Artykuły

Warszawa prowincją Europy. I bez muzeum nią pozostanie

- Energii modernizacyjnej w Polsce na razie starczyło praktycznie tylko na stadiony i tych kilka odcinków autostrad. Taki projekt jak przebudowa placu Defilad wymaga ogromnej determinacji i koordynacji wielu sił. Tego chyba zabrakło. Publiczne muzeum sztuki nowoczesnej w takim miejscu bardzo by pomogło w budowaniu nowoczesnego społeczeństwa - mówi Joanna Mytkowska, dyrektorka Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Agnieszka Kowalska: Miasto zerwało umowę z Christianem Kerezem. Jak zareagujecie?

Joanna Mytkowska: Zadanie założenia nowego muzeum składało się z trzech części: wybudowania nowego budynku, za co odpowiedzialne jest miasto; stworzenia instytucji, za co ja jestem odpowiedzialna; oraz zebrania kolekcji. Dwa ostatnie warunki zostały spełnione, instytucja działa, a dzięki specjalnemu programowi ministra kultury udało się zebrać znacząca kolekcję, która stale rośnie. Miasto na kilka lat wynajmuje dla muzeum pawilon Emilia. I to tu postaramy się założyć tymczasowe muzeum.

Ale w zasadzie dlaczego projekt na pl. Defilad umarł?

- Energii modernizacyjnej w Polsce na razie starczyło praktycznie tylko na stadiony i tych kilka odcinków autostrad. Taki projekt jak przebudowa placu Defilad wymaga ogromnej determinacji i koordynacji wielu sił. Tego chyba zabrakło. Jeszcze rok temu mieliśmy nadzieję, że się uda. Wystarczy przeczytać nasz zeszłoroczny raport. Zobaczysz tam ludzi zauroczonych utopią, którzy myślą, że Polska jest już blisko Europy. Ale rzeczywistość okazuje się nieco inna. Chcieliśmy być nośnikiem zmiany, modernizacji. Chyba będzie trzeba się zmierzyć z tym, że pozostajemy prowincją, a okres transformacji będzie dłuższy niż przypuszczaliśmy.

Gorzko to zabrzmiało. Nie mieliście tej świadomości, gdy pięć lat temu zaczynaliście tworzyć to muzeum?

- Ten projekt to była inicjatywa władz miasta i Ministerstwa Kultury, co prawda innych opcji politycznych. Ja i mój zespół mieliśmy go tylko zrealizować, nie spodziewałam się aż takich trudności. Budowa muzeum, a przy okazji modernizacja centrum miasta wydawały się przedsięwzięciem potrzebnym Warszawie. Być może mój nieuzasadniony optymizm płynął z doświadczenia doskonałego stanu polskiej sztuki współczesnej i jej entuzjastycznego przyjmowania, zwłaszcza za granicą. Wydawało mi się rzeczą naturalną zamienić tę energię w instytucję publiczną, która będzie służyć miastu.

To jest trochę tak jak z TR Warszawa i Nowym Teatrem - najlepszymi teatrami w Polsce - które przygotowują premiery i grają głównie za granicą. Tam odnoszą sukcesy i zdobywają nagrody.

Za chwilę otwieramy wystawę w Tate Modern towarzyszącą olimpiadzie w Londynie, a w październiku wystawę Aliny Szapocznikow w nowojorskim MoMA. Nie mamy problemu ze zrozumieniem i ze wsparciem za granicą, mamy problem na miejscu. Tam realizujemy ambitny program, tu wciąż zajmujemy się bieżącą polityką i walką o muzeum.

Władze Warszawy zrzucają całą winę za niepowodzenie projektu na architekta.

- Trudno mi wypowiadać się w tej chwili na temat sporów proceduralnych pomiędzy architektem a miastem. To, jak rozumiem, rozstrzygnie sąd. Mogę powiedzieć, że zarówno muzeum, jak i TR Warszawa były ze współpracy z architektem zadowolone, a projekt był dla obu instytucji satysfakcjonujący mimo wielu kompromisów, jakie musieliśmy zawierać, przeprojektowując budynek tak, by wkomponować w niego teatr z zapleczem technicznym, które jest znacznie bardziej skomplikowane od zaplecza muzealnego. W tych pracach wszystkie kwestie sporne udawało nam się bez większych problemów rozwiązywać.

Jak oceniasz pomysł rozpisania nowego konkursu na projekt MSN?

- Nowy konkurs ma sens jedynie wtedy, gdy nie powtórzy się błędów z poprzedniego. To znaczy, że zanim do niego przystąpimy, musi być wyjaśniona kwestia własności działki pod muzeum, musi być plan, co robić z resztą placu Defilad, tak by do muzeum dało się dojechać i dojść chodnikiem, a proces projektowania i budowy musi prowadzić instytucja, która jest w stanie koordynować tak dużą inwestycję.

Wygląda na to, że Emilia jest rzeczywiście zamiast muzeum na pl. Defilad.

- Trzeba pamiętać, że to rozwiązanie tymczasowe, tylko ją wynajmujemy na trzy, może cztery lata. Co potem? Jeśli mamy realizować naszą podstawową misję, czyli służyć miastu, dostarczać wiedzę o sztuce i kulturze współczesnej, to na pewnym etapie będziemy potrzebować budynku. Nie da się inaczej. Tylko wtedy jesteśmy w stanie objąć naszymi programami dużą publiczność. Nawet kilkaset tysięcy ludzi rocznie. I rozwinąć projekty edukacyjne: o sztuce, architekturze, designie, kulturze współczesnej - to, czego brakuje w polskim systemie szkolnym.

Co zrobicie w Emilce?

- Postaramy się zaaranżować ją tak, żeby dawała przedsmak współczesnej architektury. Pokażemy naszą międzynarodową kolekcję. Będą ciekawe wystawy, dużo młodej międzynarodowej sztuki. Na stałe zacznie działać kino. Udostępnimy nasze już bardzo bogate archiwa. Wreszcie będziemy mogli ruszyć z szeroko zakrojoną edukacją dla młodzieży - tu nie mieliśmy na to warunków. W zeszłym roku odwiedziło nas 45 tys. ludzi. W Emilce będziemy starali się tę liczbę potroić. Zaczynamy już jesienią kolejną edycją festiwalu Warszawa w Budowie.

Wielu mówi - Emilia jest OK, tam urządźmy muzeum. Jak byś ich przekonała, że duży gmach na pl. Defilad jest potrzebny?

- Na pewno bardzo zmieniłby sam plac. To jest jednak skandal, że centrum miasta to jedynie parking i baraki. To jest właśnie dowód na to, że jesteśmy prowincją Europy. Dobry budynek Kereza podniósłby szacunek dla wartości estetycznych w mieście. Warszawa naprawdę nie jest zbyt piękna. Można z tego czerpać perwersyjną przyjemność i tym się bawić. Wszyscy to robimy, bo kochamy nasze miasto takim, jakie jest. Ale nie zaszkodziłoby, gdybyśmy mieli kilka dobrych budynków.

I ten budynek twoim zdaniem byłby takim?

- Kerez reprezentował szwajcarskie podejście do architektury, w którym nie chodzi o to, żeby każdy budynek błyszczał jak gwiazda - bo wtedy mamy Dubaj, nowobogackie miasto - tylko żeby architektura tworzyła miasto, tworzyła całość, a gmach muzeum wpisywał się w okolicę.

Publiczne muzeum sztuki nowoczesnej w takim miejscu to przede wszystkim znak, że kultura współczesna ma znaczenie. To by bardzo pomogło w budowaniu nowoczesnego społeczeństwa, którego na nie da się tworzyć wyłącznie na fantazjach narodowych i kulcie historii. Potrzeba mierzenia się z szybko zmieniającym się współczesnym światem i wizją przyszłości. Na razie cofnęliśmy się o krok.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji