Artykuły

Warszawianka

Mogłoby się wydawać, że "Warszawianka" - poetycki utwór o skondensowanej budowie - w istocie scena dramatyczna - nadaje się doskonale do adaptacji telewizyjnej. A tymczasem, wbrew pozorom, wystawienie jej to problem niezwykle trudny, nawet na wielkiej scenie, a co dopiero w tak specyficznych warunkach. Wiadomo przecież, że ten drugi spośród drukowanych utworów scenicznych Stanisława Wyspiańskiego (1898) nie jest jeszcze w pełni dojrzały. Badacze wielokrotnie zwracali uwagę na przerost motywów, które wzruszają w sposób łatwy, na sztuczność sytuacji itp., zaś oto co pisze współczesny badacz twórczości poety, Aniela Łempicka: "Intelektualno-artystyczna konstrukcja zwana dramatem rysuje się w tym utworze słabo, jest nieudana. Natomiast wcielona została do dramatu pozaliteracka materia teatru... W Warszawiance scenografia, kostium, układ osób, ich gestyka i ruch, pantomima, muzyka wokalna i instrumentalna... zostają wprawione przez autora we wzajemną z sobą i z literaturą grę sceniczną". ("0 teatrze i literaturze w twórczości Wyspiańskiego". Z problemów literatury polskiej XX wieku, PIW 1965).

Układ sceniczny "Warszawianki" jest właśnie tym elementem, który bez przerwy "gra" wespół ze słowem, gra jako całość. Statyczny chór - jak w tragedii starożytnej - to raz. Dziewczęta przy klawikordzie - dwa. Chłopicki obok popiersia Napoleona - trzy. I okno - poszerzające perspektywę salonu. Już sam fakt, że kamera wędruje od grupy do grupy, że eksponuje poszczególne twarze - rozbija tę statyczną jedność miejsca.

W spektaklu zaprezentowanym przez Teatr Klasyczny z Warszawy, autentyczną, przejmującą kreację udało się stworzyć tylko Zygmuntowi Maciejewskiemu. Jego Chłopicki, to człowiek ambitny i drażliwy, szarpany wątpliwościami i żądny władzy; aktor podkreślił sprzeczności w jego psychice, szybkim tempem wypowiedzi tuszował ich rezonerstwo.

Stary Wiarus Czesława Roszkowskiego był stylizowany na słynną rolę Solskiego. Podobieństwo było uderzające i chyba to jedynie słuszna droga; kreacja genialnego mistrza sceny przeszła do historii i do tej właśnie interpretacji nawiązywać trzeba. Roszkowski - warto dodać - dorzucił tu pewien akcent własny, mocniej eksponując moment grozy. Na pewno jeszcze nieraz zobaczymy go w roli Starego Wiarusa w innych, szczęliwszych może, inscenizacjach "Warszawianki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji