Artykuły

Wojna, czyli wolność

21 sierpnia 1939 r. Gombro­wicz przypłynął do Buenos Ai­res. Parę dni później wybuchła wojna. Toczące się w Europie działania odmieniły los pisa­rza. Nie miał już dokąd po­wrócić i turystyczna wyprawa przekształciła się w emigrację.

Razem z Polską upadło wiele form dawnego życia. W Ame­ryce Południowej formy te jeszcze trwały, ale wszyscy zda­wali sobie sprawę, że są one już puste - pozbawione treści i jakiegokolwiek uzasadnienia. Sytuacja, w której umiera sta­re, a rodzi się nowe, jest wy­marzona dla pisarza, który za swoją misję przyjął opisywa­nie zmagań niedojrzałości z dojrzałością, formy ze stawa­niem się. Nic nie było normą obowiązującą bezwzględnie, padały konwencje, nastała wolność wyboru.

Gombrowicz pisze o "Trans-Atlantyku": "Ja Gombrowicz zawieram znajomość z puto (pedek) zakochanym w mło­dym Polaku i okoliczności czy­nią mnie arbitrem sytuacji: mogę pchnąć młodzieńca w objęcia pederasty, lub spra­wić, by przy ojcu został, za­cnym i honorowym majorze polskim starej daty (...) Co wy­brać? Wierność przeszłości... czy wolność dowolnego stawa­nia się? Przykuć do dawnego kształtu - czy dać swobodę i niech robi ze sobą, co chce! Niech sam się stwarza! Dyle­mat kończący się w powieści wybuchem powszechnego śmiechu, który i tę formę - dy­lematu - przezwycięża."

Wybuchy powszechnego śmiechu (i to nie tylko podczas finału) towarzyszyły też adap­tacji scenicznej powieści. "Trans-Atlantyk" przełożony na język sceny przez Walde­mara Śmigasiewicza jest nadal charakterystyczną dla Gombrowicza błazenadą, czymś jak "wybuch śmiechu podczas pogrzebu". Sztuka zachowała wszystko co było istotne w powieści, ma dobre tempo i pyszne postaci. Właściwie powinienem był wymienić wszystkie: znakomity poseł Kociubicki kreowany przez Mariusza Żarneckiego, radca Posrocki (Bogdan Smagacki), Gonzalo (Stefan Iżyłowski)...Świetny był i sam Gombrowicz (Rafał Kowal), tylko czemu miał wąsy? Gorąco polecam Trans-Atlantyk - znakomitą, brawurowo zagraną sztukę rozgrywającą się w niepowtarzalnej scenerii teatru na plaży ("a z góry księżyc"). Premiera "Trans-Atlantyku" była jednocześnie przedstawie­niem jubileuszowym. Stefan Iżyłowski święcił 45-lecie, a An­drzej Richter 40-lecie pracy ar­tystycznej. Były więc laudacje, prezenty, wspólnie śpiewane "Sto lat" i długa standing ovation. Do życzeń dla jubilatów dołącza się "Głos Wybrzeża".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji