Artykuły

Malta. Dzień trzeci

Nad Jeziorem Maltańskim swój namiot rozstawił Zespół Artystyczny Ocelot. Pokazano dwugodzinne widowisko "Ocelot - The Spirit of Artistics", które sami artyści nazywają "artystyczno-akrobatycznym show" - po trzecim dniu festiwalu Malta specjalnie dla e-teatru pisze Paweł Sztarbowski.

W zapowiedziach można było przeczytać, że nie jest to jedynie popis cyrkowy, a akrobacje są tylko jednym ze środków użytych do opowiedzenia historii. Prawda jest jednak taka, że całość była popisem sprawności w skomplikowanych układach akrobatycznych, z klaunadą jako intermedium. Wszelkie układy przygotowane zostały rzeczywiście na bardzo wysokim poziomie, ale jeżeli ich twórcy mają ambicje artystyczne, to w tym spektaklu one się nie ujawniły. Wszystko bowiem robione było głównie po to, by zdobyć poklask. To zresztą w polskim teatrze dość typowe, a szczególnie w większości teatrów tzw. zawodowych, gdzie aktorzy zachowują się jak najtańsi klauni, byleby tylko zasłużyć na oklaski.

Nieopodal namiotu "Ocelota" miał też miejsce krótki performance "Last chance cafe" z gatunku stand-up comedy. Jest to gatunek teatralny zupełnie w Polsce nieznany. Polega na inicjowaniu przez artystę zabawnych sytuacji i wciąganiu publiczności do gry. Mademoiselle Bottleshot (Maureen Baas), która przygotowała ten mini-spektakl jest holenderską artystką mieszkającą w Australii. Sytuacja przez nią zainicjowana jest rodzajem randki w ciemno, podczas której partnerka musi wybrać tego jedynego spośród trzech kandydatów . Zanim to jednak nastąpi, są oni zobligowani do wykonania drobnych zadań, np. śpiewania czy tańczenia. Wszyscy uczestnicy wybierani są spośród publiczności. Na szczęście tego typu teatrzyk ma ambicje jawnie rozrywkowe i nawet nie próbuje poza nie wychodzić.

Zupełnym przeskokiem była "Portiernia" Teatru Ósmego Dnia jako spektakl zaangażowany i mówiący o współczesnym świecie. Przedstawienie odbywa się przy głośnej muzyce klubowej i w pewnym sensie można je traktować jako parodię clubbingu. Poza tym dość wyraźne są tu odniesienia do wejścia Polski do Unii Europejskiej i zamykania granicy wschodniej. Wydaje się, że z Europą jest tak jak z niektórymi klubami - nie każdy może tam wejść, gdyż odbywa się door selection. Stąd też pochodzi tytuł przedstawienia. Ci, którym udało się wejść przestają pamiętać, że inni pozostali za drzwiami, a własne wejście traktują jako powód do dumy. Aktorzy Teatru Ósmego dnia naśmiewają się z takiej sytuacji i demaskują tandetne schematy naszych zachowań, naszego zadufania w sobie i przeświadczenia o własnej świetności, wyrażanej zarówno po polsku jak i po angielsku, a czasem jednoczesne. W przedstawieniu zabrano si zostały też inne bolączki współczesnego świata, m.in. bezduszny rozwój kapitalizmu i gospodarki wolnorynkowej, ale także terroryzm, którego ciągła groźba została sparodiowana poprzez wypluwanie krwi na białe chusteczki. Całe przedstawienie było trochę zbyt nachalne i odnosiło się wrażenie, że w ciągu pierwszych dwudziestu minut zostało powiedziane już wszystko. Potem następowało ju tylko powielanie początkowych schematów. Mimo to tematy zasygnalizowane w spektaklu są bardzo ważne. Wszechogarniający konsumpcjonizm, echa wojen na świecie, do których przyzwyczajają nas codzienne wiadomości, próba zdehumanizowania człowieka poprzez uczynienie z niego automatu. Ważne jest, że ktoś mówi o tym głośno. Przy tym wszystkim warto zwrócić uwagę na ciekawą scenografię, zbudowaną z ruchomych platform, które raz były klubem nocnym, a kiedy indziej kojarzyły się z terminalem granicznym.

Na koniec wieczoru odbył się ostatni już koncert z cyklu "Qatsi". Tym razem była to "Naqoyqatsi" z 2002 roku. Ostatnia część trylogii poświęcona jest zderzeniu rzeczywistości ze światem wirtualnym. Struktura filmu poddana została ciekawemu zabiegowi, który sprawia, że nie wiadomo już co jest rzeczywiste, a przede wszystkim, czy cokolwiek jeszcze takie jest. Być może wszystko stanowi wirtualne odzwierciedlenie, symulakrum, które przejmuje funkcje rzeczywistości. Przedstawiona została wizja świata technokratycznego, gdzie to już nie człowiek stosuje technikę, ale to ona poprzez swą wszechobecność zagarnia przestrzeń ludzką. Dobrym wstępem do filmu było spotkanie z Godfreyem Reggio i Philipem Glassem, poprowadzone przez tegorocznego zdobywcę Oscara, Jana A. P. Kaczmarka. Reggio wyznał, że jego zdaniem żyjemy w świecie beznadziejnym, w którym dominacja siły i władzy doprowadziła do upadku wszelkiego indywidualnego elementu ludzkiego. Jednak nadzieją jest już samo zauważanie tego i mówienie o tym, bowiem świadczy to o odwadze. Zdaniem reżysera nasz język nie opisuje już świata, stał się zbyt ujednolicony. Prowadzi to do homogenizacji tradycji, światopoglądów, religii. Właśnie dlatego on sam zdecydował się na język przepływających obrazów, które bardziej adekwatnie opisują dzisiejszą rzeczywistość.

Na zdjęciu: "Portiernia", Teatr Ósmego Dnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji