Artykuły

Łzy w ładnym opakowaniu

W otoczce pewnej ekscytacji i zaciekawienia odbyła się w Teatrze im. Stefana Jaracza polska prapremiera sztuki Rainera Wernera Fasabindera - "Gorzkie łzy Petry von Kant". W sztuce występują jedynie kobiety, jej tematem jest szaleńcza miłość tytułowej postaci do młodej dziewczyny. Wasz sprawozdawca jest w kłopocie, ponieważ dwoma poprzednimi zdaniami wyczerpał całą treść dzieła, które obejrzał na scenie. Być może jest nieczuły na takie wyrafinowane gry psychologiczne, jakimi się zajął nieżyjący już, głośny - zwłaszcza ze swej reżyserskiej działalności w filmie - autor. Proszę więc ewentualnych miłośników studiowania dewiacji psychicznych na tle seksu o wybaczenie.

Dramaturgia utworu pozostawia - w moim odczuciu - wiele do życzenia. Konstrukcja sztuki bardziej przypomina nowele czy inną narracyjną prozatorską formę niż utwór dramatyczny. Nie dziwię się przeto, iż reżyser przedstawienia l jednocześnie autor dekoracji robił wszystko, co można, by przynajmniej widz miał co oglądać. Ale jak długo można przyglądać się nader rajcownemu wnętrzu pracowni projektantki mody jak długo można oglądać wymyślne kreacje występujących pań, a nawet hojnie odsłaniane detale intymne bielizny?

Na szczęście grająca główną rolę Bożena Rogalska tworzy interesującą sylwetkę współczesnej kobiety, pokazuje, jak ta silna i samodzielna, pewna siebie istota pod wpływem bezsensownej namiętności zmienia się w rozdygotanego i bezwolnego człowieka. Mniej przekonująca była zaś jej partnerka - Bożena Miller-Małecka jako Karin Thimm. Karin jest zwiewna i delikatna, niemal obłoczek, podczas gdy według tekstu jest to dziewczyna przewrotna, zimna i cyniczna. Być może aktorka chciała pokazać na czym polega coś takiego, jak "słodziutkie niewiniątko". Zabrakło jednak pewnego wyrafinowania w grze, które by dawało widzowi znać, ze właśnie o to chodzi.

W roli Walerii von Kant, matki Petry, występuje Alicja Zorner, córkę Gabrielę gra Grażyna Walasek, przyjaciółkę Sydonię - Zofia Tomaszewska, a tajemniczą postać ofiarnej aż do zatracenia pomocnicy Marleny - Zofia Kopacz-Uzelac.

W programie teatralnym wyłożona została filozofia tej srtuki. Z obowiązku recenzenckiego obiektywizmu przytoczę ją teraz, choć bez zbytniego przekonania. Oto fragment tekłtu: "Dążenie do uczestnictwa w niegdyś męskich konkurencjach, w wyścigu karier, w walce o sukces - uniemożliwia kobietom Fassbindera osiągniecie tego, czego w istocie pragną najsilniej - miłości. Gorzkie łzy Petry von Kant pokazują zaledwie substytut uczucia; nie dlatego nawet, że przedmiotem zabiegów Petry jest inna kobieta, lecz dlatego, że treścią tych zabiegów jest tylko posiadanie. Petra sprzeniewierza się swojej kobiecości nie przez wybór obiektu, lecz przez rodzaj praktykowanej zaborczości; i to dopiero Fassbinder uważa za niezgodne z naturą, za nienormalne".

Łatwo zauważyć, że społeczne podglebie doświadczeń Petry von Kant jest dość odległe od rzeczywistości, w której przychodzi nam żyć. Oglądanie tej sztuki w teatrze nieodparcie kojarzyło mi się z przeglądaniem ekskluzywnych żurnali mody, z którego to przeglądania nic więcej nie wynika poza czasem zdumionym rozchyleniem ust...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji