Pocałunek Conchity
Teatr olsztyński podjął się trudnego i ryzykownego zadania - wystawienia, nigdy na tej scenie nie realizowanej, odmiany widowiska muzycznego - rock-opery.
Co prawda, materia nie była obca reżyserowi i autorowi inscenizacji Zbigniewowi Markowi Hassowi, który przeszło trzy lata przygotował polską prapremierę rock-opery "Ocean Niespokojny", ale zespół podobnych doświadczeń nie miał.
Powstał zwarty, spójny spektakl muzyczny oparty pa pozornie nieprawdopodobnej, a jednak autentycznej historii wędrówki rosyjskiego hrabiego Rezanowa do dalekiej Kalifornii. Widowisko, mimo swego rozmachu - dużo scen zbiorowych, zaangażowanie chóru, monumentalna niekiedy scenografia - zachowuje klimat intymności, nie traci swojego filozoficznego przesłania. Reżyser z dużym smakiem i znawstwem buduje obrazy z życia Rezanowa. Uwagę zwracają dwie niezwykłej urody sceny: burza na oceanie i bal u gubernatora. Ich (ale nie tylko ich) plastyczność i wyrazistość podkreślają ciekawa choreografia oraz wysmakowana artystycznie scenografia.
Przedstawienie to nie tylko opowieść o wyprawie morskiej hrabiego i jego kompanów, to przede wszystkim dzieje tragicznej miłości Rezanowa i spotkanej na nowym lądzie Conchity, córki gubernatora.
Jako Conchita w czasie premiery wystąpiła Alicja Szymankiewicz (aktorka ma jeszcze dwie zmienniczki). To jej najciekawsza rola z granych dotąd w olszyńskim teatrze. Zarówno umiejętnie podkreślona sceniczna uroda, wdzięk z jakim odtwarza rolę 15-letniej dziewczyny. Wreszcie dobry głos sprawiły, że jej Conchita jest pełną tragizmu, niezwykle wyraziście zagraną postacią.
Główną rolę męską - Rezanowa odtwarza Janusz Kulik. Rezanow w jego interpretacji to dojrzały, ale pełen niepokoju, rozdarty skrajnymi uczuciami mężczyzna.
Widowisko zostało przygotowane bardzo rzetelnie, jest dopracowane we wszystkich szczegółach, aktorzy zagrali na dobrym, wyrównanym poziomie. Warto zobaczyć, by się przekonać.