna" w warszawskim Teatrze Narodowym). Toteż zarzuty moje dotyczą nie metody, lecz jej zastosowania - a więc konkretnego przedstawienia. Temu zaś, jak powiedziano wyżej, zaszkodzić nie zdołam, bo mój głos i tak utonie w chórze pochwalnym.

Drugie przedstawienie było też swego rodzaju przypomnieniem. Oto Jerzy Krasowski ponownie wystawił "Końcówkę" Becketta, w nieomal tej samej inscenizacji i w prawie tej samej obsadzie. Poprzednio rzecz miała miejsce w Teatrze Polskim we Wrocławiu - obecnie w Teatrze im. Słowackiego. Inscenizacja ta została zasypana deszczem nagród na Festiwalu w Kaliszu trzy lata temu. Wydaje się, że pozytywy, dotyczące "Końcówki" w ujęciu Krasowskiego, utrzymały się w mocy.

Szczególnie dotyczy to aktorów, grających swoje dawne role: Mai Komorowskiej (Hamm) i Witolda Pyrkosza (Clov). Ten duet aktorski, na równi z reżyserem, pozwala dostrzec tę tak ważną, a rzadko dostrzeganą głęboką myśl, zawartą w dramacie Becketta: człowiekowi, nawet w najgłębszej klęsce, w poniżeniu, w bezradności - potrzebny jest drugi człowiek, jako punkt odniesienia, jako potwierdzenie istnienia Świata: gdyby nie było Clova, Hamm nie mógłby nawet umrzeć, bo wobec kogo mógłby umrzeć? Clov, ten upodlony niewolnik, od kogo mógłby odejść, gdyby nie było Hamma? Więc Hamm nie umiera i Clov nie odchodzi, trwają, konstruując świat dla siebie - wzajemnie.

Miarą sukcesu aktorskiego Mai Komorowskiej jest również to, że widz, patrząc na jej grę, ani razu nie zadaje sobie pytania, zda się podstawowego, dlaczego Hamma gra kobieta? - aktorka czyni to pytanie zbędnym, bo kreowana przez nią postać jest po prostu - człowiekiem.

Inna rzecz, że patrząc - który to raz? - na przedstawienie "Końcówki" dochodziłem z wolna do wniosku, notabene nie mającego ścisłego związku z przedstawieniem, lecz w pewnym sensie pesymistycznego: czy dramat Becketta wciąż jeszcze odtwarza prawdziwe niepokoje współczesnego człowieka? Czy cywilizacja nie rozwija się tak szybko, i kroczy takimi meandrami, że nawet kilka lat relatywizuje podstawowe przecież pytania pisarza humanisty? Trudno jest na te pytania odpowiedzieć w skrócie i całkiem jednoznacznie. Pewne wszakże, że "Końcówka" Becketta Z Teatru im. Słowackiego, choć to przecież przedstawienie udane, również pozostawiła osad zwątpienia i niepokoju.

Tym razem, na szczęście, niepokój nie dotyczył samego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji