Artykuły

"Róży" kwiat czerwony

NIEPRZYPADKOWO pojawił się na scenie Teatru Zagłębia jeden z najbardziej przejmujących utworów Żeromskiego "Róża", w którym, pisarz upa­miętnił bohaterstwo rewolucjo­nistów 1905 roku. Ważne wyda­rzenia tego rewolucyjnego zry­wu przetoczyły się bowiem także falą strajków i manifestach robotniczych przez wiele miej­scowości Zagłębia Dąbrowskiego, szczególnie zaś krwawo zapisały się w Sosnowcu, gdy pod ówcze­sną hutą "Katarzyna" carscy kozacy otworzyli ogień do bez­bronnych robotników. Padło kil­kudziesięciu zabitych i rannych.

W tym roku mija 70 rocznica rewolucji 1905 roku i 50-lecie śmierci wielkiego pisarza-społecznika. Teatr Zagłębia obu tym rocznicom pragnął dać świa­dectwo otwierając przedstawie­niem "Róży" XIII Śląską Wiosnę Teatralną. Było to zamierzenie ambitne, ale zarazem trudne. Już sam podtytuł tej dziwnej, bole­snej sztuki o niespójnej kon­strukcji - "Dramat niesceniczny" w który zaopatrzył ją au­tor, świadczy, że nie była ona pisana z myślą o scenie. A jed­nak jej utajone życie drama­tyczne i wymowny ładunek ideo­wy kusiły i do dziś kuszą wielu inscenizatorów teatrów zawodo­wych i amatorskich.

Nie dane było jednak Żerom­skiemu ujrzeć za życia warszaw­skiej prapremiery "Róży". Od­była się w 1926 roku po jego śmierci na scenie Teatru im. Bo­gusławskiego, w słynnej insceni­zacji i reżyserii Leona Schillera, adaptacji tekstu Wilama Horzy­cy i porywającej oprawie sceno­graficznej Andrzeja i Zbigniewa Pronaszków. Spektakl trwał prawie cztery godziny, ale wrażenie było ogromne. Uznano, że "Ró­ża" dorównuje rangą artystycz­ną największym, polskim utwo­rom nurtu romantycznego, "Dziadom" Mickiewicza i "Wy­zwoleniu" Wyspiańskiego, prze­wyższa je nawet swoją pasją społeczną. Po raz pierwszy bo­wiem w literaturze zostali tak przejmująco ukazani we wspól­nej walce o niepodległość Ojczy­zny i sprawiedliwość społeczną szlachecki inteligent - rewolu­cjonista Jan Czarowic i robotnik Andrzej Oset. Gdy Czarowic ściera z ziemi krew zakatowanego przez carskich szpiclów An­drzeja Osta zakwita ona na jego chusteczce czerwoną różą - sym­bolem wyrażającym tęsknoty pi­sarza do patriotycznej i społecz­nej solidarności społeczeństwa.

Tadeusz Pliszkiewicz, autor adaptacji, inscenizator a zarazem reżyser przedstawienia w Teatrze Zagłębia, dokonał znacznych cięć tekstu i słusznie. Wyeliminował niektóre postacie sztuki, obdzielił ich tekstami Du­cha Światła (Henryk Maruszczyk) i Ducha Ciemności (Mieczysław Franaszek), pełniącymi przekonująco rolę głosów su­mienia i wewnętrznych rozterek bohaterów. Szkoda jednak, że skreślił również niekonwencjo­nalną postać Krystyny, pozba­wiając "Różę" wątku miłosnego tak istotnego w twórczości Że­romskiego. Tym mocniej nato­miast wydobył tragedię samotni­czej walki Czarowica i dialektykę sporów ideologicznych bohaterów sztuki, co niewątpliwie pomaga we współczesnym odczy­taniu utworu, zwłaszcza w waż­nym dyskursie między heroicz­nym cierpiętnikiem Zagozdą (An­toni Słociński) a Czarowicem (Krzysztof Misiurkiewicz).

Wśród obrazów "Róży" nie zawsze łatwych w percepcji dla dzisiejszej publiczności, szcze­gólne wrażenie w spektaklu so­snowieckim sprawia znakomicie wyreżyserowana i przemyślana w każdym szczególe scena przesłuchania więźniów w biurze tajnej carskiej policji, wymaga­jąca, z powodu swej ekspresji, silnych nerwów od widza. W scenie tej oprócz rządzonej szcze­gólną rytmiką słowa i gestu i wyraziście zagranej przez aktorów grupy szpiegów z bar­dzo dobrym Antonim Juraszem w roli głównego prowoka­tora, na czoło wysuwają się dwaj protagoniści: Bernard Kraw­czyk, świetnie stopniujący dramatyczne napięcie sceny śledz­twa w roli naczelnika policji i Czarowic, który znalazł w Krzysztofie Misiurkiewiczu wra­żliwego i pełnego młodzieńczej żarliwości odtwórcę, odznacza­jącego się przy tym - co bardzo istotne - precyzją dykcji. Za­wiodła natomiast w swojej wy­mowie tak mocna i efektowna u Żeromskiego scena karnawało­wego balu w Warszawie, stano­wiąca wielki obrachunek pisarza z oportunistyczną częścią społe­czeństwa. Stało się to częściowo z powodu skromnej przestrzeni sceny, a częściowo z winy sce­nografa Jerzego Moskala, który wydobywając piękne plastyczne akcenty obrazu, pozbawił tę sce­nę przez ścisłe zabudowanie przestrzeni dynamiki ruchu i perspektywy. Doskonale nato­miast rozegrał pod względem plastycznym malarską prze­strzenność obrazów plenerowych oraz ciekawie zaprojektował obraz przesłuchania. Ważną ro­lę w przedstawieniu spełnia sugestywna muzyka skompono­wana przez Józefa Świdra.

W przedstawieniu biorą udział prawie wszyscy aktorzy Teatru Zagłębia, jest to naprawdę god­ny pochwały zryw całego zespołu artystycznego i technicznego. Niewielki, skromny teatr z wielkim nakładem sił i ambicji ukazał to trudne, a tak ważne dla polskiej literatury dzieło pisarza nazywanego Sumieniem Narodu, który pisał o sobie: "Byłem zawsze jak dobosz, któ­ry biegnie bez tchu obok spra­cowanego szeregu..."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji