Artykuły

Na dwoje babka wróżyła

To podwójny dyplom - studen­tów czwartego roku Wydziału Aktorskiego PWST oraz absolwentów Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu. Idea należała do Jana Peszka - reżysera pierwszego i opiekuna artystycznego dru­giego spektaklu. A zatem dwa razy "Hamlet": dramatyczny i tańczony; tekst Szekspira kon­tra mowa ciała.

Jan Peszek potraktował "Ha­mleta" instrumentalnie. Nie w sensie rozbijania tekstu ani drwienia z szekspirowskich znaczeń, tylko w stylu znanym z jego wybitnych przedstawień według tekstów-partytur Bogusława Schaeffera. Skoro wszyscy wiemy, jak należy grać "Ham­leta", Peszek zaproponował przeczytanie dramatu Szekspira jak gdyby po raz pierwszy. Bez koturnu tradycji, ale także bez łamania żelaznych reguł.

Aktorzy wzbogacają dosko­nale znane frazy Szekspira mło­dzieńczą energią. Są ubrani współcześnie, wyczekują na we­jścia na ustawionych naprze­ciwko widowni blaszanych ste­lażach, spoza których widać wnętrze pokoju Klaudiusza i Ge­rtrudy. Nasza mała stabilizacja... Ale młodzi ludzie nie są zde­sperowani, raczej świetnie bawią się rolami, czasami infantylnie deklamują, żeby za chwilę prze­mienić się w postaci prawdziwie przejmujące. Jakub Gierszał w tytułowej roli (znakomicie za­grał również Ozyryka) to pełna, aktorska osobowość. Gierszał ma siłę i jasność, za chwilę, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, będzie gwiazdą. Olena Cikuj w roli Gertrudy, w czerwo­nym kostiumie, na wysokich ob­casach, jest jednocześnie tajem­nicza i cyniczna. Filigranowa Ewa Srokowska w roli Ofelii może grać pyskate dziewczynki i zalęknione kotki. Wojciech Trela (Hamlet II i Poloniusz) to cenny potencjał komediowy, Da­niel Guzdek (Klaudiusz) świet­nie ogrywa ciekawą urodę, z ko­lei Ewa Zawadzka, występująca w performansie Anny Marii Kar-czmarskiej - "Śmierć Ofelii", ma zadatki na ciekawą aktorkę dra­matyczną.

Dużo bardziej kontrower­syjny wydał mi się natomiast dy­plom "taneczny". Bytomski Wy­dział Teatru Tańca powstał sto­sunkowo niedawno, w 2007 roku, z inicjatywy tancerza i choreografa Jacka Łumińskiego. Ar­tyści, których oglądaliśmy w "Hamlecie" (Magdalena Bart­czak, Agnieszka Jaśkowska, Pau­lina Jóźwicka, Katarzyna Ko­strzewa, Mateusz Czekaj, Bar­tosz Figurski, Michał Guzenda, Mikołaj Karczewski, Karol Mię-kina), to pierwsi absolwenci uczelni. Problem w tym, że w in­scenizacji Cezarego Tomaszewskiego tradycyjnego tańca jest jak na lekarstwo.

Rozumiem intencje. Reżyser chciał za wszelką cenę uciec przed łopatologią estetyki tele­wizyjnych shows, rodem z "You Can Dance", położył zatem na­cisk na taniec nowoczesny, wy­rafinowane figury, komiczne ko­stiumy. Jednak konsekwentnie uciekając przed pierwszym ta­necznym skojarzeniem, autorzy spektaklu zabrnęli w ślepy za­ułek.

Frazy z Szekspirowskiego "Hamleta" rozpisane na wszyst­kich uczestników quasi-tanecznej prowokacji prawie w ogóle nie wybrzmiały, z kolei taneczne zadania wymagały w większym stopniu gibkości i wyćwiczenia niż umiejętności. Urodziwi i bez wątpienia utalentowani adepci Wydziału Teatru Tańca nie do­stali zatem zadania, który iden­tyfikowałby ich zarówno jako tancerzy, jak i aktorów o talen­tach dramatycznych. A przecież na zbiorowe bezosobowe granie mają jeszcze czas.

Od przedstawień dyplomo­wych nie wymagam artystycz­nej doskonałości. Ważne nato­miast, żeby wszyscy studenci dostali możliwość zaprezento­wania swoich talentów. W cie­kawie wymyślonym projekcie "Hamlet" w krakowskim PWST udało się to jedynie połowicz­nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji