Trudna Róża
"Róża" Żeromskiego, przez samego autora uważana za dramat niesceniczny, bardzo rzadko jest wystawiana. Trudno ją pokazać, trudno inscenizować. Uczynienie z "Róży" interesującej pozycji repertuarowej zawsze jest zamiarem ryzykownym. Dramat ten, pełen zawiłości, goryczy, publicystycznego zaangażowania w sprawy nurtujące Polaków i samego Żeromskiego po klęsce rewolucji 1905 roku jest niełatwy także w odbiorze. A jednak bodajże nie ma w literaturze tego okresu bardziej szerokiego ujęcia problemów walki o wolność, niepodległość w połączeniu z ówczesną sytuacją polityczną. "Róża" może łatwo zniechęcić do siebie widza, inscenizatora, aktorów. "Róża" jest trudna i wiele ma kolców.
Nie przypadkiem jednak zdecydował się na wystawienie tego "niescenicznego dramatu" Henryk Giżycki, dyrektor teatru im. Żeromskiego w Kielcach. Powodów, które zafascynowały autora spektaklu, jest wiele. Sześćdziesiąta rocznica odzyskania niepodległości, fakt, że ziemia kielecka jest jakby matką, do której Żeromski powracał, z której czerpał tematy swojej twórczości, wreszcie profil teatru i zacięcie publicystyczne samego dyrektora - wszystkie te powody w równej mierze zdecydowały o tym, iż teatr kielecki podjął wysiłek wystawienia tej skomplikowanej sztuki.
Praca całego zespołu dała rezultat wyjątkowy. Można było się obawiać o skutki z przyczyn wymienionych wyżej, a także z czysto teatralnych, lokalnych powojów. Dość szczupła obsada aktorska, zaplecze technicznej i wiele tego typu trudności musiał teatr kielecki pokonać.
Opłaciło się to zrobić. Efekt wysiłku, bo inaczej nie można nazwać tej pracy - jest nadspodziewanie dobry. Adaptującemu sztukę Andrzejowi Ochalskiemu udało się wydobyć z dramatu to, co współczesne, co przejmująco przemawia do wyobraźni współczesnego widza. Udało się także wyeksponować wątki, które mają ślad choćby akcji, fabuły. Rzecz jest bowiem niefabularyzowana, dramatyczna w treści, w przekazie a nie formalnie.
Inscenizował i reżyserował całość Henryk Giżycki przy pomocy Janusza Rafała Nowickiego. I tu kolejny sukces: udało się przy pomocy dość skromnych środków (z którymi korespondowała oszczędna scenografia Józefa Napiórkowskiego i muzyka Zbigniewa Jaremko) obrazowo wyrazić to, co łatwe w czytaniu, a tak trudne do pokazania na scenie. Dramat ten stał się w teatrze kieleckim przejrzysty i spójny, mimo ascetyczności środków wyrazu, surowości i prostoty przedstawienia. Wielka to zasługa adaptacji i reżyserii, że z nie poddającej się łatwo materii literackiej udało się skonstruować obrazy ze znakomitymi pointami, a jeszcze większa - że autorzy potrafili połączyć je w przejmującą i pomimo wszystkich trudności, dramatyczną jedność.
Cały zespół aktorski interpretując po kilka ról jednocześnie (obsada jest duża, a zespół mały) grał ze zrozumieniem trudnego tekstu, który wymaga skupienia i pełnej uwagi także i od widza. Na szczególną uwagę zasługują tu zwłaszcza role Jacka Stramy (Czarowic) i Janusza Rafała Nowickiego (Anzelm), którzy stworzyli, choć nie było to łatwe zadanie, postaci z krwi i kości w tym pełnym niedomówień i symboliki, dramacie.
"Róża" jest wielką klasyką literatury, tym większa więc zasługa teatru kieleckiego, że ją pokazał. Że się nie przestraszył. Zrobił z niej spektakl atrakcyjny i czytelny.