Artykuły

Warszawa. Pożegnanie z "Absyntem"

Laboratorium Dramatu zaprasza, 11 lipca o godzinie 19:00, do Sceny Przodownik na pożegnalny spektakl "Absyntu" Magdaleny Fertacz w reżyserii Aldony Figury.

"Absynt", debiut dramatopisarski Magdaleny Fertacz, to zarazem pierwszy spektakl zagrany na scenie przy Olesińskiej 21, która przed przeprowadzką Laboratorium Dramatu na Mokotów w 2005 roku, była zapomnianym magazynem mebli biurowych. Przedstawienie było przygotowywane laboratoryjną metodą, polegającą na wspólnej pracy autora, reżysera i aktorów nad ostateczną wersją tekstu.

Sztuka Magdy Fertacz jest przejmująca w swej trafnej diagnozie kryzysu rodziny, zaniku tożsamości, mechanicznym powtarzaniu podpatrzonych wzorców, myśleniu narzuconymi stereotypami. Patologie te występując razem prowadzą do tragedii. Niby wszyscy to znamy, możemy żonglować formułkami bez końca. Jednak sztuka Fertacz - znakomicie napisana - wywołuje na nowo przerażenie obrazem "banalności zła". Jak noże wchodzą w mózg słowa martwej panny młodej: "Nasze matki i nasi ojcowie mieszkają w naszych ciałach. Lepiej się go pozbyć. Nie potrafiłam żyć zanim umrę. Panna młoda do pieca". Tak to wygląda wesele 2005. Czerwona plama na białej sukni panny młodej dręczy wspomnieniem całego XX wieku.(Jagoda Hernik Spalińska, Program do przedstawienia)

Świat przedstawiony w Absyncie jest absurdalnie pusty. Co nie znaczy, że tworzące go postaci do niczego nie zmierzają i na niczym im nie zależy. Wręcz przeciwnie, każdy, nawet nienarodzone dzieci, czegoś chce. I nawet osiąga to, ku czemu zmierza. Cele jawią się jednak jako śmiesznie banalne, a sposoby ich osiągania - nieodmiennie konformistyczne. Daje to efekt przerażającej śmieszności, bo obrazuje codzienne zmagania każdego z nas. Śmieszność potęguje to, że każda z postaci obnosi się z własną opowieścią o sobie i swoim życiu, a także z opowieściami o pozostałych. I, jak w życiu, opowieści te nie przystają do siebie, nawet się nie spotykają. Co w tym śmiesznego? A no to, że nikomu zdaje się to nie przeszkadzać w snuciu własnego wątku, ważnego tylko dla niego samego. Jest śmiesznie i strasznie. Strasznie i śmiesznie. Przecież nikt nikogo nie kocha, chociaż każdy chce być kochany i miłości potrzebuje. (...) Kolęda przy stole wigilijnym nie jest już witaniem nowonarodzonego Boga, ani nawet wyrazem więzi rodzinnych. Jest czymś anachronicznym. Lecz w opustoszałym miejscu nie pojawiło się nic innego. Nie ma w tym świecie niczego prawdziwego. Wszystko co jest, jest fałszywe i skłamane. Nawet śmierć.(Jacek Bomba)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji