Artykuły

Provisorium - no my cup of tea

Teatry alternatywne zajmują w rzeczywistości teatralnej sporo miejsca. Mają swoje festiwale, publiczność i krytyków. Zbyt mało je znam, by należeć do fanów. Zajmuję się teatrem zawodowym i repertuarowym, więc z zasady nie piszę o produkcjach tego nurtu, choć najgłośniejsze staram się oglądać. Inscenizacja "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza z 1998 roku w wykonaniu lubelskiej Kompanii "Teatr" i Teatru "Provisorium" zdobyła wiele nagród na przeróżnych festiwalach, podbiła, jak donosiły media, nawet Nowy Jork. Niektórzy krytycy uznali je za wielkie wydarzenie. "To zupełnie niesłychane, jak Gombrowicz, bardzo już ograny w polskich teatrach, nagle w rękach Janusza Opryńskiego i Witolda Mazurkiewicza - dwóch reżyserów przedstawienia - znalazł zupełnie nowy język. [...] od czasu "Ślubu" Jerzego Grzegorzewskiego w 1976 roku we Wrocławiu, nie było równie wybitnego przedstawienia gombrowiczowskiego" (Elżbieta Morawiec, "Magazyn Bardzo Kulturalny", Program III PR). "Ferdydurke to przedstawienie wybitne, po raz pierwszy tak czytelnie rozszyfrowujące skomplikowane sensy powieści Gombrowicza" (Grzegorz Janikowski "Życie").

Pewnie jestem w zdecydowanej mniejszości, ale wyszłam ze spektaklu "Ferdydurke" z niesmakiem. Czterech aktorów usadzonych w szkolnej ławie pojedynkowało się na miny, gęby i pupy, degradacje i poniżenia przez półtorej godziny z wielkim poświęceniem. Bieda w tym, że wszystko, co u Gombrowicza jest prowokacją, żartem, obrazoburstwem intelektualnym, tu uzyskało wyraz skrajnie naturalistyczny. Dosłowność użytych środków, fizyczne i nieustanne międlenie się nawzajem aktorów, eksponowanie fizjologii zabijały całą finezję, odwagę i subtelność intelektualnej gry Gombrowicza, która dla wielu stała się odkryciem mechanizmu społecznych zależności. Wobec tej materii literackiej użyte środki wydawały się wręcz ordynarne.

Zrażona owym spektaklem, z pewnym niedowierzaniem czytałam entuzjastyczne enuncjacje o sztuce "Do piachu..." Tadeusza Różewicza w wykonaniu tego samego zespołu. Prawdopodobnie one sprawiły, że spektakl został pokazany gościnnie na scenie Teatru Narodowego przy Wierzbowej. Niewykluczone też, że autor, czytając entuzjastyczne recenzje z poprzednich spektakli kompanii, wyraził zgodę na wystawianie swego tekstu. Po raz trzeci w jego scenicznych dziejach, bowiem dwie pierwsze inscenizacje tego niezwykłego dramatu - prapremiera Tadeusza Łomnickiego w Teatrze na Woli (1979) i telewizyjna realizacja Kazimierza Kutza (1990) - zakończyły się publiczną awanturą. Przedstawienie teatralne na życzenie autora zeszło z afisza po kilku miesiącach, telewizyjne wyemitowano tylko raz. Poeta zakwestionował mit patriotycznego bohaterstwa, tak silnie zakorzeniony w społeczeństwie. Niby wiadomo, że "na wojence wcale nie jest ładnie", a leśna partyzantka obnaża ludzką naturę wyraźniej niż zwyczajne życie, ale wypada mówić tylko o waleczności i poświęceniu żołnierzy. Inna prawda przebija się z trudem. Zwłaszcza że tu prawdziwe okrucieństwo wojny nie polega na krwawej walce z wrogiem - Niemcy nie pojawiają się w sztuce Różewicza ani razu. Jest ono innej natury. W czasie wojny w lesie człowiek żyje niejako poza prawem, bowiem żadne kodeksy ani religijne, ani cywilne nie są w stanie ująć stale zmieniającej się rzeczywistości. Egzystencja ludzi zdegradowana do samej trywialności, każde zło -"zło, które jest w nas" - pozwala usprawiedliwić je wyjątkowością czasów. A przecież nawet w tak ekstremalnych sytuacjach nie wszyscy zachowują się jednakowo. Instynkt moralny pozwala wznieść się na szczyty bohaterstwa, ocalić ludzką godność, a jego brak przykryć stekiem frazesów. Jedynym drogowskazem staje się - "niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie".

Historia prostaczka Walusia służy Różewiczowi za zwierciadło ludzkich dusz. Wiejski analfabeta trafił do oddziału ludowej partyzantki, gdzie poznał czar bohaterskiej legendy. Koledzy śpiewali patriotyczne piosenki i opowiadali o wielkich czynach, choćby to było "zarażenie się na kurwie". Naiwny chłopiec uwierzył w teatr wojny odgrywany w lepiance i udał się z "bohaterami" na bandziorkę. Oni uciekli do Częstochowy, jego schwytali chłopcy z AK. Wykiwany przez cwańszych, poniesie konsekwencje rabunku i niepopełnionego gwałtu na księżowskiej gospodyni. Prawo wojny pozwalające zabijać wroga i tych, co nie stosują się do kodeksu honoru, pozostanie silniejsze. Kula z rewolweru rodaków zamknie jego los nad stertą piachu.

W dziesięciu sekwencjach, jak w Brechtowskim moralitecie, Różewicz kreśli obraz leśnej partyzantki. Liryzm miesza się tu z wulgarnością, fizjologia z modlitwą, a ideologiczna pogadanka z patroszeniem świńskiej tuszy. Śmiech i smutek, ironia wymieszana z tonem serio, humor zawarty w powiedzonkach prostych ludzi tworzą przedziwną równowagę znaczeń. Każde słowo w tej sztuce jest ważne, każde znaczy. Marek śpiewa "Orła białego nie zhańbimy", ale opowiada, że zanim zastrzelił "kurwę, co się puszczała z żandarmami", to ją najpierw "przyrżnął", a rozkaz wykonał rano. Nastawia płytę z piosenką Ordonki "Miłość ci wszystko wybaczy", a potem pijany wymiotuje do patefonu. W przeciwieństwie do inteligenckich bajdurzeń i zakłamania język prostych ludzi pełen sprośnych żartów i dosadności dezawuuje każdy frazes, wątpliwą myśl. Chłopscy partyzanci, analfabeci, kalekim językiem wyrażają poczucie zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości. Nie każdy z nich zdobyłby się na zabicie kolegi - "bo rozkaz to rozkaz". Bez żadnych wzniosłych słów swoim zachowaniem potrafią obronić godność, bo nieomylnym instynktem rozróżniają dobro od zła.

Lubelskie przedstawienie "Do piachu..." rozpoczyna się wierszem Rainera Marii Rilkego "Pieśń o życiu i śmierci korneta Krzysztofa" śpiewanym przez Borysa Sommerschafa przy dźwiękach liry korbowej, co odsyła widza do pierwotnego tytułu sztuki. Dalej jest niestety gorzej. Czterech aktorów, okutanych w płaszcze i szmaty, z karabinami w rękach biega po scenie przez dziesięć minut wykrzykując: "kurwa mać". Zamiast tekstu Różewicza! Ponieważ mają przypięte do pleców długie drągi (symbol lasu?), z którymi mocują się co chwila, ta sekwencja robi się raczej kabaretowa. Po chwili wyciągają z zaplecza drewniany dwukołowy wóz, bańki na mleko albo bimber, patefon, plastikową półtuszę świni i wygłaszają strzępy tekstu poety. Wóz staje się miejscami akcji: lepianką, polaną, budą Walusia, jego grobem. Zbyt wiele tu pustych ruchów, dekoracyjnych działań podkreślających funkcjonalność głównego rekwizytu, by nie zaczął po chwili drażnić. Nie bardzo też wiadomo, co grają aktorzy. Jeden przez większą część akcji skupiony jest na ogrywaniu świńskiej tuszy, którą zakłada na plecy, klepie, masuje, rzuca na wóz, potem wiesza na haku. Inni starają się opowiedzieć historię Walusia, ale tekst kilkunastu postaci, ściślej jego fragmenty, mówią czterej aktorzy, co zmienia i zaciera sensy. Przerywnikiem akcji staje się poemat Rilkego, gdy reflektory parokrotnie wydobywają z mroku postać śpiewającego aktora.

Janusz Opryński, reżyser, szukał w tekście Różewicza "prawd uniwersalnych". Witold Mazurkiewicz, współreżyser, mówił w tym samym wywiadzie tak: "Budzą się duchy przeszłości. Dramat Do piachu... znajduje swe zakorzenienie w wydarzeniach w krajach bałkańskich. Kostium partyzancki się nie zmienia, żołnierze z AK czy z Bałkanów bywają bardzo podobni: berety, skóry, swetry. I wspólne jest ich okrucieństwo"("Gazeta Wyborcza", Lublin nr 282/2003).

Gdyby przedstawienie było naprawdę poruszające można by się z powyższymi wypowiedziami zgodzić. Jednak estetyka ni to eposu, ni to zbiorowej kreacji rozmywa sensy precyzyjnie skonstruowanego tekstu. Zamiast współczesnego moralitetu w dziesięciu obrazach, odwołujących się do stacji męki pańskiej, otrzymaliśmy ogólnie słuszną wizję ciężkiej doli partyzantów. Dlaczego sztuka leżała w cenzurze lat siedem i wywołała tyle protestów, z tego spektaklu nie sposób się nawet domyślić. Szkoda, bo na wielu festiwalach krajowych i międzynarodowych można byłoby pokazać oryginał, a nie erzatz.

[brak daty]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji