Artykuły

Warszawa. Spektakle Polonii znów na placu Konstytucji

Trwają próby do plenerowego spektaklu "Związek otwarty" w reżyserii Krystyny Jandy i Marii Seweryn. Jedną z ról gra młoda aktorka Weronika Nockowska.

Warszawscy teatromani znają Weronikę Nockowską ze świetnych ról w przedstawieniach przygotowanych przez Agnieszkę Glińską: "Moralności pani Dulskiej" w Teatrze Współczesnym (Juliasiewiczowa), dyplomowych "Opowieści Lasku Wiedeńskiego" pokazywanych w Collegium Nobilium (Waleria), a po wakacjach będzie można ją zobaczyć w Teatrze Telewizji "Trzy siostry", w którym gra Nataszę.

Rozmowa z Weroniką Nockowską

Izabela Szymańska: Niełatwo lubić twoje bohaterki, zawsze jątrzą.

Weronika Nockowska: To jest ekscytujące, zagrać postać, która nie jest kryształowa, widz nie polubi jej od pierwszego wejrzenia. Nie jestem w komfortowej sytuacji aktorki, która przebiera w propozycjach i wyławia te jak najbardziej interesujące, tak mnie po prostu reżyserzy obsadzają i to jest ciekawe.

Czytając "Trzy siostry", najmniej sympatii miałam dla Nataszy - bratowej sióstr.

- Ja na początku też, ale praca nad rolą to spotkanie aktora i reżysera. Zaczynając pracę nad Teatrem Telewizji, myślałam, że Natasza to taka prostaczka, że nigdzie się z nią nie spotykam: jestem mądrzejsza, lepsza. Nic dziwnego, że te fantastyczne trzy siostry ją wyśmiewają.

Reżyserka Agnieszka Glińska od razu przekreśliła taką perspektywę i narysowała osobę, w której się zakochałam. Odkryłam, że mam w sobie coś z Nataszy i że ona mi bardzo imponuje. To mocno stąpająca po ziemi, normalna kobieta, która walczy o szczęście na taką miarę, na jaką jest je sobie w stanie wyobrazić. Chce, żeby był porządek w domu, żeby było w nim ładnie, żeby dzieci były radosne i zdrowe, żeby mąż ją kochał, chce się czuć atrakcyjna. Po prostu chwyta się życia. Praca z Agnieszką jest inspirująca, bo ona odziera myślenie o postaci ze wszystkich stereotypów i znajduje pod spodem żywego, bardzo niejednoznacznego człowieka.

A Juliasiewiczowa z "Moralności pani Dulskiej"?

- Ona naprawdę Zbyszka rozumie, wie, co to znaczy być ściśniętym w mieszczańskich pętach. Zna tę potrzebę wyzwolenia, wyrwania się, musi czasem poszaleć, zatracić się, przekroczyć granicę. Jest jedyną osobą, która potrafi mu pomóc, sama świadomie wybrała pokrętną drogę kompromisu z życiem.

Akademię Teatralną skończyłaś dwa lata temu, ale już wcześniej miałaś doświadczenia sceniczne.

- Kilka lat spędziłam w młodzieżowym teatrze u Anny Dziedzic działającym w Mazowieckim Centrum Kultury i Sztuki. Miałam też intensywne życie jako widz, bez przerwy chodziłam do teatru, była faza teatru Jerzego Grzegorzewskiego, Krzysztofa Warlikowskiego, Krystiana Lupy, Agnieszki Glińskiej, teatrów alternatywnych, na "H." Jana Klaty grane w gdańskiej stoczni pojechałam trzy razy. Byłam takim "przyjacielem teatru".

Teraz przed tobą nietypowe wyzwanie: "Związek otwarty" będzie grany na scenie tuż przy ruchliwej ulicy.

_ Podczas prób za każdym razem kiedy, nawet niechcący, próbuję zagrać psychologicznie, natychmiast pani Krystyna Janda albo Maria Seweryn ścinają ten pomysł. Bo co z tego, że to jest szlachetne, skoro w przestrzeni pełnej samochodów i autobusów się nie sprawdza. Wszystko trzeba pomnożyć przez dziesięć: w geście, głosie, intencji.

Konwencja "Związku otwartego" jest pomiędzy farsą a komedią dell'arte. Podziwiam Włochów grających np. Goldoniego i czuję, jak bardzo muszę się starać, żeby zdobyć się chociaż na połowę takiej cyrkowej ekspresji i odwagi, jaką oni mają.

Jaką tu grasz bohaterkę?

- Bardzo emocjonalną i wybuchową. Ona traktuje życie śmiertelnie poważnie, więc kiedy układa się nie po jej myśli, sięga po ostateczne rozwiązanie i nieustająco usiłuje popełnić samobójstwo. Paradoksalnie ma też duży dystans do siebie i swojej historii, potrafi o niej opowiadać z cierpkim poczuciem humoru.

To historia małżeństwa, które już ma pewien staż i mąż jest znudzony żoną. Pragnie ją zdradzać, ale nie chce się z nią rozstawać. Chce więc namówić ją na związek otwarty: mogą prowadzić swobodne życie na boku, jednocześnie jedząc razem obiady, które ona mu ugotuje. Żonie się to nie mieści w głowie. On jest jej mężem, więc z nim chce uprawiać seks. Otwarcie mówi, że od wieków się nie kochali, chociaż ona się stara, szykuje, a mimo wszystko mu spowszedniała. Nie kręci ją, żeby wychodzić na ulicę i szukać sobie kogoś innego na siłę. Ale w końcu się zgadza. Romanse na początku jej nie wychodzą, bo trafia albo na za starych, albo za młodych, albo niedorajdów. Wreszcie udaje się jej znaleźć odpowiedniego kandydata, ale wszystko wskazuje na to, że to nie będzie sam seks, tylko ona realnie się angażuje. Kiedy mąż się dowiaduje, to szlag go trafia, nie może się z tym pogodzić i robi wszystko, by jej to uniemożliwić. Role zostały dość jasno rozdane - ja jestem ta dobra, mądra i świadoma, a on ten zły i głupi.

* Teatr Polonia, scena na placu Konstytucji, "Związek otwarty" Franca Rame i Dario Fo, reżyseria: Krystyna Janda i Maria Seweryn, scenografia i kostiumy: Krystyna Janda. Występują: Weronika Nockowska, Otar Saralidze. Premiera: 16 lipca, godz. 17. Wstęp wolny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji