Uszyć buty Witkacemu
Witkacowscy "Szewcy" dramat pokazujący w krzywym zwierciadle mechanizmy rewolucji, za pointę miał zgrabny wierszyk: "Trzeba mieć duży takt, by skończyć trzeci akt". Pomiędzy tymi dwoma biegunami, polityką a żartem, rozgrywa się cała reszta. Historia dekadencji, przewrotu i nuworyszostwa, zgrabna seria obrazów, utrwalających groteskowy wymiar egzystencji skazanych na siebie szewców, księżny Iriny i prokuratora Scurvy, absurdalna gra społeczno-seksualna.
Cóż z tego, kiedy nie wszyscy zdają się o tym pamiętać. Co więcej, nie każdemu pisane jest znaleźć uzasadnienie wyboru repertuarowego wreszcie - co zdarza się najczęściej - nie wszyscy potrafią przekonać dowodnie, że mieli jakowyś cel, intencję, ideę artystyczną, kierującą ich poczynaniami inscenizatorskimi.
Taki właśnie przypadek zachodzi we wrocławskim przedstawieniu "Szewców", popełnionym jeszcze w 1982 r. przez młodego reżysera, który nb. wraca do "Szewców" po raz drugi w swojej krótkiej karierze. Żadną miarą nie da się powiedzieć, że szło tu o coś więcej, niż o wpisanie Witkacego do biografii młodego inscenizatora. Konsekwencje tego widoczne są gołym okiem w różnych planach spektaklu.
Po pierwsze, ci "Szewcy" są natrętnie dosłowni, wręcz skąpani w dosłowności interpretacyjnej i sytuacyjnej. To, co u Witkacego skrzy się kaskadą kalamburów, kipi gagami, poraża smakowitym kiczem, tu topi się w dosłowności gestu, wypowiadanego ze sceny słowa, a nawet w staroświecko-realistycznych gierkach. Aktorzy grają tego Witkacego z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, a nie dla dobrej, choć nie najweselszej zabawy. I to jest mankament kolejny. Tony krzykliwe, gesty płaskie, spodziewany efekt groteski zmieniają w podejrzany rodzaj komediowego humoru. No i wreszcie, co istotne w serii luźnych obrazów "z życia szewców" zgubiła się w końcu wielka, filozoficzna metafora dramatu.
Reżyser w tej sytuacji robi co może, a może, najłatwiej, dorzucić kilka obliczonych na efekt pomysłów, jak ten z wkraczaniem na scenek Dziarskich Chłopców... Świat totalnie groteskowy staje się światem totalnie nudnym.
Niestety, stało się tak, że z dobrej woli teatr uszył buty Witkacemu.