Nie myśl, że ta historia cię nie dotyczy
"Popiełuszko" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Jedyna różnica między Popiełuszką z naszej mitologii a postacią z bydgoskiego spektaklu jest taka, że jego bohater nie tylko umarł, ale też żył
Małgorzata Sikorska-Miszczuk wkraczała dotąd w historię w odpowiednim momencie. Przyglądała się opowieściom o Baader-Meinhof ("Śmierć Człowieka-Wiewiórki") czy o praskiej wiośnie ("Zaginiona Czechosłowacja") dokładnie na chwilę przed tym, jak te tematy lądowały na czołówkach gazet, na przykład z powodu okrągłej rocznicy. Upraszczała, kręciła, wprowadzała absurdalne postaci. Wszystko po to, by zapytać, dlaczego te historie były możliwe, i zrozumieć motywy ludzi uznawanych dziś jednoznacznie za bohaterów lub złoczyńców.
Historię męczeńskiej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki pozostawiła jednak w formie otwarcie mitologicznej, Więcej - stworzyła świat, w którym księdza mordują siły zła, a piękna jego słów i daru jego ofiary z życia nie można nie przyjąć. Czy w takiej konstrukcji, wypranej z doraźnych ideologicznych podtekstów, cokolwiek staje się prostsze? Nie.
Anty-Polak (Roland Nowak) próbuje widzieć sprawy wiary jasno. Chce zdystansować się od polskiego katolicyzmu, ze wszystkimi jego krwawymi wydarzeniami. Nie życzy sobie szantażu emocjonalnego, nie przekonuj e go fakt, że ten czy ów oddał za niego życie. Chce dialogu. Wyobraża sobie, że Kościół powalczy o jego usługi jako "wiernego" jak na wolnym rynku. Nawiedza go jednak "brygada dziejowej konieczności". W bydgoskiej inscenizacji Pawła Łysaka Kościół pod postacią grupy natarczywych wiernych w strojach sportowych odbiera Anty-Polakowi narodowe symbole, prawo do kibicowania Justynie Kowalczyk i luksus narzekania na polskich polityków. Niekatolik? To niePolak!
Esbecy, ukazani wyłącznie jako mordercy, w żadnym razie jako historyczne postacie zjakimiś dylematami, pakują Anty-Polaka do bagażnika z Popiełuszką (Mateusz Łasowski). W domu żona (Magdalena Łaska) kwili nad popsutym ekspresem do kawy, a zatwardziały Anty-Polak przeżywa z Popiełuszką jego ostatnie chwile. Fakty z przeszłości przywoływane za pomocą makiet, zdjęć i materiału dowodowego (fiat 125p, listy, zawiadomienia, liny, pałki, zdjęcia zmasakrowanych zwłok), im bardziej realistyczne, tym natarczywiej układają się w schemat z Ewangelii. Modlitwa w Ogrójcu (ojcowska rozmowa prymasa z Popiełuszką), wewnętrzna zgoda na śmierć, zdradajednego z sojuszników (doręczenie wezwania na przesłuchanie do SB przez jednego z kościelnych hierarchów), droga krzyżowa (podróż ku śmierci w bagażniku fiata).
Autorka dramatu zrobiła wiele, by nie dać się ponieść potocznym wyobrażeniom o kapelanie "Solidarności". Przeczytała wszystkie jego pisma, wysłuchała wystąpień. Pozwoliła się nawet zamknąć w bagażniku i wieźć nocą po wertepach. I nic. Żadnego pro-wokacyjnego obnażenia księdza. Jej
Popiełuszko to nie narcyz szukający rozgłosu ani lekkomyślny naiwniak. Jedyna różnica między prawdziwym Popiełuszką a postacią z bydgoskiego spektaklu jest taka, że bohater Sikorskiej-Miszczuk nie tylko umarł, ale też żył. Autorka każe więc swoim postaciom pozbywać się zdj ęć zwłok błogosławionego księdza i zastępować obrazami księdza pogrążonego w modlitwie.
Twórców spektaklu nie interesowało oskarżanie komuny czy zarzuty wobec Kościoła o to, że "naszego księdza na zatracenie wydali". Badali raczej, skąd w chłopaku z wielodzietnej rodziny rolniczej takie pragnienie wolności.
"U kur zielononóżek potrzeba swobody to sprawa genetyczna. Zamknięte w klatce - zdychają" - co w spektaklu wyjaśnia ekspert od potrzeb drobiu polskiego, profesor Nowak (Marian Jaskulski). A co z człowiekiem? Dlaczego niektórzy ludzie w każdych okolicznościach historycznych zachowują niezależność, a inni uzależniają się od byle drobiazgu czy iluzji? Wyjaśnienia brak; genu czy choćby wirusa wolności dotąd nie odkryto.
W spektaklu Pawła Łysaka możliwość istnienia mędrca-męczennika potraktowano poważnie. Zamiast budować przedstawieniem setny pomnik Popiełuszki-męczennika, zrekonstruowano życie Popiełuszki-autorytetu.
W tym eksperymencie uderza łatwość stwierdzenia: "taki ten ks. Jerzy był i już, a ty nie myśl sobie, że jego historia cię nie dotyczy". Autorka nie daje jednak prostych odpowiedzi. Każe za to wierzyć z pokorą, zaufać i przejąć się tym, że Popiełuszko wymarzył sobie "przyszłych Polaków" bardziej wolnymi, niż są. Trudne. Kuszące.