Żywa siła martwych dusz
Niewątpliwie - są "Martwe dusze" arcydziełem Gogola, arcydziełem satyry bezkompromisowo, bezlitośnie wymierzającym razy celne i bolesne. Intencja pokazania takiego utworu na scenie idzie po myśli wielu teatrów zaangażowanych, służy bowiem repertuarowi klasyki społecznej, postępowej, zbuntowanej, a zarazem żywotnej i mogącej nawet opornego widza zbliżyć do teatru.
I niewątpliwie - odznaczają się "Martwe dusze" fabułą obfitującą w zdarzenia, dającą szansę na stworzenie widowiska realistycznego, a zarazem satyrycznie wyjaskrawionego. "Martwe dusze" są jakby dopełnieniem "Rewizora", jeszcze bardziej jadowitym zdemaskowaniem gubernialnej Rosji lat współczesnych pisarzowi. Ich realizm jest okrutny i złowrogi. Jeżeli po "Rewizorze" mogły jeszcze ocaleć zachowawcze pobudki Gogola, to po "Martwych duszach" sprzeczność okazała się nie do pogodzenia. Jak wiadomo, zakończyła się ona całkowitą klęską idącego na apologię caratu pisarza.
I niewątpliwie - tkwi w każdej przeróbce "Martwych dusz" na utwór teatralny materiał na wiele ról charakterystycznych, pociągających aktorów, obiecujących im sukces i "wygranie się". Przykład: powodzenie adaptacji "Martwych dusz" na scenach rosyjskich, dowodzące nieodparcie, że dramaturgiczne walory tkwią w "Martwych duszach" niemałe.
Niemniej - Gogol napisał "Rewizora" jako komedię, a "Martwe dusze" jako powieść. To też coś znaczy. Faktura "Rewizora" jest czysto dramaturgiczna; faktura "Martwych dusz" czysto epicka. W teatrze radzono już sobie nie z takimi trudnościami - vide usceniczniona "Lalka", "Wojna i pokój", ba, nawet "Ulisses" Joyce'a. Ale z "Martwymi duszami" jest jeszcze inna trudność: treść tej powieści satyrycznej, nasyconej realiami życia obyczajowego, jest równocześnie statyczna z punktu widzenia dramaturgii; a raczej estradowa, bo zbudowana przede wszystkim na jednej sytuacji (skupywania "martwych dusz" przez Cziczikowa), rozbudowanej w szeroką panoramę ludzkich charakterów, ale jednak powtarzającej się w swojej konstrukcji.
Wcale więc skomplikowaną, a tym bardziej odpowiedzialną rolę mieli August Kowalczyk i Jan Kurczab, adaptując genialną satyrę Gogola dla polskiego teatru - zwłaszcza wobec istnienia licznych radzieckich adaptacji. Tak się złożyło, że żadnej z tych adaptacji nie widziałem na scenie. Tym łatwiej mi odczuwać, że inscenizacja w Teatrze Polskim grzeszy pewną rozwlekłością, której Władysław Hańcza zabiegom reżyserskiego ołówka nie poddał. W dobrze pomyślanych dekoracjach Cziczikow krąży od obszarnika do obszarnika, skupuje martwe dusze, akcesoria każdej wizyty są różne - typy ludzkie, z którymi Cziczikow ma do czynienia, bardzo różne - ale sytuacja jest tożsama i widz daremnie czeka na odmienne spięcia dramatyczne. Następują one w scenie balowej, inscenizowanej rozrzutnie, i też trochę przeciągniętej. A potem wracamy - nadzwyczaj sprawnie pod względem technicznym, brawo zespół techniczny! - do narracji powieściowej, którą kończy liryczny epilog, nie bardzo na miejscu w klimacie całego widowiska, i wygłaszany zbyt kameralnie.
Cziczikow to pierwszy w literaturze rosyjskiej z galerii niebieskich ptaków i pełnych fantazji kombinatorów, których listę zamknął wspaniały Ostap Bender z czasu NEP-u. Cziczikow swoje paskudne machinacje uprawia z polotem, Wieńczysław Gliński interpretuje go jako świetnego psychologa i kutego na cztery nogi franta, który by i diabła okantował; bardzo udana rola, z minimalną dawką karykatury, za to eksponująca umiejętności wirtuoza, grającego nieomylnie na ludzkich przywarach, ludzkich skrytych cechach charakteru.
Gliński prawie nie schodzi ze sceny, ma rolę-monstre. Partnerzy grają epizody, mające zbiorowo zilustrować ohydę obszarniczo-pańszczyźnianych stosunków w Rosji mikołajowskiej. Satyra Gogola jest przeraźliwie ostra. Tkwią już w niej przesłanki klęski jaką krnąbrny autor poniósł w walce zarówno z cenzurą carską, jak z przenikliwością własnego wzroku. Aktorsko te sceny wędrówki Gogola przez piekło ówczesnej Rosji wygrywane jest raz słabiej raz mocniej, w każdej scenie nie bez atutów rodzajowości. Mnie osobiście najbardziej zgodnym z portretem oryginału wydał się Sobakiewicz Leona Pietraszkiewicza. Również Tadeusz Fijewski narysował bardzo wyraziście plugawego skąpca i kutwę Pluszkina, a Maria Żabczyńska sylwetkę chciwej, ciemnej staruchy Koroboczki. Poczet ziemian w kontakcie z podejrzanymi interesami Cziczikowa uzupełnia Marian Wyrzykowski jako Maniłow i Stanisław Jaśkiewicz w roli Miżujewa. Ważna rola ziemianina Nozdriewa przypadła Stanisławowi Jasiukiewiczowi: był w niej pijacko rozlewny, zawadiacko otępiały kartograjstwem i nieróbstwem, a równocześnie zachłanny, groźny i niebezpieczny, bo nieobliczalny. Wśród wielu osób, zgromadzonych na balu, wyróżniła się dystynkcją Gubernatorowa Zofii Barwińskiej.
Muzyka Augustyna Blocha nie po raz pierwszy wydała mi się bardzo mocno wrośnięta w miąższ odgrywanej sztuki. Malowidła Teresy Roszkowskiej funkcjonalne, fryzury pań fantazyjne.