Śmiech przez łzy
- Publiczność się śmieje nawet bardzo, ale to śmiech przez łzy. Bo ten spektakl to z jednej strony rodzaj mojego rozliczenia się z uprawianego przez wiele lat zawodu konferansjera, z drugiej - okazja do pokazania, jak zmieniły się relacje we współczesnym show-biznesie i co z tego wynika - mówi KRZYSZTOF MATERNA przed dzisiejszym spektaklem "Dobry wieczór, Państwu" w PWST w Krakowie.
KRZYSZTOF MATERNA opowiada o show-biznesie i swoim spektaklu "Dobry wieczór, Państwu".
Napisanie przez Ciebie tego tekstu spowodowała Krystyna Janda.
- Krystyna zasugerowała mi przygotowanie monodramu na podstawie tekstu niemieckiego. Kogoś, kto opisuje swą pracę w show-biznesie jako prezentera telewizyjnego. Uznałem jednak, że to tekst średnio interesujący dla mnie jako wykonawcy i reżysera. Powiedziałem, na poły żartobliwie, że mógłbym napisać sam o sobie. No i stało się.
Napisałeś tekst bardzo interesujący.
- Napisałem tekst inny. Tamten był martyrologiczny - o kimś, kto stracił wielką popularność, oglądalność i teraz przeżywa tragedię. Nie cierpię z powodu tego, że już nie mówię publiczności jako konferansjer "Dobry wieczór, Państwu". Wręcz przeciwnie. Ja od tego wyszedłem, by pokonać wszystkie szczeble w świecie rozrywki i mieć dziś, na przykład jako producent dużych koncertów, satysfakcję znacznie większą.
Możesz się zatem śmiać i sprawiać, że widzowie tego spektaklu także się bawią.
- Publiczność się śmieje nawet bardzo, ale to śmiech przez łzy. Bo ten spektakl to z jednej strony rodzaj mojego rozliczenia się z uprawianego przez wiele lat zawodu konferansjera, z drugiej - okazja do pokazania, jak zmieniły się relacje we współczesnym show-biznesie i co z tego wynika. To zarazem okazja do przypomnienia mistrzów, jak: Fryderyk Jarosy, Kazimierz Rudzki, Edward Dziewoński, Lucjan Kydryński i zderzenia z ich z prezenterami telewizyjnymi zapowiadającymi na przykład ostatnie festiwale w Opolu. Przywołanie tych dwóch światów pozwala na pokazanie zmiany mentalności odbiorców, ich oczekiwań, gustu. Ten spektakl jest tak samo autoironiczny w stosunku do mnie, jak i satyryczny w odniesieniu do współczesnych mediów i obecnej rozrywki.
Sam poznawałeś show-biznes przez 40 lat z pozycji konferansjera, dyrektora artystycznego Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych, współautora i reżysera programów telewizyjnych, estradowych. Powiedz, czego Ci najbardziej żal z tego świata, który odszedł?
- Przywiązywania wagi do meritum, czyli do samej treści i rangi rozrywki, żal zaniku znaczenia słowa. Komunikacja między mną jako telewidzem a kimś, kto występuje po drugiej stronie, została niezwykle spłycona, bo ten język to jakaś magma. Nic nie znaczy, niczego nie wnosi do opowieści o świecie; banał i pustosłowie. I to dotyczy generalnie wszystkiego, co się sprzedaje jako rozrywka, co proponują rozmaite gwiazdy, celebryci.
W Twoim spektaklu też pojawia się Doda...
- Bohater spektaklu prowadzi w teatrze koncert urodzinowy Dody. A że zajęła ona wszystkie garderoby, moja asystentka zorganizowała mi garderobę wśród publiczności. Zatem siedząc pośród niej, po prostu z nią rozmawiam.
Określasz ten spektakl jako "Monodram w duecie"...
- Bo, owszem, jestem osią, niemniej pracuję ze swoją asystentką, w tej roli Olga Bołądź. Bo przecież gwiazda mojej wielkości nie może się obejść bez asystentki. Dodatkowo służy mi jako kontrapunkt dla mojego świata. Jest bowiem typową reprezentantką młodego pokolenia: nic nie wie, ale ma internet, nie rozstaje się z komórką i laptopem, jest gotowa na wszystko, ale trochę jest bezmyślna. Nie ma dla niej żadnych przeszkód, a potem okazuje się, że są, bo internet nie wystarczy...
Dla Ciebie będzie to zarazem sentymentalny powrót do Krakowa...
- I pewnego rodzaju klamra, wszak wystąpię na scenie mojej Szkoły Teatralnej, w której wiele lat studiowałem, acz nigdy jej nie skończyłem. I może to dobrze...
***
Spektakl "Dobry wieczór, Państwu" dziś o godz. 19 w PWST (ul. Straszewskiego 22). Jutro o godz. 17.45 w Cafe Caroline (ul. Głowackiego 4) spotkanie z Krzysztofem Materną, który opowie o pracy w show-biznesie. Piosenki - swoje, jak i z repertuaru Edith Piaf - zaśpiewa Urjane Kenżikajewa, mająca tatarskie korzenie pieśniarka z Krymu.