Artykuły

The Best Of Krzysztof "Leon" Dziemaszkiewicz

- Inspirują mnie często zwykłe sytuacje życiowe, nie tylko teatr - mówi KRZYSZTOF "LEON" DZIEMASZKIEWICZ, tancerz, performer i choreograf. W czwartek w Sopocie odbędzie się impreza z okazji 30-lecia przybycia artysty do Trójmiasta.

Dziemaszkiewicz [na zdjęciu] należy do najbardziej oryginalnych i charyzmatycznych trójmiejskich artystów teatralnych. W 1982 roku rozpoczął studia na Uniwersytecie Gdańskim, niedługo potem zacząłem pracować w studenckim Teatrze Warunkowym prowadzonym przez Marka Gałązkę. W latach 1988-2000 związany był ze słynnym tanecznym Teatrem Ekspresji jako aktor i choreograf. Obecnie jest liderem autorskiego Teatru Patrz Mi Na Usta, performerem, współpracuje regularnie z sopocką fundacją Sfinks. Ostatnio zagnał też epizod w filmie "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł".

***

Rozmowa z Krzysztofem Dziemaszkiewiczem:

Mirosław Baran: Co sprawiło, że Ty, student Wydziału Ekonomiki Produkcji, zainteresowałeś się teatrem?

Krzysztof "Leon" Dziemaszkiewicz: - Przyszło to samo, jakoś bardzo naturalnie. I to już w ogólniaku. Kupiłem sobie wtedy - sam nie wiem czemu - "Słownik współczesnego teatru francuskiego". Przeglądałem zdjęcia z happeningów, czytałem o autorach, dowiedziałem się, że w ogóle istnieje coś takiego, jak teatr awangardowy. Potem zacząłem czytać o Grotowskim i Kantorze. Z tej fascynacji swoją pierwszą, nieformalną grupę teatralną założyłem jeszcze w ogólniaku.

Kantor i Grotowski? Niewiele mają oni wspólnego z Twoim teatrem z pogranicza ruchu i performance.

- Oczywiście nie chcę ich w swoim teatrze naśladować, ale tymi twórcami jestem do dziś zafascynowany. Kantorem - za konsekwencję w pracy i umiejętność kreowania rzeczywistości scenicznej, a Grotowskim - za wnikanie w siebie i wykorzystywanie na scenie. Poza tym oczywiście mam w pamięci wszystkie przedstawienia, jakie w życiu widziałem - a parę spektakli Kantora widziałem na żywo - i pewnie podświadomie używam niektórych zapamiętanych chwytów czy rozwiązań. Inspirują mnie też często zwykłe sytuacje życiowe, nie tylko teatr.

Co jest zatem dla Ciebie istotą teatru?

- Trudne pytanie. Chyba możliwość wykreowania zupełnie nowej rzeczywistości. I chcę, żeby stawała się ona w momencie spektaklu realna, przeżywana tu i teraz przez widzów i aktorów. Czyli istotą będzie dla mnie autentyczność - wbrew pozorom - tych niekiedy u mnie przestylizowanych czy kiczowatych postaci.

Czy przełomowym momentem było dla Ciebie dołączenie do Teatru Ekspresji Wojtka Misiuro?

- Zdecydowanie tak. Wziąłem się wtedy naprawdę ostro do pracy. Dołączenie do Teatru Ekspresji było moim prawdziwym profesjonalnym startem w teatrze. To systematyczna, rozwojowa, długofalowa praca; zajęcia z dramatu, z plastyki ruchu, z pantomimy, tańca klasycznego i dynamiki ruchu. I z czasem, jako asystent Wojtka, miałem szansę od pewnego momentu współtworzyć spektakle Teatru Ekspresji. Byliśmy tam mocno ze sobą związani emocjonalnie. Wojtek jest trudną osobą, bywał niezwykle despotyczny. Ale nie miałem z tym problemu, bo nie znalem wtedy jeszcze żadnego innego modelu pracy w teatrze.

Po rozwiązaniu Teatru ekspresji wyjechałeś na kilka lat do Berlina.

- Pojechałem tam na przesłuchanie i je wygrałem. W efekcie dostałem się do projektu teatru ruchu Moving M-3. Postanowiłem wtedy zostać w Berlinie i dalej pracować z tą grupą. Sporo razem graliśmy, mieliśmy też dużo wyjazdów. Poza tym brałem udział w teatralnym projekcie Babcia Zosia przy Klubie Polskich Nieudaczników, miałem też solowe performance. Z teatru nie dało rady się utrzymać, musiałem też pracować zarobkowo, żeby nie utonąć. W pewnym momencie zdecydowałem się wrócić do Polski, bo jednak potrzebuję gruntu pod nogami, muszę wrosnąć w dane miejsce.

Zdecydowałeś się znów na Trójmiasto.

- No jasne. Gdybym wrócił z Niemiec do Wrocławia czy Warszawy, to moja sytuacja niewiele by się zmieniła. Wolałbym już raczej zostać w Berlinie, bo tam fajniej się mieszka.

Co zobaczymy na Twoim benefisie w Sopocie?

- Fragmenty różnych moich solowych przedstawień oraz spektakli Teatru Patrz Mi Na Usta - m. in. "Narodowej Drag Queen", "Cafe Domino zaprasza" czy "Hungriege Herzen" - które są dla mnie inspiracją dla nowych działań. Nie będzie to kolaż sceniczny z wycinków przedstawień, ale zupełnie nowa jakość, przygotowana na bazie moich starszych rzeczy.

Myślisz już o kolejnej premierze?

- Tak. Puszkuję nowej formy trochę poza teatrem tańca; myślę o czymś w formie koncertu. Do współpracy zaprosiłem już perkusistę Michała Gosa i jego przyjaciółkę-wokalistkę oraz Macieja Salamona na gitarze. Chcę zestawić muzykę na żywo z mocnym działaniem performerskim. Premiera najwcześniej późną jesienią albo nawet wiosną przyszłego roku.

The Best Of Krzysztof "Leon" Dziemaszkiewicz - czwartek 24 maja g. 20, MCKA Zatoka Sztuki (Sopot, ul. Mamuszki 14). Wystąpią: Michał Andrysiak, Iwona Baranek, Michał Ciećka, Krzysztof Czerny, Krzysztof "Leon" Dziemaszkiewicz, Ewelina Falba, Alekxandra Helm, Kaya Kołodziejczyk, MinkTai Nguyen, Anna Sobkowiak. Bilety 25 i 30 zł. Po przeglądzie, o g. 22 koncert zagra zespół Fuka Lata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji