Artykuły

Miała być nowa wizytówka stolicy, ale nie powstanie. O co poszło?

Miał to być impuls, od którego zacznie się zabudowa warszawskiego placu Defilad. Teraz wszystko wali się w gruzy -stołeczny ratusz zerwał wczoraj umowę z Christianem Kerezem, projektantem Muzeum Sztuki Nowoczesnej - pisze Michał Wojtczuk w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Słynny szwajcarski architekt zaprojektował śmiały i minimalistyczny gmach z pofalowanym dachem kontrastujący z bryłą Pałacu Kultury. Budynek miał odczarować zaniedbany plac Defilad, a do tego być prawdziwym wyzwaniem inżynieryjnym - miał stać okrakiem nad tunelem metra. Zaplanowano olbrzymie sale ekspozycyjne, gdzie mógłby się zmieścić np. dinozaur naturalnych rozmiarów. Koncepcja Kereza (co ważne: jeszcze nie projekt budowlany) została wybrana pięć lat temu w międzynarodowym konkursie. Twórca za projekt miał dostać 27 mln zł (dotychczas dostał ok. 9 mln). Dla porównania fiński projekt Muzeum Historii Żydów Polskich kosztował 6 mln.

Współpraca architekta z władzami Warszawy, które organizowały konkurs, od początku źle się układała. Trwały długie spory o wysokość honorarium i o to, że ratusz, już po konkursie, domagał się przeprojektowania gmachu, by zmieścić tam jeszcze Teatr Rozmaitości.

- Kilkanaście dni temu Kerez przysłał pismo, z którego wynika, że odmawia dokończenia projektowania, dodatkowo żąda m.in. ponad 2 mln złotych za poniesione wcześniej koszty. Tak naprawdę to on się wycofał i zerwał umowę - mówi Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Warszawy.

- Takie rzeczy się zdarzają, zwolniony został przecież nawet projektant opery w Sydney - odpowiada Christian Kerez. - Nie zgadzam się jednak na robienie ze mnie kozła ofiarnego. Napisałem w liście, że projektowanie mogę wznowić dopiero, gdy miasto rozwiąże swoje własne problemy.

- Jakie?

- Nie mogę się porozumieć z władzami metra, które wymagają ode mnie szczegółowych planów budynku. Te normalnie opracowuje się dopiero po pozwoleniu na budowę. A pozwolenia nie dostanę, bo inwestor nie jest nawet właścicielem całości gruntu pod planowanym budynkiem.

Do tego gruntu roszczą sobie prawa spadkobiercy dawnych właścicieli. Ratusz niedawno zwrócił część zabranych przez komunistyczne władze terenów. By budować muzeum, musiałby je teraz odkupić, ale urzędnicy nie negocjują wykupu z właścicielami.

Na początku tego roku ratusz postawił architektowi ultimatum: albo projekt zostanie oddany w czerwcu, albo umowa zostanie zerwana. Zerwano ją jednak jeszcze przed upływem terminu.

- Nie ma na co czekać, jest jasne, że Kerez nie dostarczy projektu - mówi Paweł Barański, dyrektor Stołecznego Zarządu Rozbudowy Miasta, który nadzorował inwestycję. -Złożyliśmy oświadczenie o odstąpieniu od umowy z winy architekta i wezwaliśmy go do uregulowania kar umownych w wysokości 5,4 mln zł. Wysłaliśmy też pozew do warszawskiego sądu okręgowego o zapłatę 1,6 mln zł z tytułu nieuiszczenia kar naliczonych już wcześniej - za opóźnienia.

- Zawsze miałem wrażenie, że urząd zajmował się wyłącznie szukaniem powodu, by tego muzeum nie budować - mówi Kerez.

Wiceprezydent Wojciechowicz zaprzecza: - Ubolewam nad tym, że ten projekt nie powstał. Byłem jego zwolennikiem.

Co dalej z muzeum?Ratusz chce ulokować je na trzy lata w tymczasowej siedzibie -obecnym pawilonie meblowym przy ul. Emilii Plater. Być może projekt Kereza mógłby dokończyć ktoś inny. Nie wiadomo tylko, czy znalazłby się chętny.

Wyjściem jest nowy konkurs. W ratuszu usłyszeliśmy, że muzeum mogłoby powstać w innym miejscu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji