Artykuły

Noc, miasto w poszukiwaniu tożsamości

Po pięciu latach istnienia Noc Kultury zmienia się w sposób radykalny, zyskując jeszcze większy rozmach oraz mocny międzynarodowy i ogólnopolski wydźwięk - pisze Grzegorz Kondrasiuk na swoim blogu.

Szukamy dziś nowego pomysłu na Noc Kultury, bo wciąż szukamy pomysłu na Lublin. Skoro jest ona emanacją społecznej i kulturalnej kondycji miasta, skoro nie jest to autorski, artystyczny festiwal, bo każdy jest równoprawnym autorem Nocy, tak jak i mieszkańcem Lublina, to powinniśmy - jako miejska wspólnota - wspólnie poszukać odpowiedzi.

Noc Kultury - co starego, co nowego?

Już za chwilę wystartuje w Lublinie szósta Noc Kultury. Jak co roku w pierwszy weekend czerwca, na początku rozpędzającego się sezonu, nastąpi coś w rodzaju kulturalnej eksplozji. Jednej nocy, w ciągu kilkunastu godzin w kilkudziesięciu punktach miasta odbędzie się kilkaset wydarzeń. Kontynuując tę wyliczankę - z propozycji Nocy można będzie zapewne złożyć dobre kilka tysięcy godzin nieprzerwanego programu artystycznego, a uczestniczyć w nich będzie kilkudziesięciotysięczna rzesza odbiorców. A wszystko to w mieście liczącym sobie trzysta pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców!

Pewne jest tylko jedno - że zdarzy się bardzo wiele, a właściwie - zbyt wiele. Uczestnik tej niezwykłej imprezy ma do wyboru dwie możliwości: ścisłe zaplanowanie trasy i harmonogramu, albo spontaniczne przemieszczanie się ruchem "wolnego atomu". Niezależnie od obranej metody i tak po Nocy pozostanie mu zawsze to samo wrażenie niedosytu. Ponieważ jak dotąd niedostępny szerszemu ogółowi jest dar bilokacji, uczestniczyć możemy właściwie w niewielkim wycinku zdarzeń (co prawda na pocieszenie otrzymujemy za to liczne, nie ujęte w oficjalnym programie niespodzianki). Tak więc stworzenie sobie pełnego obrazu tego, co dzieje się w Lublinie podczas Nocy Kultury to zadanie po prostu przekraczające możliwości percepcyjne pojedynczego człowieka.

Po pięciu latach istnienia Noc Kultury zmienia się w sposób radykalny, zyskując jeszcze większy rozmach oraz mocny międzynarodowy i ogólnopolski wydźwięk. Obok rozbudowanej oferty proponowanej przez instytucje i twórców z Lublina, pojawił się specjalny, duży program ukraiński, odnoszący się do rozpoczynających się już za chwilę polsko-ukraińskich Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Po raz pierwszy budżet Nocy znacząco wsparło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, poprzez jedną ze swoich instytucji - Narodowe Centrum Kultury, włączając ją w ramy szerszego projektu Europejski Stadion Kultury. Noc jest tego programu inauguracją, a finał odbędzie się już po finale Euro 2012, w Rzeszowie. Fakt, że ta gigantyczna, jak na polskie warunki, ale wciąż znana tylko lokalnie impreza została zauważona przez centrum zawdzięczamy udanemu startowi Lublina w konkursie o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury.

Wszystkie te informacje organizacyjne niewiele - rzecz jasna - obchodzą widzów. Niewidoczne na pierwszy rzut oka, determinują jednak charakter imprezy, wywierając wpływ na to coś nieuchwytnego, co niektórzy poetycko i górnolotnie określają jako genius loci, czy atmosferę miasta, a inni, bardziej przyziemnie i marketingowo - jako jego markę. Dlatego właśnie w niniejszym tekście chciałbym opowiedzieć nie o programie artystycznym Nocy Kultury (bo jego szczegółowy opis znajdziecie Państwo na kolejnych stronach ZOOM'a i w folderze imprezy), ale o jej kulisach, o formule organizacji i filozofii pracy. Nie ukrywam bynajmniej faktu, że przytaczam fakty i wyciągam wnioski posiłkując się bezpośrednim doświadczeniem. Pracując w Warsztatach Kultury, czyli w instytucji organizującej Noc, znajduję się w samym oku cyklonu, i od pierwszej edycji imprezy uczestniczę w jej kształtowaniu. Mam nadzieję, że za tą, nieco zbyt "branżową" opowieścią kryje się trochę niespecjalistycznej wiedzy, że stawia ona pytania ważne nie tylko dla artystów czy koneserów sztuki, ale także i - dla mieszkańców.

Od pospolitego ruszenia do marki - dygresja historyczna

Na wiosnę 2007 roku w lubelskim środowisku kulturalnym pojawiła się idea jednoczesnego otwarcia placówek kulturalnych, i wokół niej kilkanaście instytucji kultury zawiązało doraźny sojusz. Wtedy właśnie okazało się, jak duże jest zainteresowanie dużą, jednoczącą wszystkich ludzi kultury sprawą. Swój akces zgłosiły nie tylko wszystkie instytucje, ale niezależne organizacje i niesformalizowane inicjatywy, firmy prywatne, artyści profesjonalni i amatorzy.

Tych kilka miesięcy przygotowań do pierwszej Nocy Kultury skonsolidowało środowisko, czego efektem było również dynamiczny i wyrazisty start Lublina w konkursie o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 i przygotowane w następnych latach aplikacje konkursowe. I stało się - praktycznie wszyscy lubelscy artyści wystąpili za darmo, impreza miała olbrzymią frekwencję aż do świtu, miasto oszalało w jakimś dzikim karnawale, kompletnie zaskakującym organizatorów, uczestników, media. Wiele wydarzeń miało całkowicie spontaniczny, nieplanowany charakter, gdyż zadziałał efekt "śnieżnej kuli", rozpędzającej się i włączającej wszystkich do działania. Warto również przypomnieć, że właśnie wtedy został podpisany przez władze (a w zasadzie "podbity" legendarną czarcią łapą) pakt o współpracy na rzecz ESK. I ta właśnie idea patronowała atmosferze kulturalnego "boomu", w której Lublin pozostawał przez kilka lat.

Proces tworzenia pierwszych edycji Nocy polegał na wymyślaniu, właściwie od podstaw, całkowicie nowego modelu dużej imprezy kulturalnej. Z dzisiejszej perspektywy to może zaskakujące, ale nigdzie w Polsce nie było wzorców tak szerokiej formuły współpracy, obejmującej całe miasto. Można się było co najwyżej odwołać do wzorca nocy muzeów, odbywających się w wielu miastach Polski i Europy. Tylko że niewiele mógł on tutaj pomóc, ze względu na nieporównywalną skalę obu tych zjawisk. Po prostu czymś zupełnie innym jest nocne udostępnienie wnętrz kilkunastu instytucji - w porównaniu z koniecznością sprostania oczekiwaniom "pospolitego ruszenia", gotowości do akcji grubo ponad setki wszelkiego rodzaju organizacji. Konieczny stał się zatem duży rozmach działań, zebranie olbrzymiej ilości pomysłów, skoordynowanie inicjatyw, skomunikowanie się ze wszystkimi aktywnymi instytucjami i twórcami. Trzeba było pozyskać finansowanie i zgromadzić zespół, gotowy do pracy przez wiele miesięcy w roku.

Tak więc kolejne edycje Nocy Kultury to - oprócz bogactwa wydarzeń - także budowanie fundamentów organizacyjnych, i wypracowywania filozofii działania, poszukiwanie odpowiedzi na pytania "jak?" i "dlaczego?" robić Noc. Stopniowo uformowały się zespół i instytucja koordynujące Noc (formalnie - w ramach Centrum Kultury, najpierw jako Ośrodek Animacji Kultury, później Warsztaty Kultury, filia CK). Ustabilizowała się również unikalna formuła organizacyjna, know-how Nocy Kultury, które bez tradycyjnych, prowincjonalnych kompleksów można śmiało nazwać unikalnym (co potwierdzają przykłady wzorowania się na lubelskich rozwiązaniach innych miast, np. Opola). Równolegle trwała praca koncepcyjna, której celem było nadanie każdej kolejnej edycji wyrazistej, czytelnej warstwy tematycznej, co udało się osiągnąć począwszy od trzeciej Nocy w roku 2009. Odbyła się ona pod hasłem: "Człowiek w mieście - miasto w człowieku", wychodząc od skojarzenia układu ulic Śródmieścia i Starego Miasta z sylwetką człowieka. Wydarzenia odbywały się w miejscach położonych na tym obrysie, a folder (jednocześnie mapa-manifest) głosił wszem i wobec: "W Lublinie odnaleziono Człowieka! Aby obudzić Człowieka w Mieście wystarczy odnaleźć Miasto w sobie. Spróbujemy". Czwarta Noc Kultury w roku 2010 odwołała się do miejsc historycznych Lublina, zwracając uwagę na fakt, że lubelskie Stare Miasto oraz część Śródmieścia otrzymały prestiżowe tytuły "Pomnika Historii Państwa Polskiego", i "Znaku Dziedzictwa Europejskiego". Imprezy Nocy zostały skumulowane wokół tych uhonorowanych zabytków, a w przewodniku po programie znalazły się słowa: "Historia to nie tylko pomniki i daty. Jej żywym, aktualnym świadectwem jest samo Miasto, nasz Lublin." Kolejna, piąta edycja w roku 2011 przypadła akurat tuż przed rozstrzygnięciem konkursu o tytuł ESK, w atmosferze powszechnego entuzjazmu i w apogeum emocji wywołanych przez przygotowania Lublina. Stąd pomysł, aby program Nocy oprzeć na czterech, zaproponowanych w aplikacji konkursowej, osiach tematycznych: "Kultura wiedzy", "Miasto i region", "Pamiętanie i antycypacja", "Wobec Wschodu".

Dziś, na chwilę przed szóstą edycją, można zaryzykować stwierdzenie że Noc Kultury ma w Lublinie i w regionie mocną markę, i że marka ta ma szansę zaistnieć również i w Polsce. Dokładnie tak samo dzieje się z Lublinem, startującym przed kilkoma latami z pozycji enigmatycznego "miejsca nigdzie", który dziś stopniowo staje się rozpoznawalny w kraju, przyciągając również z roku na rok coraz więcej gości z zagranicy. Noc Kultury można więc potraktować jako swego rodzaju emanację miasta, ukazanie jego możliwości i potencjału. W tym kontekście zupełnie inaczej wygląda tegoroczna rewolucja, spowodowana przez ministerialne dofinansowanie. Przez pięć lat Noc była "manifestacją kultury Lublina" (jak głosiło jej główne hasło), pokazując wszystko to, co w obszarze kultury żywotne. Trudno byłoby znaleźć artystę czy dzieło, które na Nocy Kultury prezentowane nie było. Dlatego odświeżenie Nocy, wyjście poza lokalny, lubelski świat zdarza się w idealnym momencie, zapobiegając zagrożeniom nieuniknionym w takich sytuacjach: wyczerpaniu formuły i powtarzalności.

Noc Kultury - próba definicji

Noc Kultury wymyka się klasyfikacjom. Z jednej strony, chociaż prezentuje liczne wydarzenia i dzieła sztuki, nie da się jej nazwać festiwalem artystycznym. Z drugiej, choć ma masowy, ludyczny charakter, zubożeniem byłoby określenie jej jako wielkiego, miejskiego festynu. Posiadając elementy zarówno jednego, jak i drugiego wydarzenia, jest czymś, co przekracza te kategorie. Ucieka od anachronicznego schematu, w którym artyści z piedestału "sztuki wysokiej" w jednokierunkowy sposób kontaktują się ze swoją publicznością. Przez likwidację hierarchii i barier, tej przysłowiowej rampy - na ile jest to w ogóle możliwe - umożliwia bliski kontakt z artystami, nierzadko w nieoswojonej, ryzykownej przestrzeni publicznej, w formule site specyfic podejmującej nie tylko grę z odbiorcami, ale i z miastem. To nierzadko prawdziwy sprawdzian dla artystów, ponieważ wiąże się z koniecznością rozbicia szklanego klosza, wyjścia z bezpiecznego, ciepłego zakątka własnej galerii, sali teatralnej. To także realna weryfikacja w postaci najprostszej z możliwych, odpowiedzi na pytanie "czy przyjdą na mnie ludzie?". Do tego wszystkiego dochodzi wyzwanie dużej ilości zainteresowanych osób, zmierzeniem się z przepływającym we wszystkich kierunkach tłumem, reagującym w sposób spontaniczny i nieprzewidywalny, często składającym się osób, dla których Noc to pierwsze doświadczenie uczestniczenia w zdarzeniu kulturalnym. W witalnej, buzującej energią atmosferze Nocy Kultury jest coś z utopijnej tęsknoty za odtworzeniem wspólnoty, reanimacją zerwanych społecznych więzi. Może najbliżej sedna sprawy byłoby nazwanie Nocy wielkim wspólnym spektaklem, w którym główne role grają zarówno artyści, jak i widzowie, a tak naprawdę - Miasto i jego społeczność?

Noc - pytania na przyszłość

Na koniec chciałoby się zapytać - co dalej z tak pięknie rozwijającą się podróżą? Pytania te mają dwojaką naturę: i finansową i filozoficzną.

1. Przez pięć lat Noc żywiła się głownie entuzjazmem pasjonatów kultury, a idea zdobycia tytułu ESK, chęć udowadniania wszystkim (a także sobie), że Lublin faktycznie stolicą kultury już jest, ten entuzjazm podtrzymywała. Z roku na rok zgłaszano w odpowiedzi na otwarty nabór coraz więcej projektów, organizatorami i partnerami Nocy jest coraz więcej podmiotów. Wszystko to przy stałym, ale niewielkim w stosunku do skali wydarzenia budżecie, który zaspokajał jedynie potrzeby organizacyjne (technika sceniczna, logistyka, służby medyczne, sanitarne, porządkowe, ponad 300 osób wynajętych do pracy) - i braku honorarium dla artystów. Od pięciu lat niezmiennie Noc Kultury kosztowała tyle, co jeden trzygodzinny koncert plenerowy z polską gwiazdą średniego formatu. Dzięki dofinansowaniu Ministra Kultury powstały wydarzenia i dzieła sztuki wyprodukowane specjalnie na Noc, dzięki którym były możliwe m.in. honoraria dla artystów. Ta nowa sytuacja stawia nowe pytania i dylematy. Noc nie ma bynajmniej stabilnej sytuacji finansowej, nie jest rzeczą pewną, że za rok ministerstwo zdecyduje się ją wesprzeć. Jeśli tak - czeka nas powrót do twardej rzeczywistości, ale już bez entuzjazmu ESK, który - powiedzmy sobie szczerze - należy do przeszłości. Tymczasem otwartym pozostaje pytanie: na kim spoczywa odpowiedzialność za kontynuację tego dzieła?

2. Powoli, ale nieubłaganie Noc staje się produktem komercyjnym, związanym z promocją miasta. Nie demonizując praw rynku, nie widząc w tym procesie wyłącznie zagrożenia, należałoby się zastanowić, jak na tym skorzystać, a jednocześnie nie zatracić unikalnej, wypracowanej przez środowisko, tożsamości Nocy Kultury. Najwyższy więc czas, aby zadać sobie, nam, Lublinowi pytania: "Jaka jest nasza kultura lokalna? Nasza swoistość?". Szukamy dziś nowego pomysłu na Noc Kultury, bo wciąż szukamy pomysłu na Lublin. Skoro jest ona emanacją społecznej i kulturalnej kondycji miasta, skoro nie jest to autorski, artystyczny festiwal, bo każdy jest równoprawnym autorem Nocy, tak jak i mieszkańcem Lublina, to powinniśmy - jako miejska wspólnota - wspólnie poszukać odpowiedzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji