Wielce zabawna błahostka
Napisawszy powieść, kilkanaście opowiadań oraz pięć sztuk teatralnych, zasiadając do pisania szóstej Jerzy Żurek chciał - jak się zdaje - nieco przy robocie odpocząć. "Casanova" bowiem - z którego prapremierą wystąpił niedawno Teatr Nowy - to błahostka, żart, igraszka. Ale błahostka wielce zabawna, napisana z werwą, dowcipna. Niczego się z niej wprawdzie nowego nie dowiadujemy - ani o samym Casanovie, ani o czymkolwiek innym - nie wszystko przecież, co znajdzie drogę na scenę, musi być od razu poważne, solenne i wielce pouczające. Warszawskiej przygody słynnego wenecjanina - któremu policja Katarzyny II zleciła misję porwania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego - tym razem mają nam dostarczyć przede wszystkim rozrywki. Ta zaś jest - w tym przypadku - dość wysokiej próby. Nie zawsze najwyższej, ale też nigdy nie schodzącej poniżej całkiem przyzwoitego poziomu.
Aczkolwiek określenie "przyzwoity" należy tu traktować z lekkim przymrużeniem oka. Czy mogą być bowiem przyzwoite - w dość popularnym, potocznym rozumieniu tego słowa - poczynania mężczyzny, którego treścią życia jest zdobywanie kobiet? Tym bardziej że Żurek nie unika ryzykownych dialogów i scen, a reżyser spektaklu - Bogdan Tosza - nie stara się tego nadmiernie tonować. Obaj wszakże pamiętają o zachowaniu dobrego smaku, dzięki czemu więcej jest w tej komedii - zarówno w warstwy literackiej, jak i teatralnej - wdzięku niż frywolności. Aczkolwiek tej ostatniej także nie brakuje. Tosza potrafi ją jednak podać widzowi w ładnym opakowaniu, co powoduje, że cały czas bawimy się dobrze, a niekiedy, wręcz znakomicie.
Bogdan Tosza przygotował spektakl lekki, barwny, migotliwy, pełen interesujących pomysłów inscenizacyjnych, w realizację których cały - wyjątkowo liczny - zetpół aktorski angażuje się rzetelnie, czyniąc to równocześnie w sposób pozwalający wziąć udział w zabawie.
Bronisław Wrocławski (Casanova) - jak zawsze zdumiewająco sprawny fizycznie - patrzy na swego bohatera nieco z boku, traktując go z wyraźną sympatią i życzliwością, a równocześnie zdając sobie sprawę z jego rozlicznych słabostek, a nawet śmiesznostek. Nie skąpi mu przeto dobrotliwej ironii z przebijającymi się tu i ówdzie nutkami pobłażania, któremu nie jest wszakże zupełnie obce dobrotliwe napomnienie. W moim przekonaniu jest to bardzo dobra rola tego znakomitego aktora.
Nieco pdobnie - wykorzystując wszakże całkiem inne środki wyrazu - interpretuje postać Starszego Oficera Piotr Krukowski, przydając Funkcjonariuszowi carskiej policji rysów autentycznie komediowych. Jan W. Poradowski uczynił z Wasyla osiłka autentycznie przejętego powierzonym mu zadaniem. Ludwik Benoit jako dyrektor teatru mógłby z powodzeniem swoje kwestie wygłaszać przed południem, na roboczym spotkaniu zespołu. Teresa Makarska wyposażyła Binetti w mnóstwo ledwie tylko maskowanego temperamentu, zaś Mariola Kukuła w roli Lili, była niemal samym wdziękiem.
Wprawdzie niektórzy moi znajomi, teatralni bywalcy, kręcili w antrakcie nosami - m.in. pytając przekornie: o czym jest ta sztuka? - niemniej uważam, iż "Casanovę" warto polecić wszystkim, którzy zmęczeni codziennymi kłopotami i trudnościami szukają chwili beztroskiego wytchnienia. Na tym przedstawieniu z pewnością ją znajda.