Artykuły

Skandal w teatrze

Najsłynniejszy dziś w Polsce tandem teatralny, Kompania Teatr i Provisorium, po ogromnym sukcesie "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza w 1998 r. i nieco mniejszym "Scen z życia Mitteleuropy" wg Roberta Musila w roku 2002, postanowił zamknąć tryptyk przedstawień utrzymanych w wypracowanej wspólnie stylistyce, sztuką "Do piachu" Tadeusza Różewicza. Premiera w niedzielę.

Już to, że szefowie teatrów Witold Mazurkiewicz i Janusz Opryński wraz z kolegami sięgnęli po ten akurat dramat oraz że otrzymali na jego realizację zezwolenie od wielkiego dramaturga i poety, jest pewną sensacją. Tadeusz Różewicz, który w czasie wojny trafił do AK-owskiej partyzantki po ukończeniu tajnej podchorążówki, pisał będące artystycznym przetworzeniem własnych przeżyć "Do piachu" przez 17 lat. Ukończył sztukę w 1974 r., ale dopiero pięć lat później znakomity aktor Tadeusz Łomnicki zdołał przekonać peerelowskie władze, że nie zagraża ona systemowi i doprowadził do jej publikacji w "Dialogu" i wystawienia w prowadzonym wówczas przez siebie warszawskim Teatrze na Woli.

Prapremierze z 1979 r. towarzyszył skandal. Swoje wielkie oburzenie obrazoburczą, według nich, treścią "Do piachu" wyrażali nie tylko byli żołnierze AK, ale i inne środowiska kombatanckie, którym towarzyszył chór przeciwników szargania tzw. narodowych świętości. Podobnie było wiele lat później z telewizyjną realizacją Kazimierza Kutza. Ta "deheroizacja mitu partyzanckiego", jak to ujął jeden z krytyków, znowu wzbudziła ogólnopolską dyskusję z absolutną przewagą niewybrednych ataków na autora oraz twórców spektaklu Teatru TV. Rozgoryczony Tadeusz Różewicz postanowił, że "Do piachu" wycofa z teatralnego obiegu i dopiero artyści z lubelskich teatrów otrzymali od niego zgodę na trzecie zaledwie w jej żywocie podejście do sztuki.

ANDRZEJ MOLIK: Co was skłoniło do sięgnięcia po "Do piachu"?

WITOLD MAZURKIEWICZ: Jak to często bywało, podpowiedział nam "Do piachu" ktoś, kto zna dobrze to, nad czym pracujemy. Janusz w pierwszym odruchu zareagował negatywnie, ja z zachwytem, a po wielu miesiącach role się odwróciły. On stał się entuzjastą sztuki, ja miałem coraz większe opory. Teraz już zgodnie widzimy jej wielkość, którą dostrzegał Jan Kott zaliczając "Do piachu" obok "Emigrantów" Sławomira Mrożka i "Antygony w Nowym Jorku" Janusza Głowackiego do grona trzech najwybitniejszych współczesnych polskich dramatów. Uderzyła nas jego spójność tematyczna z naszymi dwoma poprzednimi przedstawieniami.

JANUSZ OPRYŃSKI: Trzeba tu jeszcze powiedzieć o roli zaprzyjaźnionej z Różewiczem Marii Dębicz, która jest kierownikiem literackim Teatru Polskiego we Wrocławiu. To ona przekonywała poetę, że trzeba sztukę wystawić i znając poczynania Provisorium i Kompanii - a należy do wielbicieli naszych spektakli - wskazywała, że jesteśmy odpowiednimi twórcami, którzy zadaniu podołają. Różewicz pytał się o wątek AK-owski, ale tyle się już na ten temat ukazało, że dziś on nie jest pierwszy. Już przekonano ludzi, że trzeba mówić też o trudnych tematach, że trudno byłoby ten wątek wyciąć. Dla nas przede wszystkim liczy się ciągłość, nawiązanie do "Ferdydurke" i "Scen z życia Mitteleuropy". Tam było o doświadczeniu człowieka w ideach, tu się to konkretyzuje.

AM: Czy na Wasz wybór miała także wpływ atmosfera skandalu, jaką otoczone były poprzednie realizacje dramatu Różewicza?

WM: Wprost przeciwnie. Doszliśmy do wniosku, że "Do piachu" to znakomity dramat. Im głębiej wchodziliśmy w sztukę, tym bardziej widzieliśmy jak świetnie jest napisana, jak bardzo warto przywrócić ją na scenę.

AM: Przywrócić w pierwotnym brzmieniu?

JO: Samo to, że wprowadzamy do spektaklu komentarz Rilkego świadczy, że jest to nasze spojrzenie na dramat Różewicza, a sposób jego wystawienia, nasz opanowany przez lata język teatralny różni tę realizację od dwóch poprzednich. Starannie dobieraliśmy świat rekwizytów, autentycznych w większości, dotkniętych rdzą. Nie przypadkiem Różewicz w ostatnim tomie poezji "Nożyk profesora" mówi o Robigusie, bogu rdzy, można rzec bogu zapomnienia. Problem rdzewieje i może zabić. Nie przeżyte sprawy stają się obsesją. Budzimy rycerzy, żołnierzy i budzimy problem, bo on nie ruszany rdzewieje. To jest spojrzenie na to, co się dzieje w ogniskach zapalnych na świecie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji