Artykuły

Dawniej to były czasy!

"Madame" w reż. Jakuba Krofta w Teatrze na Woli w Warszawie. Pisze Ksenia Lebiedzieńska w serwisie Teatr dla Was.

Na "Madame" Antoniego Libery natrafiłam w księgarni przypadkiem zaraz po przeczytaniu "Złego" Leopolda Tyrmanda. Od powieści "proroka jazzu" trudno było mi się oderwać. Siłą książki były pełnokrwiste postaci, wielopoziomowa intryga kryminalna i obraz Warszawy lat 50. w tle. Długo nie mogłam sięgnąć po nic innego. Szukałam czegoś, co byłoby bliskie "romansowi brukowemu" Tyrmanda. Liczył się klimat, język i miejsce akcji. Wszystkie te cechy posiada "Madame". Podobnie jak bohaterowi Libery, autor "Złego" - ze swoją skłonnością do autokreacji - jawił mi się jako postać nietuzinkowa. Wtedy, w księgarni, "Madame" zaintrygowała mnie od pierwszej strony, ale do przeczytania jej w całości skłoniła mnie dopiero premiera Teatru na Woli.

Akcja książki toczy się w Warszawie lat '60. Stanowisko dyrektora w jednym ze stołecznych liceów obejmuje tytułowa bohaterka - tajemnicza nauczycielka języka francuskiego, która z miejsca zaczyna fascynować całą społeczność szkolną. Narrator powieści to maturzysta, stoi przed wyborem kierunku dalszego kształcenia. Od pozostałych uczniów odróżnia go ponadprzeciętna znajomość francuskiego oraz chęć wyróżnienia się (nie tylko w oczach romanistki). W domu wpojono mu przekonanie, że musi zdobyć wykształcenie równe przedwojennemu. Bohater stara się to osiągnąć wszelkimi możliwymi sposobami (uczestnicząc w pracach teatru szkolnego, czy zakładając kwartet jazzowy).

Gdy odkrywa, że nie tylko on zadurzył się w Madame postanawia zdobyć przewagę nad innymi i rozpoczyna śledztwo. Na początku jego celem jest znalezienie tematów do konwersacji, którymi profesor zwykła rozpoczynać lekcje. Z czasem jednak bohater zaczyna dryfować i dochodzi do nieprzewidzianych rezultatów.

Narracja "Madame" osnuta jest wokół szczegółów dotyczących życia codziennego. Skupia się na uczuciach i psychologii postaci (prowadzona jest w pierwszej osobie liczby pojedynczej). To zadziwiające, że do tej pory nie sięgnął po tę fabułę żaden z reżyserów filmowych (podobnie jak po "Złego" ) . Materiał na zbudowanie ciekawych ról i sytuacji między aktorami jest w tej powieści bardzo bogaty. To co zaniedbuje film wykorzystuje teatr, często ze świetnym rezultatem ( tak jest w tym przypadku). Najważniejszą postacią w zespole twórców scenicznej adaptacji książki jest dramaturg - Maria Wojtyszko. Nieprzypadkowo to właśnie jej nazwisko widnieje na plakacie w miejscu gdzie zwyczajowo wpisany jest reżyser. Gdy na scenę przenoszona jest powieść, to właśnie adaptator ma najtrudniejsze zadanie. Autorka scenariusza "Madame" świetnie sobie z nim poradziła. Nie pominęła żadnego z kluczowych dla akcji epizodów, dzięki temu spektakl ogląda się z zainteresowaniem równym czytaniu tej wciągającej fabuły.

W teatralnej wersji powieści jest kilka szczególnej urody scen, jak ta, w której bohater zwiedza wystawę grafiki Picassa w Zachęcie. Po galerii oprowadza go sam artysta. Stanisław Brudny ubrany jest w charakterystyczną koszulkę z długim rękawem w biało-niebieskie paski, co jest prostym i celnym znakiem. Na drugim biegunie znajduje się scena koszmaru sennego . Na deskach pojawiają się wszystkie spotkane przez narratora postacie. Chórem oskarżają go o lekceważący stosunek do wpajanej w szkole ideologii socjalizmu. Zdemaskowana zostaje jego fascynacja kulturą burżuazyjnej Francji. Wychodzi na jaw, starannie dotąd skrywane, uczucie do Madame. Za sprawą gry świateł i zbiorowego charakteru, nad sceną unosi się duszne powietrze. Do tej pory całość akcji pokazywana była z lekkim przymrużeniem oka. Powyżej opisana sytuacja uświadamia widzom, że atmosfera tamtych czasów nie powinna napawać ich nostalgią. Antoni Libera opisał środowisko naukowe, które wtedy było szczególnie narażone na naciski ze strony władzy ludowej.

O tym jak poniżające było staranie się o pozwolenie na wyjazd poucza publiczność przykład Jerzyka.

Aktorstwo w przedstawieniu rozpięte jest pomiędzy chłodną i oszczędną w środkach Aleksandrą Bożek (taka właśnie powinna być Madame!) a rozdygotanym i zahukanym Robertem T. Majewskim w roli Jerzyka (portret tej postaci w powieści miał według mnie bardziej szlachetne rysy) .

Pomiędzy nimi plasuje się Waldemar Barwiński w głównej roli męskiej. Aktor potrafi równie przekonująco zagrać pewność siebie i zdecydowanie, gdy jego bohater zdobywa informacje o romanistce za jej plecami; i z trudem ukrywane zdenerwowanie, gdy rozmawia z nią twarzą w twarz.

Trudno nie wspomnieć o muzyce, którą tętni spektakl Jakuba Krofty. Usadowiony na podwyższeniu w głębi sceny zespół jazzowy improwizuje na temat znanego francuskiego przeboju. Wykonywana na żywo ścieżka dźwiękowa tworzy klimat przedstawienia i jest jednym z największych plusów inscenizacji.

Spektakl Teatru na Woli to pierwsza adaptacja sceniczna "Madame", na którą zgodził się Antoni Libera. Mam nadzieję, że zaufanie autora nie zostało zawiedzione. Ze swojej strony mogę napisać, że przedstawienie spełniło moje oczekiwania. Witold Gombrowicz pisał o "Złym" Leopolda Tyrmanda, że "to wszystko lśni, tryska, brzmi, śpiewa" . Mam podobne wrażenia po premierowym pokazie "Madame".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji