Artykuły

Nie tylko krytyka politykierstwa

- Już 6 kwietnia kolejna premiera w bydgoskim teatrze, tym razem "Bal w operze" Juliana Tuwima w pana reżyserii, z muzyką Andrzeja Głowińskiego i scenografią Jana Banuchy. Poemat Tuwima to jeden z najbardziej zjadliwych, lecz inteli­gentnych utworów literackich, negujących stosunki społeczno-polityczne II RP i nicujących zakłamanie oby­czajowe ówczesnego establishmentu. Pełna wersja tego mocno skandalizującego utworu ukazała się dru­kiem dopiero w 1946 roku. Proszę powiedzieć czym dla pana, jako re­żysera, jest dzisiaj ten bluźnierczy i niemalże pornograficzny poemat?

Ryszard Major: - Przede wszystkim jest to - jak pan słusznie podkreślił - portret społe­czeństwa polskiego tuż przed wybu­chem II wojny światowej. Utwór napi­sany został w 1936 roku. Zawarta w nim jest katastroficzna wizja przyszło­ści naszego narodu, także świata. Czy dzisiaj tekst Tuwima rymuje się ze współczesnością? Na pewno tak, bo po 11 września nasz świat też trochę zwariował. Jesteśmy o krok od apoka­lipsy, od szaleństwa, w którym może­my pogrzebać wszystkie przez tyle wieków rafinowane wartości. Dlatego w tym sensie jest to utwór wciąż nie­zwykle aktualny. Podobnie, jak poru­szane w nim problemy nieodpowie­dzialności elit, niedostrzegania krzyw­dy społecznej i naruszania co krok po­czucia przyzwoitości. Oprócz tego - co chyba ważniejsze - zarówno arty­stycznie i estetycznie "Bal w operze" jest utworem - zresztą nie tylko w moim mniemaniu - ciągle podniecającym uwagę czytelnika, a w przypadku przeniesie­nia na scenę - teatralnego widza. Bo są w tym po­emacie kaskady naprawdę pięknej polszczyzny, wspaniałe metafory, jest wielka czułość dla nasze­go języka i mistrzostwo artystyczne w każdym calu. Dlatego w pełni zga­dzam się z tymi krytykami i historykami literatury, którzy "Bal w operze" uważają za najwybitniej­sze dokonanie Tuwima jako poety. Zatem warto jest sięgać po ten tekst właśnie dla jego artyzmu, niezgłębionych pokładów miłości do języka polskie­go, do określenia ludzkie­go bólu, ludzkich tęsknot, marzeń, ale także przywar i wad bardzo pięknie poetycko nazy­wanych. Bo chociaż jest to tekst nie­wątpliwie krytyczny, to jednak czuje się w nim miłość dla ojczystego kraju, troskę o to, by żyło się w Polsce god­nie.

- Wiem, że nie jest to pana pierw­sze zetknięcie z tekstem "Balu w operze" na scenie. Jak dzisiaj pod­chodzi pan do jego teatralnego in­scenizowania?

- 25 lat temu w Teatrze "Wybrze­że", na Scenie Kameralnej w Sopocie, będąc reżyserem wstępującym w za­wód, dane mi było po raz pierwszy zmierzyć się z tą materią. Wówczas głównym celem podjęcia tej pracy była chęć poszukania u Tuwima po­mocy w znalezieniu dla młodego re­żysera swojej teatralności, swojego "artystycznego stylu". Jestem czło­wiekiem, który bardzo dba o formalne ukształtowanie swoich przedstawień. Zależy mi na tym, by poprzez budo­wanie obrazów teatralnych stwarzać nową, nigdzie dookoła nie istniejącą rzeczywistość. I wtedy w Gdańsku to mi się udało. Powstał spektakl, który zbudował taki dziwny świat, pulsują­cy bardzo rożnymi znaczeniami i nie­dopowiedzeniami. Dzisiaj jestem już dojrzałym reżyserem i formalne za­chcianki mnie nie interesują. Swój ję­zyk reżyserski mam opracowany i te­raz nie zależy mi na tym, by epatować teatralnością dla niej samej. Pragnę, by służyła ona prawdziwemu zastano­wieniu się nad tym, w jak krytycznym momencie znajduje się nasza cywili­zacja. Jesteśmy przecież o krok od ja­kichś bardzo nieodpowiedzialnych zdarzeń. I do takich refleksji usiłuję namawiać w trakcie prób wszystkich moich współpracowników, przede wszystkim aktorów.

- Tuwimowski apokaliptyczny bal elit posiada wyraźny charakter katastroficzny. A zatem, czy będzie w pana spektaklu miejsce na na­dzieję?

- Tak. Bardzo mi zależy na tym, by pośród pokładów zła doświadczanego przez społeczność tuwimowskiego świata, udało się znaleźć iskierkę wiary, miłości i nadziei. Wiary w to, że czło­wiek jest istotą szlachetną, że społe­czeństwo może być fenomenem rado­snym, że historia dąży do tego, by moż­na było powiedzieć - "człowiek to brzmi dumnie". Bo przecież cały czas o tym marzymy i ciągle w to wierzymy.

- Czy aktualność "Balu w operze" będzie pan podkreślał wyko­rzystaniem atrybutów współczesno­ści? W realizacji Ewy Jendrzejewskiej w Rzeszowie pojawiły się na scenie telefony komórkowe, akceso­ria sadomasochistyczne i muzyka disco polo...

- Tzw. widoczna materia mojego przedstawienia będzie osadzona w realiach przedwojennych, w latach 30. ubiegłego wieku. Zarówno w kostiumie, w rekwizytach i w deko­racji. Przecież jak dzisiaj czytamy "Pana Tadeusza", to jednak trudno wyobrazić sobie tytułowego bohate­ra z telefonem komórkowym. Dlate­go myślę, że i w przypadku Tuwima byłoby to nadużycie.

- W świecie Tuwima pieniądz przejmuje władanie nad ludzkimi duszami, a triumfuje "Ideolo", bę­dące pozorem wiary i karykaturą światopoglądu. Czym będzie ono w pańskim przedstawieniu?

- Będzie krytyką politykierstwa i zawłaszczania dla doraźnych, tymcza­sowych, zresztą nie bardzo wiadomo jakich interesów. U Tuwima źle się mówi o politykach, dlatego w spekta­klu również. Dobrze by było, gdyby­śmy jako naród i społeczeństwo wreszcie dorośli - o tym także za auto­rem mówimy - do dobrych, uczci­wych i kochających ludzi polityków.

- A muzyka, bo to przecież od niej zależy rytmika utworu, która powinna być dopasowana do natu­ralnego rytmu tekstu?

- W bydgoskim przedstawieniu bę­dzie to muzyka wykorzystująca osią­gnięcia przedwojennych kabaretów warszawskich i przedwojennego jaz­zu. Taka będzie jej stylistyka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji