Artykuły

Tranzystory i katharsis

Zaledwie wczoraj pisałem o "Królu Edypie" w Teatrze im. JARACZA, a już dzisiaj chciałbym do niego powrócić, w dniu prasowej premiery zdarzyło się bowiem coś, czego ani przemilczeć, ani do normalnej recenzji wtłoczyć nie sposób...

Zaproszeni goście zajęli grzecznie swoje miejsca, resztę zaś widowni wypełniła młodzież, która uczciwie przyszła dopełnić abonamentowego obowiązku wobec Melpomeny, kuratorium i statystyki - niestety data teatralnej ofiary zgoła niefortunnie zbiegła się z meczem Legii, która brała właśnie srogi rewanż na Belgach...

Równo z gongiem drużyny wybiegły na boisko i równo z gongiem w bocznych lożach cichutko rozgadały się tranzystory... Wcześniej jeszcze przez widownię przebiegł gromki śmiech, kwitujący scenę, w której Edyp gniewnie uderza nogą o ziemię, a w istocie grzebie nią nieporadnie jak spętany koń - była to aż nazbyt sroga kara za nie dość wysoką sprawność techniczną aktora.

Ten okrutny, brutalny śmiech wybuchał jeszcze po kilkakroć, brzęczały tranzystory, z wolna jednak teatr zaczął zwyciężać rozbawioną widownię, tak, jak zwyciężał ją już przed wiekami.

Powiem coś więcej: ów śmiech nigdy nie wybuchał przypadkiem. Cokolwiek złego nie chcielibyśmy powiedzieć o nie dość obyczajnej młodzieży, godzi się zapamiętać bezlitosną szczerość jej reakcji. Artystyczny fałsz czy kokieteryjne dziwaczenie, wzbudzały niepohamowaną wesołość, jednak pełna siły prostota, skupiony tragizm - tę samą młodzież zmuszały do milczenia.

Tak jak dramat Edypa narasta z tokiem przedstawienia, tak i sam spektakl oczyszcza się, potężnieje w swojej drugiej części. I chyba nie tylko interwencja personelu czy nauczycieli - parę upartych tranzystorów nie zamilkło do końca - pokonała tę młodzież. Wierzę, że uczynił to sam teatr, Sofokles i aktorzy, wierzę też, że niektórzy z tych, którym śmiech ugrzązł w krtani, przeżyli tego wieczoru to właśnie, co Grecy nazywali oczyszczeniem, katharsis.

Dlatego nie umiem się gniewać, a przynajmniej nie umiem się gniewać do końca.

To była bardzo, bardzo jeszcze źle wychowana młodzież. Zarazem - w swojej ogromnej wdzięczności - była to bardzo dobra młodzież, młodzież, która zdolna jest doszukiwać się w teatrze wielkich wzruszeń.

Dla dramatu króla-ojcobójcy kazano zrezygnować jej z największych misteriów XX wieku, z piłkarskiego meczu. Do teatru przyszli przymuszeni i niechętni, a jednak potrafili znaleźć w nim coś pięknego...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji