Artykuły

Nowa brygada Nowego

Remigiusz Brzyk reżyseruje "Brygadę szlifierza Karhana": nowe otwarcie Teatru Nowego, nową inscenizację pierwszego tytułu sceny sprzed 59 lat. Dziś premiera.

Spektakl nie będzie pokazywany w Dużej Sali, ale w dawnym Domu Kultury "Kolejarz" przy ul. Andrzeja Struga 90. Zbigniew Brzoza, dyrektor artystyczny Nowego, znalazł tam salę prób - bo Nowy nie ma porządnej. W wakacje olejne liszaje zostały zdarte do reszty i ściany zyskały surowy czarny kolor: reżyser przekonał wszystkich, że to znakomite miejsce nie tylko na pracę, ale i na spektakl. Nad widownią - zaraz nad supernowoczesnym mikserem Allen&Heath - zawisł oryginalny biało-czerwony transparent, powiadamiający o premierze "Brygady szlifierza Karhana" 12 listopada 1949 r. Wtedy się wszystko zaczęło.

Szekspir - samouk

Vašek Kania był czeskim robotnikiem i pisarzem samoukiem, co skromnie przyznawał w programie do "Brygady". To działało na wyobraźnię. Andrzej Wydrzyński w "Trybunie Robotniczej" (19 listopada 1949 r.) przyznawał dramaturgowi punkty za pochodzenie: "Ojciec: dworski pastuch. Matka: dojarka we dworze. Ośmioro rodzeństwa. Nędza. [...] Dla naszej rzeczywistości nie wystarczyłoby Szekspira. Dlaczego [...] nie możemy rozprawić się z idealistycznymi i burżuazyjnymi poglądami na twórczość dramatyczną?".

Jak chce Maria Czanerle w książce "Teatr pokolenia", to właśnie "autentyzm i szczerość" sztuki, jej "reportażowa bezpośredniość i niekłamana żarliwość przypadły do serca młodym rewolucjonistom teatru". W 1949 r. spod skrzydeł Leona Schillera wyszła samokształceniowa Grupa Młodych Aktorów. Z niej, na przekór nestorowi polskiej sceny, wyłonił się Teatr Nowy. Eksperymentalny socjalistyczny ustrój teatralny. Zespół miał mieć dyrektora tylko formalnie; decyzje zapadały kolegialnie. Bogdana Majda wspominała: "Byliśmy zespołem o zakonnej regule. Skromność, bezpośredniość, ideowość w sprawach sztuki obowiązywały każdego". Wszystko, by jak manifestowali, "rzeczywistości politycznej służyć i być jej współtwórcami". W tym sensie Nowy miał stać się "wojującym i po raz pierwszy w Polsce teatrem robotniczym".

Bez dowodu osobistego

- Ostatnio byłem na próbie wznowieniowej we Wrocławiu - mówi Brzyk. - Wszyscy wokół pukają się w czoło: Co ty robisz? Jaką "Brygadę"? A tam przysiada się dwóch starych aktorów, którzy pamiętają powojenne czasy, i mówią: "Jak dobrze, że to robisz. Jak każdy chciał tam być!". Jak wielu chciało przeżyć to marzenie: nie chodziło o doklejane nosy i brody, ale wspólną sprawę - porównuje.

Pierwsze próby wspólne oglądanie archiwalnych kronik filmowych. Niemal żadnej pracy z tekstem. Budowanie jednorodnego zespołu z osób zatrudnionych przez kolejnych dyrektorów ostatnich dziesięciu lat: Zdzisława Jaskułę, Mikołaja Grabowskiego, Grzegorza Królikiewicza, Jerzego Zelnika...

Brzyk: - Osobą, która wykonała tu, nie wiem, czy nie największą robotę, jest Izabela Chlewińska z przyjętego przez Brzozę zespołu tancerzy Leszka Bzdyla. Dwa razy dziennie, przez pot, krew i łzy prowadziła ćwiczenia. Ciężka praca, bez patrzenia w dowód osobisty: od "Dymka" [Dymitra Hołówki, najstarszego wobsadzie - red.] po Michała [Bielińskiego, najmłodszego]. Pracowali, aż odbili czarną farbę na podłodze.

Wojna na czopy tłokowe

W jakiej sprawie to wszystko? Sztuka Kani dzieje się w czeskiej fabryce Sokołowo, produkującej silniki Diesla. W czynie realizacji planu pięcioletniego dwie brygady szlifierzy rywalizują na czas potrzebny na wyprodukowanie jednej części. Wieści z frontu skwapliwie podaje zakładowy radiowęzeł: "Szlifierze Karhan starszy, Fikejs i Zaruba, skrócili normy przy szlifowaniu czopów tłokowych z 12 minut na 8. Grupa młodych, towarzysze Karhan młodszy, Tulach Antoni i Koszek Bohusz, przyjęła normę starszych". Starego Karhana grał Józef Pilarski, młodego - Kazimierz Dejmek.

Pracują po 16 godzin. Jak w czasie wojny. "A to nie jest wojna? Plan pięcioletni - to nie jest wojna? [...] Czy to nie jest atak szlifierek na rewolwerówki? Czy to nie zwycięska ofensywa?".

Dzięki współzawodnictwu norma spada do sześciu minut na czop (z tolerancją do 15 mikronów), by - dzięki wysiłkom starego Karhana - spaść do czterech minut (z tolerancją do ośmiu mikronów). "Tato, jesteście stachanowcem!" - zachwyca się Jarka.

Naiwność i wzruszenia

Łatwo dziś kpić z naiwności dramaturga. Z tego, że Dejmek z Warmińskim zalecają: "Jeżeli sztuka wystawiana będzie np. przez zespół świetlicy włókniarskiej, to zespół ten musi się zapoznać z życiem i pracą swoich towarzyszy metalowców". Z tego, że - jak powiadamia "Trybuna Ludu" 19 stycznia 1950 r.: "Aktorzy często zaglądali do fabryki Wifamy, gdzie uczyli się od robotników, jak chodzić przy maszynie".

Ale na 153 spektaklach siedzieli głównie robotnicy, z którymi aktorzy rozmawiali po przedstawieniach. Ponieważ świadomie nie sięgali po tzw. wielki repertuar, uważając, że "w obecnym etapie rozwoju naszego państwa [...] wielki repertuar stanowią sztuki w rodzaju "Brygady szlifierza Karhana" [...], których problemy dorastają do wielkości naszych czasów, [...] pomagają ludziom w ich codziennej pracy". Nie mylili się. Starzy płakali, patrząc na przełom starego Karhana. Młodzi dopingowali młodego i jego brygadę. A obiboków portretował obibok Lojza ("fajeczka, ustęp, szwendanie się po warsztatach i majsterskie ceregiele przy wmontowywaniu każdego kawałka").

Gwiazdka z nieba

Jednak obok prostych robotników "Brygada" poruszała komunistyczną propagandę. Program teatralny obwieszcza triumfalnie: "W fabryce Sokołowo, na której akcja sztuki się rozgrywa, cała załoga przystąpiła po obejrzeniu Brygady do współzawodnictwa i dziś Sokołowo jest jednym z przodujących zakładów Czechosłowacji". Jakiś student napisał w teatralnej księdze: "Jestem reakcjonistą, ale przekonaliście mnie". Były też głosy sprzeciwu. Dejmek w "Głosie Robotniczym" 13 grudnia 1959 r. przyznał, że poczta przynosiła anonimy, a na sali rozrzucano ulotki "Precz ze sługusami Stalina".

Remigiusz Brzyk wzdycha: - Dziś przestrzeń obywatelskiej aktywności uległa erozji. Sam nie ufasz swoim gestom. Nasz spektakl to przestrzeń tęsknoty za czasami, w których ludzie wstawali i robili, dopóki nie przechwycił ich system. Byli dla niego jak gwiazdka z nieba.

Minister kultury i sztuki nagrodził spektakl milionem złotych, a prezydent Bolesław Bierut i premier Józef Cyrankiewicz orderem Sztandaru Pracy II klasy. Pilarski dostał Złoty Krzyż Zasługi.

Łomnicki i Fellini

Według "Brygady..." - nie tyle tekstu, ile jego łódzkiej inscenizacji - powstał film "Dwie brygady": o aktorach przygotowujących "Brygadę". Starzy wyjadacze sceny podchodzą do sztuki rutynowo. Młodzi (jak Dejmkowcy) podpatrują życie w fabryce. I na scenie, i w fabryce toczy się walka "starego" z "nowym".

Lista płac nie byle jaka: aktora Pietrzaka grającego Jarkę Karhana kreował Tadeusz Łomnicki; słowa piosenek napisał Julian Tuwim. Zaangażowanie nie byle jakie. Jak informuje "Film" (1950, nr 14), "w czynie lipcowym filmowcy polscy ukończyli produkcję filmu o 25 dni wcześniej". Reperkusje też nie byle jakie. Jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlovych Varach w 1950 r. nagrodziło film, gdyż ukazał, "jak dzięki współpracy artystów z robotnikami rodzi się nowa sztuka i wytwarza doskonalszy, socjalistyczny stosunek pracy".

- Gdyby ten scenariusz dostał się w ręce Federica Felliniego, powstałoby arcydzieło - ocenia Tomasz Śpiewak, dramaturg nowej wersji "Brygady". "Dwie brygady" mają potencjał dotarcia do tego, o czym mówi "A statek płynie" Felliniego, film o styku polityki i najbardziej abstrakcyjnej ze sztuk, opery, która ma także narodową włoską tradycję.

Nie wolno milczeć

Przy ul. Andrzeja Struga nie powstaje spektakl zaangażowany. Twórcy uważają, że demokracja zmieniła działanie polityczne teatru w wydmuszkę. Teatr polityczny nie jest dziś możliwy.

Brzyk argumentuje: - Dziś już nikt nie zamyka nikogo za powiedzenia tego czy owego. Z drugiej strony, w przestrzeni naszego kraju na przykład wypowiedzenie krytycznego zdania wobec Jana Pawła II sprawia, że jesteś traktowany jak człowiek nienormalny. Tego nie wolno robić. Temu zjawisku odpowiada pojęcie Denkverbot, o którym pisze Slavoj Żiżek. W tzw. demokracji o czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć. A w teatrze o czym nie można mówić, o tym nie wolno milczeć.

Śpiewak dodaje: - Histeryczne wyskoki zabierania głosu w teatrze w jakiejś konkretnej sprawie są tyle warte, co histeryczne wyskoki w sprawie Doliny Rospudy czy marszu równości. Demokracja hołubi pluralizm i wielogłosowość poglądów. Okazuje się jednak, że dużo się w niej mówi, by wszystko pozostało bez zmian.

Przy ul. Andrzeja Struga powstaje spektakl o marzeniach. O marzeniach tamtej teatralnej brygady, która zrobiła spektakl o brygadzie szlifierzy dla brygad włókniarek i została wykorzystana przez brygadę polityków. Aktorom podczas prób i na spektaklu towarzyszą Dejmkowcy: wydrukowane na tekturowych sylwetach zdjęcia aktorów spektaklu sprzed 59 lat w naturalnej skali.

Dziękuję za nieocenioną pomoc pani Zofii Plinkiewicz z działu literackiego Teatru Nowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji