Artykuły

Jak aktorzy grają w życie

"Oskar dla Emily" w reż.Bartłomieja Wyszomirskiego w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

Przedstawienia o aktorach, których życie stoi na kłamstwie, broni rola Jacka Polaczka. To najkrótsze podsumowanie wrażeń po premierze "Oskara dla Emily".

"Oskar dla Emily" to słodko-gorzka sztuka o emerytowanych aktorach, którzy wolą fikcję od życia. W małym mieszkanku wypełnionym bibelotami mieszka para z 45-letnim stażem. Emily (Małgorzata Chryc-Filary) i Henry (Jacek Polaczek) są ze sobą już od studiów, kiedy zagrali Romea i Julię. Teraz życie pary upływa na dokuczaniu i docinaniu sobie nawzajem. - Co zdanie, to powód do rozwodu - mówi nawet Emily.

W jednym jednak są zgodni. Granie jest lepsze od rzeczywistości. Aktorstwo służy im przeciwko przeciętniactwu. Kłamstwo pozwala uznawać wszystko za niebyłe i chronić się przed poczuciem przegranego życia.

Poznajemy ich w wyjątkowy wieczór, bo przed ceremonią wręczenia Oscarów. Przygotowują się do niej starannie, jakby mieli zasiąść w pierwszych rzędach. Zaraz ona włoży złotą suknię, a on frak. I wtedy pojawia się Jeff, dostawca cateringu. Od roku regularnie przynosi im obiady. Tego uroczystego dla starszych państwa wieczoru sprowokuje ich do konfrontacji. Wspominany tak często przez nich syn Bill nie jest ani lekarzem, jak mówi matka, ani prawnikiem - jak chce ojciec. Od skupionych na karierze aktorskiej rodziców uciekł, mając 15 lat. Ale sam życia też nie udźwignął. Zmarł z przedawkowania. Zostawił synka. Teraz w życie Emily i Henry'ego wkracza Jeff, ich dorosły wnuk. Dostają nową szansę na prawdziwe życie. Choć gry w nim nie zabraknie, bo wnuk chce być aktorem.

Sztuka przesiąknięta jest teatralnością - tyle w niej pozy aktorskiej. Ale jednocześnie moglibyśmy patrzyć na żywe sprawy ludzkie. Tymczasem przedstawienie jest sztuczne, powierzchowne, nieprawdziwe. Tylko znakomicie wypracowana kreacja Jacka Polaczka nadaje mu głębszy wyraz.

Po premierze kwiatami obsypana została Małgorzata Chryc-Filary, która obchodzi 30-lecie pracy artystycznej. Gratulowali jej m.in. dyrektor teatru Adam Opatowicz (życzył pięknych ról - dużych, małych), sceniczna koleżanka, aktorka Lidia Jeziorska (podarowała jubilatce drzewko genealogiczne z jej zdjęciami z dotychczasowych ról) oraz sami Folker Bohnet i Alexandr Alexy, autorzy sztuki, którzy przyjechali z Berlina na szczecińską premierę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji