Artykuły

Edyp - kat i ofiara

Po raz drugi zdarzyło mi się oglądać przedstawienie w warunkach dość osobliwych, a mianowicie gdy liczba aktorów na scenie (5 osób) znacznie przewyższała tęże na widowni (łącznie ze mną - 2 osoby).

W tych "komfortowych" warunkach oglądałam poznańską inscenizację tragedii Sofoklesa, należącą do arcydzieł literatury dramatycznej świata, "Król Edyp". Ten przejmujący dramat walki człowieka z losem, walki skazanej na przegraną człowieka - uzyskał u Sofoklesa wymiar najpełniejszy.

W inscenizacji poznańskiej Edypa znajdujemy w chwili gdy już od kilka lat króluje Tebom i jest małżonkiem (a zarazem synem, o czym nie wie) Jokasty (wdowy po Lajosie, poprzednim królu Teb, zabitym przez Edypa), z którą spłodził dzieci (jest ich ojcem a jednocześnie bratem). Bogowie zsyłają zarazę na Teby. Wysłany do wyroczni Kreon, brat Jokasty przywozi wieści, z których wynika, iż owa zaraza jest karą za grzech. I tak długo będzie trwała dopóki morderca Lajosa nie opuści miasta. I odtąd Edyp nie ustaje w wysiłkach poszukiwań mordercy i odkrycia tajemnicy. Przeklina zabójcę tym samym nieświadomie skazując siebie. Wszystkie metody, których użyją Jokasta i Edyp, aby zapobiec przepowiedni losu. nie tylko zwiodą, ale obrócą się przeciwko nim samym. W tej walce z przeznaczeniem przegrają. Ona popełni samobójstwo on oślepi

siebie.

Owo dążenie Edypa do odkrycia prawdy, choćby najstraszliwszej, ma w sobie coś heroicznego. Sofoklesowy Edyp to zarazem kat i ofiara, człowiek cierpiący za winę, której nie popełnił świadomie. A właściwie za sprawą swego charakteru, krewkiego temperamentu (gdyby nie nagły wybuch gniewu, a zarazem obrona dumy człowieczej, nie zabiłby Lajosa, swego ojca - jak się później dowiedział). Historia klęski Edypa to metafora ludzkiego losu.

Sofokles ukazuje machinę ludzkiego losu z podwójnego niejako punktu widzenia. Z jednej strony Edyp jest bezsilny wobec przeznaczenia. Wyrocznia bowiem musi się sprawdzić. A więc jest niewinnym narzędziem w rękach losu. Z drugiej zaś - niejako odpowiada za bieg wydarzeń, bowiem słabość jego charakteru nie pozwala mu na powściągliwość zachowań (wspomniany już wybuch gniewu jako reakcja na obraźliwy doń stosunek Lajosa). A więc jest - poniekąd - winien.

Tej podwójności widzenia zabrakło - niestety - w przedstawieniu poznańskim, a tym samym zabrakło Sofoklesowego przesłania moralnego. Zresztą nadmierne uproszczenie (także w sferze samej kompozycji spektaklu: rezygnacja z wieloobsadowości, szczątkowy chór, prawie zupełny brak scenografii) jest jednocześnie rezygnacją intelektualną, która zawsze pojawia się w momencie zmiany konwencji estetycznej. Na pewno też nie pomógł przedstawieniu brak konsekwencji reżysera dotyczący tzw. konwencji umowności (naturalistyczny obrazek Edypa ze spływającą po twarzy krwią, po oślepieniu się, kłóci się z wcześniejszymi symbolicznymi scenami). Ponadto na pewno inaczej zabrzmiałby ów spektakl, gdyby widownia dopisała. Bowiem z założenia inscenizacyjnego wynikało wpisanie widzów - jako umownych Tebańczyków - w strukturę spektaklu.

W roli Edypa wystąpił gościnnie Andrzej Wilk. Jego bohater, początkowo pełen dumy i pychy władca powoli przeobraża sie na naszych oczach w tropiciela prawdy, a w finale - w tragicznie nieszczęśliwego człowieka. Szkoda tylko, że aktor uczynił to środkami trochę nazbyt zewnętrznymi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji