Nasza diwa
- Musiałam przygotować dwie arie i oczywiście wybrałam te najtrudniejsze - mówi wrocławska sopranistka ALEKSANDRA KURZAK przed swoim debiutem w Royal Opera House Covent Garden.
Rozmowa z Aleksandrą Kurzak, wrocławianką, sopranistką, która
we wtorek [5 lipca] zadebiutuje na scenie londyńskiego Royal Opera House Covent Garden.
Na przygotowanie się do przesłuchania do "Mitridatesa, króla Pontu" w Covent Garden miała Pani cztery dni.
- To prawda, musiałam przygotować dwie arie i oczywiście wybrałam te najtrudniejsze. Lubię stawiać sobie wysoko poprzeczkę i na szczęście często kończy się to dobrym rezultatem.
Jaka jest partia Aspazji?
- Przede wszystkim nowa pod wieloma względami. Gram narzeczoną króla Mitridatesa i miłość jego dwóch synów, Sifare i Farnace. Ona sama jest zakochana w Sifare. Nieszczęśliwa historia miłosna, ale z happy endem. Rola wymaga koncentracji i odporności na stres. Składa się niemal z samych arii. Każde pojawienie się na scenie to pełna mobilizacja. Aspazja wykracza poza typy postaci, jakie dotychczas śpiewałam. Wyznacza nowy kierunek w moim repertuarze.
Krytycy podkreślają Pani doskonałe aktorstwo. To naturalny dar?
- Nigdy nie brałam lekcji aktorstwa. Wydaje mi się, że pewnych rzeczy nie można się nauczyć. Trzeba się z tym urodzić
A Pani plany? Czy stały adres to Staatsoper w Hamburgu?
- Przedłużyłam kontrakt z tą operą o dwa sezony. W najbliższym czekają mnie debiuty w Staatsoper i w Deutsche Oper w Berlinie, oraz w Lyric Opera w Chicago. Są jeszcze koncerty na Salzburger Festspiele.
A co czuje 27-letnia śpiewaczka, której głos porównuje się do głosu legendarnej diwy Joan Sutherland?
- Czuje się szczęśliwa!