Artykuły

Kultowy miś

Miś o bardzo małym rozumku jest jedną z najżywotniejszych postaci literackich. Proste, adreso­wane do dzieci dziełka Alana Alexandra Milne'a ("Kubuś Puchatek" i "Chatka Puchatka") fascynują tak­że dorosłych. To lektura kultowa, która ma swoje drugie, niemal mi­styczne dno. Po raz pierwszy w Lub­linie możemy oglądać Kubusia Pu­chatka w teatrze.

Premierę, skazanego na sukces, przed­stawienia przygotował w Teatrze Lalki i Aktora Wojciech Wieczorkiewicz. Autor adaptacji i reżyser teatralną wer­sję "Kubusia Puchatka" skoncentrował wokół kilku zaledwie opowieści. Zoba­czymy jak Puchatek niesie pomoc uwię­zionemu Prosiaczkowi, jak objedzony miodem zaklinował się w wąskiej no­rze Królika, jak podaruje Kłapouchemu praktyczną, wylizaną uprzednio do­kładnie baryłeczkę. Nie zobaczymy na przykład przygód misia z pszczołami, poszukiwań zaginionego ogona Kłapouchego i wielu innych sławnych przy­gód bohatera. Nie obsadzona została Kangurzyca i Maleństwo. Po scenie nie bryka najbardziej chyba uwielbiany przez dzieci Tygrysek (supergwiazda "Chatki Puchatka"). Nie zobaczymy również Krzysia. Reżyser tak ustawił przedstawienie, że może się nim poczuć się każdy z widzów. Na pociechę dla zawiedzionych lalki Kangurzycy z Maleństwem w kieszeni i Tygryska umieszczone zostały tuż przed sceną, na której podczas spekta­klu ożyją inne postacie. Lalki, które zaproponowała Jadwiga Mydlarska-Kowal nawiązują - i całe szczęście - do klasycznych ilustracji Ernesta Sheparda. Od klasycznego wzorca zasadniczo różni się jedynie Sowa Przemądrzała i jest to jedyna lal­ka budząca wątpliwości. Trzeba się z tym pogodzić, że wygląd bohaterów "Chatki Puchatka" jest równie kulto­wy i równie uświęcony tradycją, co tekst Milne'a. Trzeba nie lada odwagi, aby coś modyfikować, czy - broń Bo­że! - zmieniać. Widzowie mogliby nie wybaczyć.

Dużo swobodniej poczyna sobie Jad­wiga Mydlarska-Kowal z przestrzenią sceniczną. Co prawda w głębi widzimy las, rysunkiem nawiązujący do wizji Sheparda, to jednak na pierwszym pla­nie oglądamy kostropate, pogięte drze­wa, które różnią się od mieszkanek Pro­siaczka i Puchatka z książkowych ilu­stracji. Dobroduszni bohaterowie poru­szać się muszą pośród splątanych, ta­jemniczych drzew, w których równie dobrze mogłyby mieszkać złowrogie bajkowe czarownice. Drzewa, a także piaszczysty pagórek, w którym swoje mieszkanko ma Króliczek, przemiesz­czają się razem z bohaterami. Tymi za­biegami oraz czarami świetlnymi twór­cy spektaklu próbują, ze zmiennym skutkiem, w bardzo kusej, zamkniętej w prostokąt przestrzeni scenicznej wy­ciosać odrobinę głębi. Scenografia Jadwigi Mydlarskiej-Ko­wal dobrotliwe dialogi prostodusznych bohaterów uzupełnia elementem ta­jemnicy. Doświadczenie obecności ta­jemnicy potęguje znakomita muzyka Krzesimira Dębskiego, a szczególnie, uporczywie powracający motyw głów­ny, nawiązujący do brzmienia zega­rów. Jak na autora przebojów przysta­ło Krzesimir Dębski napisał dla Kubu­sia Puchatka świetne piosenki. Dźwię­czą w uszach jeszcze po wyjściu z te­atru.

Wyobrażeniom o kultowych przecież postaciach sprostać musieli również ak­torzy, w dodatku w lubelskim teatrze bardziej przywykli do występowania na żywym planie niż skrywania się za pa­rawanem. Niewiele można mieć za­strzeżeń do tempa dialogów, tembru głosów, a Kubuś Puchatek pomrukują­cy głosem Andrzeja Jóźwickiego za­brzmiał wręcz świetnie. Najwyraźniej jednak lubelscy aktorzy nie najlepiej ra­dzą sobie ze sztuką animowania lalek. Wielkie możliwości i tak udanego przedstawienia Wojciecha Wieczorkie­wicza ukryte są właśnie tutaj. Być mo­że w trakcie grania spektaklu ujawnią się w pełni.

Na szczęście twórcy spektaklu nie po­szli drogą autorów telewizyjnych kre­skówek nie zbanalizowali, pozornie tyl­ko banalnych przygód misia i jego przy­jaciół. Jest to zasługa reżysera i akto­rów, a także - a może przede wszyst­kim - twórców scenografii i muzyki. Tym razem przekonująco zabrzmiała pochwała bezinteresownej przyjaźni, możliwej pomimo cudzej odmienno­ści, czy wręcz dziwactwa. Przyjaźni nie "za coś", ale "pomimo". Autorzy przedstawienia wsłuchali się również w promieniującą z dziełka Milne'a mi­styczną wręcz ufność wobec nieustan­nie zaskakującego nas, dziwacznego, ale chyba najlepszego z możliwych światów.

Z pewnością nie wszystkim wielbi­cielom Puchatka przypadnie do gustu wizja Wojciecha Wieczorkiewicza. Jak to z kultowymi dziełami bywa, każdy ma własną, w dodatku bezdy­skusyjnie najsłuszniejszą wizję "Ku­busia Puchatka". Z pewnością jednak wszyscy zauważą kawał solidnej robo­ty oraz - co rzadkie - obecność sku­pienia i namysłu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji