Decyduje szczęście
- O wszystkim decyduje szczęście. Mamy wielu świetnych nieznanych aktorów, a często w telewizji oglądamy przeciętnych. Teraz mam dużo pracy, a jak jej nie ma, to ją sobie wymyślam. Cieszę się z angażu do Teatru Nowego, gdzie 17 maja zadebiutuję rolą Malvolia w sztuce Szekspira "Wieczór trzech króli" - mówi MICHAŁ KRUK.
Gra pan lekarza, nową postać w "Klanie". Chyba niełatwo było wejść do grona aktorów i realizatorów jednego z najstarszych polskich seriali, którzy od lat są zżyci z sobą?
- Aktorzy "Klanu" spotykają się z sobą od 15 lat i każdorazowe wejście nowego, młodego aktora stanowi pewną trudność, niezależnie od tego, czy ma się za sobą pewne doświadczenie, czy dopiero zaczyna drogę zawodową. Jeżeli chodzi o mnie, coś tam zrobiłem, ale nie ukrywam, że towarzyszyła mi trema* szacunek dla tych ludzi. W budowaniu roli Wysockiego mniej stawiałem na siebie, bardziej na opinie i sugestie innych.
Jaką postacią jest Karol Wysocki w, JOanie"?
- Jest lekarzem pediatrą, który przez pracę nie ma czasu zajmować się swoim życiem, aż do momentu, gdy spotyka Agnieszkę Lubicz (Paulina Holtz).
Jaką partnerką okazała się Paulina Holtz?
- Jest świetną aktorką i znakomitą partnerką, bardzo kontaktową. Na początku nie ułatwiałem jej zadania,
Jak ważny dla pana jest partner i porozumienie z nim?
- To jedna z najważniejszych rzeczy w tym zawodzie. Dobry partner na planie filmowym czy na scenie oraz dobry kolega poza nimi wpływa na jakość pracy nas dwojga. Wielokrotnie się o tym przekonałem.
Uczono was tego na wydziale aktorskim PWSFTviTwŁodzi?
- Są zajęcia z wiersza i prozy, na których student stoi sam na scenie, ale większość z nich opiera się na kontakcie z partnerem, bez względu na to, czy to kolega czy widz.
Jak wspomina pan wasz rok na studiach?
- Jako najlepsze czasy w moim życiu. Byliśmy bardzo zgranym
rokiem i do dzisiaj przyjaźnię się z wieloma osobami
Opiekunami naszego roku byli Ewa Mirowska i Wojciech Malajkat.
Czy wszystkim powiodło się w zawodzie?
- Wszyscy pracują w tym zawodzie i to z powodzeniem.
Podobno miał pan zostać asystentem na uczelni?
- Bardzo chciałem uczyć w szkole, ale doszedłem do wniosku, że najpierw trzeba coś zrobić w życiu zawodowym, a dopiero potem uczyć innych.
Jak do tej pory nie zagrał pan głównej roli w filmie
i telewizji
- Nie mam parcia na szkło. Popularność telewizyjną już przeżyłem, gdy prowadziłem "Kurier TV" i "Super Express TV" w Telewizji Polsat, ale ponieważ chciałem grać, a nie szukać popularności, postawiłem na pracę aktora. W filmie "Zero" zagrałem bardzo malutką rolę, częściej pojawiałem się w serialach, ale bardziej skupiam się na pracy w teatrze,
Co decyduje o tym, że aktor jest obecny i wysoko notowany na rynku?
- O wszystkim decyduje szczęście. Mamy wielu świetnych nieznanych aktorów, a często w telewizji oglądamy przeciętnych. Teraz mam dużo pracy, a jak jej nie ma, to ją sobie wymyślam. Grałem w łódzkim Teatrze Logos, w reklamach...
W jakich spektaklach oglądała pana Warszawa?
- W "Koleżankach" w towarzystwie Katarzyny Figury, Grażyny Wolszczak, Marzeny Trybały, Katarzyny Zak. W "Niebezpiecznych związkach" zagrałem kawalera Danceny, także w musicalu "Boysband", w "Podwójnej rezerwacji", "Zamianie na wakacje" i ostatnio w "Furiach" obok Teresy lipowskiej, Ewy Szykulskiej, Barbary Bursztynowicz i Doroty Naruszewicz.
Wydaje mi się, że pana miejsce zawodowe jest jednak w Łodzi
- Ja też tak uważam i cieszę się z angażu do Teatru Nowego, gdzie 17 maja zadebiutuję rolą Malvolia w sztuce Szekspira "Wieczór trzech króli". W przedstawieniu raczej opowiadamy to, co się dzieje, dwanaście osób jest cały czas na scenie. Gramy to przedstawienie w inny niż do tej pory sposób. Mamy inny kontakt z widzem, aniżeli jest praktykowany w tradycyjnym teatrze.
Lubi pan Szekspira?
- Uwielbiam! W tym przedstawieniu mamy sposobność grania jego sztuki prozą, ze śpiewanymi wstawkami wierszy, co bardzo mi odpowiada Tłumaczenie jest współczesne, ale nieoderwane od założeń dramaturgicznych Szekspira
Co przede wszystkim interesuje pana w teatrze?
- Na przedstawienie przychodzę dużo wcześniej niż inni koledzy, bo przynajmniej półtorej godziny Lubię usiąść na widowni i patrzeć na scenę, która jest jeszcze martwa, aby potem, gdy zgasną światła na widowni, a zapalą się na scenie, poczuć magię teatru.
Jakie role chciałby pan grać w przyszłości na łódzkiej scenie?
- Wszystko, w czym mogę się rozwijać. Im dłużej jestem aktorem, tym bardziej mam świadomość, że nawet najmniejsza rola jest wyzwaniem.
Aktorstwo to pana jedyny sposób na życie?
- Obecnie tak, ale był taki moment, gdy poczułem, że chyba zrezygnuję. Miałem wtedy mało pracy teraz mam jej dużo i chciałbym, żeby tak pozostało.
Nie ma pan żadnych zainteresowań?
- Mam mnóstwo zainteresowań, rodzinę, wspaniałą żonę Annę-Marię (artysta plastyk), córkę primadonny operetkowej Elżbiety Rak i tenora Teatru Wielkiego w Łodzi, Jerzego Wolniaka, cudownego syna Jana który ma pięć i pół roku, ale od czasu, gdy zabrałem go do teatru, chce być aktorem. Moją pasją jest koszykówka, w którą gram od 25 lat. Teraz gram w lidze amatorskiej, wcześniej wyczynowo w ŁKS. Chodzę na treningi, gram mecze. Przynajmniej dwa razy w tygodniu uprawiam koszykówkę.