Artykuły

Warszawa. Tłumy na Nocy Mozarta

Sobotnia Noc Mozarta przeszła najśmielsze oczekiwania - przez 10 godzin wielotysięczna publiczność okupowała siedzibę Warszawskiej Opery Kameralnej, w której odbywał się maraton muzyczny.

Noc Mozarta,podobnie jak w ubiegłym tygodniu Noc Muzeów, okazała się strzałem w dziesiątkę. Aż 3 tys. 400 osób obejrzało wybrane fragmenty z oper Wolfganga Amadeusza Mozarta,a widzów mogło być nawet dwa razy więcej, ale nie wszyscy zdążyli wejść. Aby dostać się do środka, trzeba było stać kilka godzin w kolejce ciągnącej się aż do pl. Bankowego. - Widownia Opery Kameralnej jest mała, liczy tylko 160 miejsc. Poruszyła mnie wytrwałość, z jaką ludzie czekali na wejście, choć z każdą godziną szanse malały -mówi pan Sebastian Toczewski, który spędził w ogonku prawie cały wieczór.

W środku muzycy Opery Kameralnej w kostiumach, charakteryzacji i w dekoracjach grali fragmenty z wybranych oper Wolfganga Amadeusza Mozarta,z takich tytułów, jak "La finta giardiniera", "Bastien i Bastienne", "Czarodziejski flet", "Don Giovanni", "Cosi fan tutte".

Na zewnątrz panowała niemal piknikowa atmosfera. Artyści w kostiumach mieszali się z tłumem kolejkowiczów i fotografowali z fanami. Po występie na scenie chór operowy dał koncert na zewnątrz, umilając czas czekającym. Nikt nie spodziewał się takiej spontaniczności. Ustawiono 46-calowy telewizor, który emitował transmisję z koncertów w środku. Była też druga kolejka do kas, w których kupowano bilety z 10-procentową zniżką na czerwcowy Festiwal Mozartowski.

Sobotni maraton wymyślili muzycy Warszawskiej Opery Kameralnej, głodującej na garnuszku samorządu województwa mazowieckiego. Postanowili zorganizować maraton muzyczny, żeby zwrócić uwagę na dramatyczną sytuację teatru i pokazać, że są solidarnym zespołem. Pobili rekord fizycznej wytrzymałości - śpiewacy i instrumentaliści z niewielkimi przerwami grali przez 10 godzin.

Gdyby ktokolwiek z władz sejmiku próbował jeszcze przekonywać, że opera jest rozrywką dla nielicznych, po sobotnim happeningu taką argumentacją ośmieszyłby się całkowicie. Wprawdzie oficjalnym powodem drastycznego cięcia dotacji dla WOK jest dziura w budżecie województwa mazowieckiego, ale jednak urzędnicy nie śpieszą się z pomocą dla podległej sobie instytucji. - W tej chwili w urzędzie marszałkowskim nie ma z kim o tym rozmawiać, nikogo to nic nie obchodzi i wszyscy pozostają głusi na nasze potrzeby - uważa Stefan Sutkowski, założyciel i dyrektor naczelny WOK, który miesiąc temu podał się do dymisji.

Na skutek cięć finansowych we wrześniu zabraknie środków na utrzymanie budynku i zespołu. Teatr przestanie grać. Urząd marszałkowski obiecuje rozpisanie konkursu na nowego dyrektora, ale zapewne nie wcześniej niż po wakacjach. Nowy sezon Opera Kameralne rozpocznie więc także bez szefa, który wziąłby na siebie ciężar restrukturyzacji, m.in. koniecznych w oczach urzędników zwolnień grupowych.

Opera Kameralna zabiega również o status narodowej instytucji kultury. Powstała petycja w tej sprawie do ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. - Wiązałoby się to z koniecznością wykreślenia innej narodowej instytucji kultury. Ministerstwo deklaruje przy tym dalsze wspieranie finansowe kolejnych przedsięwzięć artystycznych Warszawskiej Opery Kameralnej w dotychczasowej formie, czyli w ramach programów ministra - mówi Maciej Babczyński, rzecznik prasowy Ministerstwa Kultury.

We wtorek, 29 maja, o godz. 15 przed Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Warszawie (Krakowskie Przedmieście 15/17) artyści Warszawskiej Opery Kameralnej wykonają "Requiem" Mozarta. -Jeszcze parę dni temu mogliśmy liczyć na to, że przyjdzie może z 500 osób. Po Nocy Mozarta jestem pewien,że pojawią się tysiące - mówi Krzysztof Kur, zastępca dyrektora naczelnego Warszawskiej Opery Kameralnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji