Artykuły

Na drugim planie

Właściwie każdy, kto zajmuje się dziś tańcem w Polsce, przewinął się przez Bytom i Śląski Teatr Tańca: jako uczestnik warsztatów, wykładowca, członek zespołu czy widz. Jednak dziś, po 21 latach od powstania, ŚTT znalazł się nieco na uboczu życia tanecznego - pisze Izabela Szymańska w Katowickim Magazynie Kulturalnym "KTW".

Bytom ożywywa w wakacje. To wtedy, najczęściej w drugiej połowie czerwca, rozpoczyna się Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego i Festiwal Sztuki Tanecznej, w tym roku - już po raz dziewiętnasty. Przez dwa tygodnie po Bytomiu przechadzają się gibcy, młodzi ludzie w kolorowych dresach z półtoralitrowymi butelkami wody wystającymi z toreb wypchanych strojami do ćwiczeń. Konferencja, czyli intensywny cykl warsztatów, ma niebywałe znaczenie dla rozwoju tańca w Polsce. Nie przesadzę przesadzę, jeśli napiszę, że przez lata była to nieformalna szkoła tańca. Organizuje ją właśnie Śląski Teatr Tańca.

Śląski Teatr Tańca założył Jacek Łumiński - choreograf, tancerz, pedagog, obecnie także dziekan Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu, oddziału krakowskiej PWST. Grupa ma zdecydowanie autorski charakter. Spektakle w większości przygotowuje Łumiński, a tancerze wykonują je w opracowanej przez niego technice, którą nazywał "polska technika tańca współczesnego". Czerpie ona z polskiej kultury i tradycji polskich Żydów. W latach 90. ubiegłego wieku Łumiński zbierał na polskich wsiach informacje o rytuałach, obrzędach i zastanawiał się, jak tę wiedzę przenieść na taniec współczesny, połączyć z dokonaniami Marty Graham czy tradycją tańca niemieckiego. Wykorzystał pojedyncze elementy: niesymetryczne struktury muzyczne (z pieśni) czy dynamikę (z tańców ludowych). Technika Łumińskiego bywa nazywana "siłową" - trzeba mieć dużo krzepy, żeby sobie z nią poradzić. Często lepiej czują się w niej mężczyźni niż kobiety. Charakteryzuje się intensywną pracą nóg - na scenie zobaczymy wiele dynamicznych, niemal akrobatycznych skoków. Krytycy piszą z uznaniem, że artyści Śląskiego Teatru Tańca potrafią zatańczyć kompilacje kroków pozornie niemożliwych do połączenia: z niskiego plié wybić się do skoku i piruetu; stosują ostre zmiany kierunków, łamanie symetrii układów, zawrotne tempo.

Ta dynamiczna i silna technika często wykorzystywana była do przedstawiania metaforycznych obrazów: artyści przygotowują spektakle o zmaganiu się duszy z siłami nadprzyrodzonymi, używają popkultury, ale też finezyjnych ruchowo sekwencji pełnych zmiennego napięcia. Przedstawienia ŚTT takie jak "Melodia do wicia rózgi", "WK-70", "Niewinne marzenia u schyłku" czy "Na końcu tęczy" były nazywane rozważaniami nad historią, postindustrialnym środowiskiem Bytomia oraz współczesnymi przeżyciami Śląska: regionu, który dziś, przez zamknięcie kopalń, utracił swoją rangę. Inną propozycją był "Panopticon albo/i Przypowieść o maku", który odwoływał się do idei więzienia idealnego. Panopticon miał być zbudowany na planie koła. Z umieszczonej w środku wieży strażnik miał obserwować więźniów. Skazani nigdy nie wiedzieli, kiedy są podglądani. W przedstawieniu to widz jest strażnikiem. Ogląda relacje przemocy, miłości, które tworzą się między więźniami.

Śląski Teatr Tańca zawsze miał mały zespół, góra dziesięć osób. Wielu tancerzy było w nim przez lata, na przykład Tomasz Wygoda, który tańczyć zaczął jako dziewiętnastolatek. Pod koniec studiów dostał się do zespołu Jacka Łumińskiego i spędził tam sześć lat. - Przez pierwsze trzy lata prawie nie wychodziłem z teatru, w którym również mieszkałem. Brałem dwie lekcje dziennie, pracowałem nad spektaklami, a w międzyczasie sam prowadziłem zajęcia. Moje dwie najlepsze decyzje w życiu to rozpoczęcie współpracy ze Śląskim Teatrem Tańca, bo wtedy właśnie zacząłem traktować taniec nie tylko jako pasję, ale również jako mój zawód i drogę życiową. Druga to odejście z tego teatru, które pozwoliło mi się usamodzielnić - mówił Wygoda w jednym z wywiadów. Pobyt w ŚTT był krokiem do kolejnego etapu w jego zawodowym życiu - przygotowywania ruchu scenicznego do spektakli dramatycznych i występowania w nich. Tancerz współpracował z Krystianem Lupą, Agnieszką Olsten, Michałem Zadarą, Mariuszem Trelińskim.

Z czasem teatr Jacka Łumińskiego zaczął otwierać się na spektakle przygotowywane przez innych twórców. W ramach Laboratorium Choreograficznego Śląskiego Teatru Tańca powstały m.in. przedstawienia tancerki ŚTT Sylwii Hefczyńskiej-Lewandowskiej, zaproszono także do współpracy choreografów z zagranicy, pracowali tam m.in. Avi Kaiser, Mark Haim, Melissa Monteros, Hilke Diemer, Idan Cohen.

Spektakle ŚTT są jednym z punktów programu ich sztandarowej imprezy: konferencji i festiwalu. Podczas bardzo intensywnych warsztatów można poznać techniki tańca współczesnego, pracy z ciałem, na przykład metodą Feldenkraisa - uczącą świadomości i wykorzystywaną w pracy rehabilitacyjnej albometodą BMC (Body Movement Centering) pokazującą, jak pracować z ciałem człowieka od urodzenia do starości, aby rozwijało się równomiernie i zdrowo. Bardzo ważnym elementem programu są różnorodne zajęcia z terapii tańcem. To na nich pojawił się np. Rafał Urbacki, jeżdżący na wózku, który poprzez poznane tam techniki zaczął pracować nad ciałem, wstał z wózka i z czasem zaczął przygotowywać przedstawienia, między innymi autobiograficzne, analizujące polskie miłosierdzie i stosunek do niepełnosprawnych.

Podczas festiwalu odbywają się także zajęcia dla tancerzy, jak choćby lekcje emisji głosu, które uczą nowych umiejętności, zajęcia przyjemnościowe, bardziej dla rozrywki niż do wykorzystywania w spektaklach teatru tańca: joga, tańce indyjskie, afrykańskie. Można także wziąć udział w warsztatach z zarządzania kulturą, fotografii, historii i krytyki tańca.

Konferencja ma duże znaczenie dla mieszkańców Bytomia. Zawsze ważnym jej punktem były projekty społeczne: z dziećmi, starszymi paniami, z grupami wykluczonymi bądź tymi, którymi nikt się nie interesuje. Prowadzą je osoby, które mają doświadczenie artystyczne z obszaru tańca współczesnego i profesjonalne przygotowanie do pracy socjalnej czy fizjoterapii.

Wieczorami uczestnicy warsztatów spotykają się na spektaklach w bytomskim Centrum Kultury i Śląskiego Teatru Tańca albo industrialnych przestrzeniach Elektrociepłowni Szombierki. Organizatorzy festiwalu prezentowali do tej pory przedstawienia artystów takich jak Ultima Vez, Compagnie Drift, Bill Young&Dancers, Willi Dorner, Robyn Orlin, słowem - grup z Europy i Stanów Zjednoczonych. To właśnie artyści i naukowcy z Ameryki są głównymi współpracownikami Śląskiego Teatru Tańca, który od lat jest w dobrych relacjach ze Swathmore College, gdzie tancerze jeżdżą na wymiany i warsztaty. Jednak, o czym trzeba napisać, przedstawienia amerykańskie bywały zwykle na niższym poziomie, niż tego oczekiwano. W pewnym momencie artyści zza oceanu występowali w Bytomiu tak często, że wśród polskich tancerzy pomijanych w prezentacjach na festiwalu zaczęło być popularne powiedzenie, że do Bytomia można wjechać tylko z wizą! To był jeden z powodów niesnasek w środowisku i początek odcinania się Śląska od reszty tanecznego świata. Kontrowersji było wiele. Grupa pisze na swojej stronie, że są pierwszym zawodowym zespołem tanecznym w Polsce. To zdanie wywołuje lawinę pytań: na czym ma polegać zawodowość w profesji, której nie można się nauczyć w polskich szkołach? Co z założonym w 1973 roku Polskim Teatrem Tańca z Poznania? Co z niemal rówieśniczym z ŚTT teatrem Dada von Bzdülöw z Gdańska?

Śląski Teatr Tańca kreuje się na zespół, który w prawdzie w Polsce ma problemy finansowe i jest niedoceniony, ale podczas swoich tourne po Stanach Zjednoczonych rozkwita. Rzeczywiście, liczba ich wyjazdów jest imponująca, ale jeśli wgryźć się w szczegóły to już nie jest tak różowo. Teatr na swojej stronie internetowej w zakładce "Media o nas" dumnie odnotowuje, że pisał o nich "The New York Times" i przytacza słowa dziennikarki: "Bardzo chciałam zobaczyć występ Śląskiego Teatru Tańca, bo wiem trochę o polskiej szkole tańca. Teatr ten to najstarszy w Polsce profesjonalny zespół tańca współczesnego założony w 1991 roku". Jeśli się jednak wejdzie na stronę tego amerykańskiego dziennika, bo można się dowiedzieć, że: po pierwsze rzeczona dziennikarka Alastair Macaulay to jednak jest mężczyzna i po drugie jest dalszy ciąg jego artukułu, w którym pisze, że przedstawienie ŚTT było bezbarwnie amatorskie.

To nieustające się odcinanie się ŚTT od reszt tanecznej sceny Polski skutkowało tym, że zespół przez lata trudno było zobaczyć na innych niż bytomski przeglądach tańca. Ostatnio zaczyna się to nieco zmieniać; prezentowali swoje prace na Festiwalu Teatrów Tańca w Poznaniu, a w kwietniu tego roku na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych mogliśmy zobaczyć "Hamleta" przygotowanego przez studentów Łumińskiego. Założył on na krakowskiej PWST kierunek Aktor Teatru Tańca, który docelowo ma się rozwinąć w pełnoprawną uczelnię taneczną, zarówno dla artystów, jak i krytyków. Niestety przedstawienie w choreografii Cezarego Tomaszewskiego jest nieudane. W spektaklu sceny, w których wykonawcy opowiadają do mikrofonu, co sądzą o postaciach ze sztuki, jak im się kojarzyły, co teraz w nich dostrzegli, przeplatają się z momentami, w których dość groteskowy sposób odgrywają fragmenty dramatu. Problem polega zarówno na rozpadającym się dramaturgicznie scenariuszu, jak i słabym aktorstwie. Dopiero w samej końcówce, kiedy zaczyna się sekwencja taneczna, widzimy, że najmocniejszą stroną młodych tancerzy jest ruch. Szkoda, że w tym momencie przedstawienie się kończy.

Śląski Teatr Tańca przez lata miał mocną pozycję w świecie tańca. Na polu edukacji tanecznej pozycja tego teatru wydaje się niezachwiana. Inaczej sprawy się mają, jeśli chodzi o zainteresowanie ich spektaklami. Trzymanie się ciągle jednej techniki i estetyki sprawia, że dawni entuzjaści zaczynają odchodzić, bo nie widzą dla siebie nic nowego. Od tańca, jak od każdej innej dziedziny sztuki, widzowie oczekują zaskoczenia. A Śląski Teatr Tańca przestał zaskakiwać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji