Artykuły

Ameryka odkrywa śmierć…

… i czyni z niej natychmiast temat widowiska. Komercyjnego, jak to ma miejsce w Aniołach Ameryki Tony’ego Kushnera, sztuce o homoseksualistach, AIDS, wielkiej polityce, machlojach finansowych, miłości, wierności, lekomanii i o czym tam jeszcze. I bardziej szlachetnego — co jest przypadkiem Trzech wysokich kobiet, najnowszej sztuki Edwarda Albeego.

Utworem tym głośny w latach 60. dramaturg (Kto się boi Wirginii Woolf, Maleńka Alicja, grane i na polskich scenach) przypomniał o sobie po dwudziestu z górą latach. I przypomniał z sukcesem: Trzy wysokie kobiety wyróżniły wszystkie możliwe gremia, z prestiżowym Pulitzerem na czele. 26 i 27 marca br., w Międzynarodowym Dniu Teatru, oba te głośne w Ameryce hity wystawił Teatr Wybrzeże w Gdańsku, specjalizujący się od niejakiego czasu w polskich prapremierach głośnych sztuk zachodnich, jak np. ubiegłoroczna Arkadia Stopparda.

Jest czymś zadziwiającym renesans mało rozrywkowego, przyznajmy, tematu właśnie na gruncie amerykańskim. Cywilizacja od początku nastawiona na użycie i konsumpcję, pragmatyczno-optymistyczna w swojej filozofii, w sposób niejako naturalny odsuwała motyw śmierci na margines. Dopiero lęk wywołany rozprzestrzeniającą się epidemią AIDS — która w pierwszym ataku dotknęła homoseksualistów (a jest to w dzisiejszej Ameryce wielomilionowa subkultura), spowodował otrzeźwienie.

To, że amerykańscy twórcy kultury masowej potrafią każdy temat przemienić w szlagier, było wiadomo mniej więcej od Jesus Christ Super Star. W Aniołach Ameryki mamy do czynienia ze skandalicznie nie zasłużonym marnym końcem dobrego Amerykanina, i to nie jednego. Nawet różniącego się od ogółu w swych seksualnych upodobaniach. Tym niemniej, w rozpisaniu na postacie zgoła po amerykańsku modelowe, uosabiającego krzyczącą niesprawiedliwość losu, jaką jawi się śmierć w wyniku AIDS. To, co spotyka zarówno wziętego prawnika Roya Cohna, robiącego zawrotną karierę m.in. za pomocą mediów i gigantycznych oszustw finansowych, jak artystę Priora, przyjaciela młodego Żyda Louisa, to wręcz apokalipsa. Tragedia na miarę grecką.

Z zamierzoną przez autora panoramicznością teatr dał sobie radę średnio. Widoczne reżyserskie szwy przeszkadzały w płynnym odbiorze tego iście amerykańskiego komiksu z wieloma dobrymi rolami. Począwszy od Roya — świetny we wcieleniu wulgarnego obrzydliwca, karykatury amerykańskiego stylu życia Jerzy Kiszkis, poprzez umierającego na okrutną chorobę młodego Priora — Jacka Labijaka, po delikatną Katarzynę Łukaszyńską, przekonującą w roli zaniedbywanej żony, i po Joego Jacka Mikołajczaka. Spektakl dłużył się zwłaszcza w drugiej części, mimo pomysłowej i przestrzeniorodnej scenografii z czarnego pleksi Marka Chowańca i bardzo dobrej, dynamicznej muzyki Briana Locka. Zmiany dekoracji (miejsc akcji) przy podniesionej kurtynie wybijały z nastroju poszczególnych scen, montowanych na zasadzie filmowych stop-klatek przez reżysera Wojciecha Nowaka.

Zupełnie innym w tonie i teatralnie „domkniętym” spektaklem okazały się Trzy wysokie kobiety na Scenie Kameralnej w Sopocie. Bardzo intymny dyskurs Albeego o nieuchronności przemijania i wieńczącej wszystko śmierci był prowadzony z perspektywy trzech kobiet w różnym wieku. Stojąca nad grobem pani A. opowiada swoje życie — dzieje małżeństwa z bogatym, starszym od siebie mężczyzną i perypetie z krnąbrnym synem — prawdopodobnie córce, dziś 50-letniej, oraz wnuczce, zaledwie poznającej życie damie po dwudziestce. Spektakl z dyskretną muzyką J. K. Pawluśkiewicza, w udanej, surrealizującej gdzie należy scenografii Jacka Baszkowskiego, stał się niezaprzeczalnym triumfem wszystkich trzech aktorek. W czym niewątpliwie miał swój udział subtelny i po amerykańsku jędrny tekst, przyswojony polszczyźnie przez Małgorzatę Semil z wyczuciem wszystkich jego smaczków.

Prym w tercecie pań wiodła ekscytująca i wspaniale władcza Halina Winiarska, postarzona przez reżysera Michała Kwiecińskiego i autorkę kostiumów Marlenę Skoneczko. Sekundowały wybitnej aktorce pełna melancholijnej rezygnacji — i poezji — Joanna Bogacka, pani B., i buntująca się przeciw żałosnemu widowisku odpływu i zamierania sił żywotnych dziewczyna Anny Bielańskiej. Młoda aktorka dopiero po przerwie sprostała znakomitym partnerkom. W sumie to piękne, po ludzku mądre i atrakcyjne teatralnie przedstawienie Teatr Wybrzeże może zaliczyć do sukcesów. Również idei przyswajania polskiej publiczności głośnych w świecie sztuk nie sposób nie przyklasnąć. Nawet wówczas, gdy okazuje się, że nie wszystko złoto, co się świeci.


Tony Kushner Anioły Ameryki, reż. Wojciech Nowak, scen. Marek Chowaniec, muz. Brian Lock; Edward Albee Trzy wysokie kobiety, reż. Michał Kwieciński, scen. Jacek Baszkowski, muz. Jan Kanty Pawluśkiewicz, Teatr Wybrzeże, premiera 26 i 27 marca 1995

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji