Artykuły

Corneille przejrzany i poprawiony

"Polieukt" w reż. Jorge Lavelli'ego Warszawskiej Opery Kameralnej w Teatr Capitole w Tuluzie. Pisze Maurice Salles w ForumOpera.com.

Pascal (zm. w 1662 roku), chciał napisać "Apologie religii chrześcijańskiej". A przecież zrobił to przed nim już w 1642 roku Corneille, pisząc tragedię "Polyeucte". W ostatniej scenie Sewer zapowiada, że wstawi się u cesarza, aby ten zaprzestał prześladowań chrześcijan. Czy to dlatego Jorge Lavelli widzi w tym dziele "przyszłego ducha tolerancji"? To co najmniej osobliwe przekonanie prowadzi go do wyobrażenia szczególnego finału: gdy kaci wiodą Polieukta na śmierć, Sewer wkracza i zwraca się do publiczności: "Uszanujmy każdą wiarę. Uznajmy każdą wiarę". A wszystkie postaci, także nieżyjący już Neark i chór, odpowiadają: "Cieszmy się pięknem, prawem i miłością".

To zakończenie w formie finału rewiowego, nawet jeśli zgadzamy się z jego przesłaniem, pasuje jak wół do karety na końcu dzieła, w którym kompozycja muzyczna udanie dąży do stworzenia nastrojów zgodnych z treścią dramatu Corneille'a, któremu, sądząc z napisów, polska wersja jest wierna. Słowo pisane nie ma w sobie nic odpychającego; jak pisze Zygmunt Krauze "muzyka jest całkowicie poddana słowu... które jest podstawą do wszystkich muzycznych pomysłów, motywów, dynamiki, tempa. [Mam] upodobanie do małych interwałów, [cenię] akcenty na pierwszej sylabie lub pierwszej nucie w grupie, powracanie do motywu niezależnie od postaci". Muzyczny język wspiera śpiewaków krok po kroku: nagłe pauzy i barwy wyrażają zamęt i konfuzję. Z początkowego tanga ostatniego duetu Pauliny i Polieukta, z akcentami przypominającymi styl Czajkowskiego, słuchacz zapamięta zarówno pewność, z jaką kompozytor miesza akordeon, marimbę i fortepian z tradycyjnymi głosami instrumentalnymi, jak i jego mistrzostwo w dobieraniu barwy głosów i respekt dla możliwości wokalnych śpiewaków, od których nigdy nie żąda rzeczy niemożliwych.

Bez tego niestosownego finału dzieło respektowałoby jedną z zasad tragedii klasycznej: jedności stylu (decorum), do której przyczynia się praca scenografki. Nawet jeśli w przeciwieństwie do tego, co mówi Krauze, zasada jedności miejsca nie jest przestrzegana, scenografia, którą stworzyła Marlena Skoneczko, kreuje atmosferę zagrożenia, zamkniętej przestrzeni i spisku, które są właściwe tragedii. Płaszczyzny błyszczą głęboką czernią odbijają światło i dają efekty lustrzane: zamykają centralną część, do której można mieć dostęp z boków, jeśli przesunie się przepierzenia, albo poprzez cztery stopnie w głębi sceny. Marlena Skoneczko zaprojektowała także kostiumy: czarne lub białe dla chóru, a także wspólny kostium dla czterech chórzystów. Kolory pomagają określić bohaterów według ich roli lub stanu duszy. Eleganckie szaty Pauliny odzwierciedlają jej rangę.

Światła, które zaprojektował Jorge Lavelli, wydobywają efekty wizualne i tworzą atmosferę estetyki, która cieszy zmysły widza, co stoi w sprzeczności z celami tragedii. Jego reżyseria jest harmonijna, poczynając od wstępu w formie tanga, kiedy to w klatce jakby utkanej ze szklanych paciorków Polieukt i Neark całują się gwałtownie. Wejścia i wyjścia bohaterów płynnie następują po sobie, w harmonii z muzyką według struktury zaplanowanej przez Corneille'a, z tą różnicą że wydarzenia opowiedziane w tragedii w operze są pokazane na żywo, na przykład chrzest Polieukta albo profanacja świątyni. Wątek relacji homoseksualnej między dwoma mężczyznami, który kompozytor odkrył, wedle jego własnych słów, między tymi, których nazywa "protagonistami", a który Lavelli włączył do libretta, jest

oczywiście nieobecny w tragedii i wydobycie go na światło dzienne bardzo zmienia sens dzieła, tak samo jak, powtórzmy, finał opery.

Chór i orkiestra Warszawska Sinfonietta towarzyszą zespołowi solistów Warszawskiej Opery Kameralnej. Ci artyści brali udział w prapremierze dzieła w 2010 roku: pracowali nad nim razem z kompozytorem, więc ich interpretacja wynika z poznania jego najgłębszych intencji. Wszyscy oni są znakomici, łącznie z wykonawcami ról drugoplanowych. Aleksander Kunach wychodzi z honorem z roli Nearka, czyniąc wiarygodnym jego uniesienie miłosne, którym kompozytor obdarza tę postać. Andrzej Klimczak udatnie oddaje natrętną dwuznaczność Feliksa, ewoluującego pomiędzy strachem a pewnością siebie. Trudno zapomnieć siłę wyrazu Artura Jandy, który posiada subtelne zdecydowanie Feliksa, człowieka dobrej woli. Marta Wyłomańska bezbłędnie kreuje postać Pauliny, pełnej liryzmu i uczucia, wzruszającej nawet w krzykach zamętu. W końcu Jan Jakub Monowid, użyczający Polieuktowi swego kontratenorowego głosu, wybitnego samego w sobie, jest wiarygodny zarówno w roli zakochanego homoseksualisty, jak i w duetach z Paulina To on użycza swojego talentu temu neoficie, który pójdzie na śmierć wpatrzony w Niebo, do którego dąży.

Czyż można zarzucić Krauzemu i Lavellemu, że nie dochowali wierności duchowi oryginału? Można przynajmniej żałować, że nie zachowali ostrożności, jak Rossini i Tottola, którzy nadając tytuł "Hermiona" swojemu dziełu, przyznali sobie tym samym niezaprzeczalne prawo do adaptacji i nikt nie miał prawa im zarzucić, że nie byli wierni sztuce "Andromacha" Racine'a. To, na co pozwolili sobie librecista i kompozytor wobec dramatu Corneille'a, tytułując operę "Polieukt", można porównać do fałszywej nuty, która psuje wartościowy utwór i spektakl.

Tłum. Agnieszka Zagórska-Robert

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji