Artykuły

Powracamy do Szekspira

- Gdy czasem widzę, jak półanalfabeci biorą się za dopisywanie tekstu Szekspirowi, to ogrania mnie groza - mówi Jerzy Limon, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego. Szesnasta edycja imprezy rusza w Trójmieście w piątek 27 lipca.

Mirosław Baran: Czy po piętnastu edycjach tegoroczne spektakle Festiwalu Szekspirowskiego są jeszcze w stanie czymś zaskoczyć widzów?

Jerzy Limon: - Sądzę, że dziś zaskoczyć może klasyka, powrót do tekstu. Parę miesięcy temu oglądałem w Berlinie "Hamleta" Thomasa Ostermeiera. Sztuka była przedstawiona z prawie pełnym tekstem, zagrana klasycznie, zdecydowanie nie w poetyce postmodernistycznej. To działa jak sinusoida: są w teatrze mody, odloty i różne koncepcje. A moda ma to do siebie, że jak odniesie sukces, to sama skazuje się na zagładę. Bo ile czasu można pokazywać na scenie zbliżone rzeczy? Dla mnie osobiście zawsze miłym zaskoczeniem jest wizja artystyczna, która w pełni uzasadnia swoje zaistnienie w danym kształcie.

Wróży Pan zatem renesans spektakli zrobionych "po bożemu"?

- Wróżę powrót do większej koherencji fabuły. Ludzie mają naturalną tęsknotę za fabułą, wyniesioną z naszego procesu edukacji. Jesteśmy wymodelowani jako osoby fabularyzujące świat wokół nas. Niektórzy twórcy przeciwko temu się buntują; uważają, że linearna historia nie oddaje symultaniczności świata. Jednak praktyka jest taka, że nawet w teatrze tańca najbardziej nowatorskie działania mają często tytuły odwołujące się do klasyki literatury, czyli - do fabuły. Poza tym wydaje mi się, że wśród widzów rośnie tęsknota za sztuką słowa. A pozorne zrywanie z literaturą i przejście do języka codziennego - które, pamiętajmy, też jest konwencją - może się sprawdzić w konkretnych działaniach, ale nigdy nie zdominuje teatru. Bo słowo ukształtowane literacko mówi zawsze więcej niż to samo słowo w mowie potocznej. O tym twórcy zdają się czasem zapominać.

Ale chyba już współcześni Szekspira traktowali teksty dramatów dość swobodnie?

- Tak. Ale byli to ludzie, jak na owe czasy, świetnie oczytani, którzy czuli literaturę i czuli teatr. Słowem: zawodowcy, którzy znaleźli swoje miejsce. Potrafili oni się bawić konwencjami - tak jak się bawią twórcy dzisiaj. Jednak robili to z ogromną kulturą. Dzisiaj odchodzenie od fabuły, cięcie tekstu i zastępowanie go korektami, prowadzi do uproszczeń, przeciwko którym jako widz się buntuję. Mnie nie interesują źli ludzie, którzy robią źle. To banał. A wiele ze współczesnych inscenizacji sztuk Szekspira jest do tego sprowadzane. Ciekawe jest, gdy człowiek, który ma poczucie godności, honoru i etyki, zaczyna czynić zło. Sprowadzanie człowieka do jego seksualności - co też pojawia się we współczesnym teatrze - to też uproszczenie. Przecież istotnie jest nie tylko to, co się ma w rozporku, ale też w głowie. Albo jak się kiedyś mówiło: w duszy. Gdy teraz czasem widzę, jak półanalfabeci biorą się za dopisywanie tekstu Szekspirowi, to ogrania mnie groza. Nie wystarczy przecież w jednym czy drugim miejscu wstawić parę bluzgów. Zapewniam: przekleństwa dobrze znamy wszyscy. Przeraża mnie ubóstwo myślowe takich "autorów". Tymczasem choćby w Niemczech jest długa tradycja współpracy z teatrami uznanych już pisarzy, z wartościowym dorobkiem. Wtedy takie dopiski są wysmakowane i literacko, i myślowo.

Jak jest budowany program Festiwalu Szekspirowskiego?

- Mamy swoje problemy. To nie jest tak, że w Europie co roku pojawia się 25 bardzo dobrych adaptacji Szekspirowskich. W krajach anglosaskich na przykład dominują spektakle, jak pan je określa, zrobione "po bożemu" - dla nas już mocno archaiczne, które reżysersko i inscenizacyjnie nic kompletnie nie wnoszą. Słowem: nie jest łatwo znaleźć nowe interesujące i nowatorskie inscenizacje. Druga z barier, to bariera finansowa. Robert Wilson, który niedawno w Gdańsku się nie popisał, w Berlinie przygotował wyśmienite "Sonety". Ale koszt sprowadzenia tego spektaklu do Trójmiasta jest większy, nisz nasz tegoroczny budżet. Mimo tego zapewniam: robimy, co możemy.

Kto zatem będzie gwiazdą tegorocznej edycji?

- Bardzo interesująco zapowiada się "Hamlet" Dejana Projkowskiego z teatru w Skopie. Będzie to pierwsze przedstawienie z Macedonii w historii naszego festiwalu. Dobrze znany trójmiejskim widzom jest już wybitny rumuński reżyser Silviu Purc rete, który tym razem przywiezie "Burzę". Ważny jest też "Hamlet" w reżyserii Luka Percevala. To bez wątpienia wielkie przedstawienie. Choć również może niektórych zbulwersować: pojawia się w nim nagość, Hamleta gra dwóch aktorów, są fragmenty tekstu dopisane. Jednak to wszystko jest - zapewniam - uzasadnione reżyserską interpretacją, zrobione z ogromną kulturą literacką. Ten spektakl chcieliśmy sprowadzić już dawno, ale był problem techniczny. Jego scenografia ważyła 5-6 too i była zawieszona pod sufitem, a nie stała na scenie. Okazało się, że takiego spektaklu nie może przyjąć żaden z trójmiejskich teatrów. W zeszłym roku zatem "Hamleta" Percevala nie udało się sprowadzić. W tym roku reżyser razem ze scenografką, naciskani nieustannie przeze mnie, przygotowali nową scenografię. Jej światowa prapremiera odbędzie się właśnie w Gdańsku. Mam nadzieję, ze jak wreszcie stanie Gdański Teatr Szekspirowski, to będzie prościej sprowadzać skomplikowane technicznie przedstawienia.

Właśnie: kiedy zobaczymy pierwsze spektakle w powstającym budynku?

- Pewnie w 2014 roku. Czyli zobaczymy na jego scenie przedstawienia pierwszego "dorosłego", osiemnastego Festiwalu Szekspirowskiego.

A co jeszcze zobaczymy na tegorocznym festiwalu?

Choćby trzy polskie przedstawienia, które walczą o nagrodę Złotego Yoricka dla najlepszej inscenizacji szekspirowskiej sezonu. Reprezentują one różne nurty polskiego teatru, niekoniecznie związane tylko z wystawieniami Szekspira. Zatem ten wybór wydaje mi się bardzo ciekawy, bo pokazujący teatr, jaki dziś mamy. I to naprawdę w dobrym wydaniu.

Tradycyjnie już, prócz głównego nurtu spektakli, w programie festiwalu jest dużo wydarzeń towarzyszących.

- Zawsze jest tak, że niektóre przedstawienia musimy oferować z drogimi biletami. Choć i tak gdzież nam do cen, których żądają w grające gościnnie trójmieście impresaryjne teatry warszawskie. A wydarzenia towarzyszące są zawsze albo za darmo albo za 5-10 zł. I chcemy, żeby tak pozostało. Sporo z tych działań odbiega od sztampy, bo mamy w programie i wystawę, i performance, i kabaret, i filmy, i przedstawienia szkół teatralnych, i monodram. Jest też w programie słuchowisko radiowe - "Hamlet" w reżyserii Waldemara Modostowicza - które zdobyło Grand Prix niedawno zakończonego w Sopocie Festiwalu Dwa Teatry. Zaprezentujemy je raz w Teatrze w Oknie i raz - co może być bardzo ciekawe - w Gdyni na łące.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji