Artykuły

"Ósemki" nie chcą być więźniem własnej legendy

28 VII wieczorem nad Pozna­niem przeszła burza. Gdy tylko ziemia się osuszyła, jęły na nią wypełzać diabły, wiedźmy i wszelkiej maści odmieńcy. Funkcję Łysej Góry pełniło podwórko pewnej szkoły, na którym po raz kolejny rozpoczął się "Sabat" - przedstawienie Te­atru Ósmego Dnia.

Inna burza rozpętała się nie­co wcześniej, zaraz po premie­rze "Sabatu" na festiwalu teatral­nym, Malta '93. Padały np. oskarżenia o zbytnią widowisko­wość. Próbowano też, trochę na siłę, doszukać się związków po­między wymową spektaklu a obecną sytuacją w kraju.

A "Sabat" chce po prostu po­rwać widza wraz z karuzelą, na której wirują z zawrotną szybko­ścią uczestnicy zlotu czarownic. Ta niezwykła machina wydaje się być dziełem szatana. W rze­czywistości zaś skonstruowali ją sami aktorzy, na terenie fabryki maszyn żniwnych. Kostiumy Małgorzaty Ostrowskiej, muzyka Arnolda Dąbrowskiego i sztan­dary Jerzego Piotrowicza potęgu­ją nastrój balu u księcia ciemno­ści. Przybył na to święto wolno­ści poeta przeklęty i przybyła Małgorzata prosto od Bułhako­wa, która właśnie "na skutek klęsk i nieszczęść, które na nią spadły została wiedźmą".

I wszyscy odmieńcy i herety­cy wirują, i nikt nie znałby kre­su ich szaleństwa, gdyby nie wkroczyło Święte Officium z kurtyzaną i zetempowcem. A potem to już naprawdę nie wia­domo, kto z nas będzie inkwizy­torem, a komu nałożą maskę hańby, a kto pozostanie milczą­cym obserwatorem tortur czy palenia na stosie.

"Sabat" trzeba chłonąć razem z całą jego widowiskowością i rozmachem. Został przygotowa­ny jako spektakl plenerowy, któ­rym rządzą specjalne prawa. Nie słowo jest w nim na pierwszym miejscu, ale kolor, dźwięk i ruch. Dziesięć barwnych spódnic Mał­gorzaty, dziki taniec i czarowni­ce odlatujące na księżyc. Sceny, niczym ożywione płótna Goi. A jeśli już ktoś koniecznie chce wiedzieć, czemu dziś powstał ta­ki spektakl, to wszak mamy ko­niec wieku, a nawet tysiąclecia. To zaś dla czarnej magii czas jak najkorzystniejszy...

Dla publiczności Teatru Ósmego Dnia był jednak "Sabat" sporym szokiem. Przywykła, że aktorzy używają nieco mniej spektakularnych środków wyra­zu, że odziani są w stroje ubo­gie. Przywykła interpretować każdą scenę jako sprzeciw wo­bec ograniczania wolności przez totalitarny system. Taka była le­genda. Ale jedynie jako legenda, "Ósemki" funkcjonować nie chcą. "Sabat" to eksperyment, poszukiwanie nowej formy.

"Sabat" jest dla Teatru Ósme­go Dnia ciekawym doświadcze­niem, ponieważ był realizowany inaczej niż przedstawienia wcześniejsze. Zespół zaprosił do współpracy aktorów z poznań­skiego teatru "Biuro podróży". Spektakl powstawał bez udziału Lecha Raczaka - współtwórcy, dyrektora i reżysera "Ósemek". Lech Raczak postanowił bo­wiem rozstać się z teatrem i ruszyć własną drogą. Wiosną przy­szłego roku będziemy mieli szansę obejrzeć premierę, nad którą właśnie pracuje z między­narodową obsadą.

- Leszek to człowiek, do któ­rego mamy ogromne zaufanie. Był zawsze naszym pierwszym widzem - mówią aktorzy Teatru Ósmego Dnia. Spektakle rodzi­ły się głównie z improwizacji. Leszek je oceniał. Nie był jednak dyktatorem. Każdy był odpowie­dzialny za ostateczną wersję przedstawienia. Może dlatego ła­twiej będzie nam podjąć próbę stworzenia teatru bez reżysera.

Procedura prawna zakłada, że dyrektor teatru powinien być wybrany w drodze konkursu. Specyfika "Ósemek" sprawiła, iż odstąpiono od reguły. Nowym dyrektorem (na rok z dopiskiem p. o.) zostanie Tadeusz Janiszew­ski, od lat działający w teatrze. "Obawiam się przede wszystkim kontaktów z urzędnikami - po­wiedział. Obawiam się, czy gdzieś w tym nie zagubi się mo­je aktorstwo. Tego również bał się Leszek. Niewykluczone więc, że powróci do nas, ale już z pew­nością nie jako dyrektor".

A kierować Teatrem Ósmego Dnia istotnie nie jest łatwo. Nie ma już wprawdzie potyczek z władzami czy cenzurą, ale jest mnóstwo spraw administracyj­nych. Siedziba przy ul. Ratajcza­ka stała się ważnym ośrodkiem kulturalnym. Spotyka się w nim poznańska bohema, występuje wiele teatrów, organizowane są wernisaże.

Kiedy obejrzymy kolejną pre­mierę "Ósemek" - jeszcze nie wiadomo. "W nowym spektaklu zapewne pojawią się wątki au­tobiograficzne - zdradził nam je­den z aktorów, Marcin Kęszyc­ki. Wszyscy odczuwamy potrze­bę autoironii, obśmiania się z ży­wej legendy, rozliczenia się z pewnym typem teatru, zastano­wienia się nad tym, jaki on bę­dzie w przyszłości - dodał".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji