Rodeo
Można by też tak: "Rodeo czyli Troje na huśtawce". Chodzi o sztukę Aleksandra Ścibor-Rylskiego, znanego powieściopisarza, scenarzysty i reżysera filmowego, który w ub. sezonie debiutował również jako dramatopisarz, pt. "Rodeo", wystawionej w warszawskim Teatrze Współczesnym. A skojarzenie z huśtawką? Nie tylko teatralne (głośna przed dziesięciu bodaj laty dwuosobowa sztuka pt. "Dwoje na huśtawce") ale i dosłowne. Temat? Najbanalniejszy z banalnych: tzw. trójkąt małżeński. Temat na tragedię, dramat, komedię, farsę, melodramat itd. Ale tu wystarczy określenie "sztuka współczesna". O interesującej budowie (przenikanie się planu pierwszego akcji z planem retrospekcji) i nużącym mechanizmie dramaturgicznym (ciągłe odejścia i powroty Małgorzaty, miotającej się między mężem Robertem a kochankiem Pawłem). Sztuka ma dwa akty, ale przy założonej przez autora kompozycji fabularnej mogłaby mieć równie dobrze trzy lub cztery albo też i pięć. Mogłaby też mieć jeden akt. Teatr przewidując ewentualne wątpliwości widza daje na zakończenie przedstawienia świetlny napis "Koniec".
Sztuka ma jedną bezsporną zaletę: inteligentny dialog, bardzo przy tym sceniczny, a w interpretacji takich aktorów, jak Marta Lipińska (Małgorzata), Andrzej Łapicki (Robert), Tadeusz Łomnicki (Paweł), Barbara Wrzesińska (żona Pawła, Dorota), Barbara Ludwiżanka (Matka Małgorzaty) i Eugeniusz Poreda (Ojciec Pawła) zyskuje jeszcze na celności, blasku, agresywności. Autor co prawda proponuje nieco inne postaci niż oglądane na scenie (a może to tylko sprawa wyobraźni indywidualnej czytelnika "Rodeo") - ale niewielki procent widzów zna tekst drukowany i przyjmuje przedstawienie bez obciążeń i sugestii autorskich. U Ścibor- Rylskiego Małgorzata jest "bardzo kobieca i bardzo w tej kobiecości samicza". I gdzieś tam jeszcze autor informuje, że ma ona "niebieskozielone oczy". Te jej cechy w jakiejś mierze wyjaśniają tę całą "huśtawkę", to szamotanie się trojga ludzi. Marta Lipińska postać tę po swojemu wysublimowała, przerzucając konflikt na inną płaszczyznę czy raczej zmieniając źródła tego konfliktu: jest w niej jakaś atrofia woli, wyrażająca się wzruszającą niekiedy bezradnością niemal dziecięcą wobec spraw zgoła nie dziecinnych. Taka właśnie Małgorzata musiała ukształtować swych scenicznych partnerów również inaczej. Widoczne to jest jednak tylko w postaci Roberta, cudownie granej przez Łapickiego. Wierzymy w miłość Roberta do żony, w miłość pełną tkliwości, przywiązania, bezinteresowności, skrywanej pod maską beztroski czy niekiedy cynizmu. Paweł ani w sztuce ani na scenie - jest trudniejszy do zdefiniowania - nie wyjaśnia w dostatecznym stopniu tej całej "huśtawki". Wierna autorowi jest Dorota Barbary Wrzesińskiej, może o bogatszej indywidualności od pierwowzoru. Zatroskanych i bezradnych rodziców Małgorzaty i Pawła grają Barbara Ludwiżanka i Eugeniusz Poreda.
Reżyser przedstawienia Tadeusz Łomnicki, dokonując nieznacznego tylko retuszu tekstu, zintegrował - w większym stopniu niż to jest u autora - oba plany akcji, współczesny i retrospektywny, oraz wydobył z tekstu kilka akcentów rozjaśniających spektakl.