Artykuły

Tylko dla dorosłych

"Woyzeck" w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Jacek Wakar w Foyer.

Maja Kleczewska lepi swój teatr z brudu, wściekłości, rozpaczy i z odprysków popkulktury. Gdzieś na dnie, widoczne tylko dla tych, co chcą zobaczyć, zostały same resztki lepszych uczuć. Teatr to bezkompromisowy i w swej istocie do końca uczciwy. Ważne, że artystka idzie własną drogą. Zamiast dopasowywać się do mód, mówi swoim głosem. O współczesności opowiada poprzez Szekspira i Buchnera.

"Woyzeck" Kleczewskiej dzieje się tu i teraz - może w Kaliszu, może w jakimkolwiek innym mieście Polski B. Franek (Sebastian Pawlak) pracuje w zakładzie fryzjerskim, Maria (Agata Kubies) sprzedaje suknie ślubne. Jest zwyczajnie, szaro, nudno. Dziewczyny biegają do dyskoteki, ogoleni na łyso dresiarze szukają okazji do wypitki i rozróby. Ot, taka sobie codzienność. W kaliskim przedstawieniu wygląda ona z pozoru jak kronika małomiasteczkowych zdarzeń. Dopiero gdy się z bliska przyjrzeć, skóra cierpnie. Kleczewska portretuje świat do szpiku kości przeżarty złem. Zło jednak stało się tak banalne i oczywiste, tak rozpuściło się w magmie powszedniości, że przestaliśmy je rozpoznawać. A kiedy tak się dzieje, to znak, że jesteśmy w świecie, który nieodwołalnie osuwa się w przepaść.

Woyzeck i Maria nie pasują do tego porządku. Mówią o moralności na przykład, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo jest to niestosowne. Szczególnie kiedy Kapitan (Jacek Jackowicz) płaci fryzjerom za inne jeszcze usługi, a półnagi wymalowany Doktor (Szymon Mysłakowski) staje się oprowadzającym po perwersyjnym, zdeprawowanym świecie. Słowa Woyzecka są więc jak bełkot szaleńca, a jednak w kaliskim spektaklu mogą wybrzmieć do końca. I wtedy stają się już czymś więcej niż rojeniami chorego.

"Woyzeck" to trudniejszy spektakl niż opolski "Makbet" - poprzednia głośna inscenizacja artystki. Tam zło pokazywała w ekstremalnej formie, bo dotyczyło tylko zamkniętego kręgu bohaterów tej opowieści. W "Woyzecku" zło rozlało się na cały świat. Nie ma nikogo, kto pozostałby nieskażony.

Niektórzy przedstawiają Kleczewską jako skandalistkę, sprowadzając jej teatr do modnych haseł. To prawda, że jej przedstawienia wywołują burzę w szklance wody, podsycane przez różnych światłych dziennikarzy i panie nauczycielki. Nie ma się jednak czym podniecać. Tak to jest, kiedy się robi teatr dla dorosłych. I wcale nie o metrykę tu chodzi.

I jeszcze jedno. "Woyzeck" to kolejny sukces kaliskiego zespołu. Kilka miesięcy temu na tej scenie wystawiono znakomitych "Wybranych" Agaty Dudy-Gracz wg Geneta. Słowem, w Kaliszu jest już teatr nie do zlekceważenia. Dyrektorze Czechowski, chapeau bas!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji