Artykuły

Konieczny reżyseruje Osiecką

Jeśli tego, co się szykuje w Krakowie nie nazywa się jeszcze wydarzeniem, to pewnie dlatego, by nie zapeszyć.

A rzecz jest zaskakująca, nawet personalnie! Bo - oto znakomity, ceniony i lubiany kompozytor muzyki filmowej i teatralnej, a nade wszystko autor pięknych pieśni "piwnicznych" (chodzi o "Piwnicę pod Baranami" oczywiście) - Zygmunt Konieczny debiutuje jako reżyser teatralny!

Można by właściwie skwitować ten fakt jednym słowem: nareszcie! Albo wyrazić zdziwienie, że dotychczas ten współtwórca największych sukcesów Starego Teatru (przynajmniej od "Dziadów" Konrada Swinarskiego - do "Nocy Listopadowej" Wajdy) nigdy nie próbował swych sił w reżyserii. Dlaczego?

- Dlatego, że to nie jest moja dziedzina. Moja rola kończy się w chwili postawienia "ostatniej nuty" do "ostatniego słowa" tekstu czy inscenizacji.

A jednak udało się namówić kompozytora, by wyszedł poza tę swoją dziedzinę. Namówił go, albo nawet "zaraził go" swoim pielęgnowanym od dawna, pomysłem ustępujący już dyrektor Teatru im. Słowackiego - Jerzy Goliński. Konieczny zgodził się nie dlatego, żeby to była szansa spojrzenia na teatr od innej strony. Nawet nie dlatego, że z natury człowiekiem jest zgodnym, ale z tego powodu, iż w tzw. cichości ducha miał nadzieję namówić kogoś z kolegów na reżyserowanie wtedy, gdy już wszystko muzycznie i tekstowo będzie wiadome.

Teraz nawet się nie przyznaje do tego drobnego wybiegu. Bo nowy, wchodzący właśnie dyrektor Teatru Słowackiego, Bohdan Hussakowski przyklasnął całemu pomysłowi ochoczo i... nie ma wyjścia: trzeba reżyserować.

Krakowskie plotki krążyły też dookoła formy spektaklu. Wieść niosła, że Konieczny napisał operę i tę operę wyreżyseruje. Tylko jego przyjaciele wiedzieli, że nie jest to możliwe - niechęć Zygmunta do oper jest bowiem znana od lat! A więc?

Otóż za sprawą znanej i popularnej Autorki... warszawskiej (no proszę, a są jeszcze tacy, którzy uważają, że warszawsko-krakowskie duety nie są możliwe!), czyli Agnieszki Osieckiej, "wróci" do Krakowa, niegdyś krakowski, a wcześniej "europejski" artystyczny prowokator, cygan i dekadent - jednym słowem Stanisław Przybyszewski. Ten powrót będzie niemal dosłowny, albowiem poetka pisząc sztukę na podstawie "Śniegu" Przybyszewskiego, posłużyła się nim samym, jako postacią i wprowadziła go na scenę.

Czym "Śnieg" może być dzisiaj? Ta obyczajowa "fatale atraction" sprzed 90 lat, porównywana niegdyś nawet z dramatami Ibsena? Czym sam Przybyszewski może być dzisiaj: niegdyś wielbiony, potem pogardzany, ale wciąż przecież obecny w kulturze? Czym może być to niespodziewane wspomnienie niegdysiejszego modernizmu? Nasz wiek nie kończy się tak barwnie jak tamten. Nasz "fin de siecle" jest brzydki i ponury, a nawet pozbawiony tamtej, urokliwej sztuczności.

Zygmunt Konieczny realizuje coś, co dyr. Goliński określi jako "dramat muzyką pisany". Spojrzał bowiem kompozytor na rzewną symbolikę tamtej obyczajowej fabuły, w której jest "on", "ona" i "ta trzecia", a także "dobra niania" - a całość jest najprawdziwszym dramatem obojętności ludzkiej - i wymyślił ponad jękiem tych dawnych, zbolałych dusz rzecz znakomitą: otóż każda z postaci będzie charakteryzowana surową, zrobioną pod postać muzyką! Na scenie, w dramacie będzie to wyglądać, jak swoista "walka dźwięków". Wielostylistycznosć, odmienność materii muzycznej będzie odzwierciedlać odmienność charakteru kolejnej postaci. I jeśli ktoś zechce odbierać dramat jako obojętność między ludźmi, niemożność porozumienia się itd. - to wszystko to "usłyszy" już w samej muzyce. Nie tylko monologi, czy dialogi, ale i charaktery - rozpisane są muzyką. Już dziś, na próbie wygląda to imponująco. Muzyka jest wszechobecna, wypełnia teatr szczelniej, niż mogłaby to zrobić publiczność. A jeszcze oprócz muzyki będzie przecież plastyczna kompozycja Anny Sekuły - a w ramach tej kompozycji całe tło dramatu wymyślone jako galeria istniejących i zmieniających się postaci symbolicznych! Będzie choreografia Agnieszki Łaskiej i Jerzego Birczyńskiego. Będą wreszcie, czy przede wszystkim - główne postaci: Przybyszewski, czyli Tadeusz Zięba, Bronka - Mariola Pietrek (rok po Szkole Teatralnej), Tadeusz (Andrzej Bryg), Ewa (Lidia Bogaczówna - ciekawe, czy kompozytor zauważy, że ta aktorka ma głos idealny dla jego pieśni piwnicznych?) i niania Makryna (Beata Wojciechowska). Współpracuje też z Koniecznym student krakowskiej reżyserii - Stanisław Świder.

Premiera na przełomie września i października.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji