Artykuły

Jedna noc, albo trzy wieczory

Wydawało mi się i chyba nie bez powodu, że wspaniały krakowski teatr, jakim niewątpliwie jest Stary Teatr, dotąd nie dopracował się własnej sztuki, sztuki o Krakowie - mieście, w którym przyszło mu działać. Chciałem więc stworzyć coś takiego, co klimatem odpowiadałoby temu miastu, a co nie byłoby ulotne, lecz toczyło się, narastało i przemijało wraz z bohaterami.

Oto jedna z wielu wypowiedzi Andrzeja Wajdy, kreujących napięcie oczekiwania przed premierą spektaklu "Z biegiem lat, z biegiem dni..." spektaklu, który nim się pojawił na scenie, obrósł plotką, sensacją, legendą nieomal...

Niechże mi jednak Andrzej Wajda wybaczy, że nie zaśpiewam w pochwalnym chórze i przystąpię doń bez trybularza i wonności kadzideł. Nim jednak wejdę w spór z inscenizatorem, winien jestem Czytelnikom opis spektaklu-giganta, słusznie nazwanego pierwszym serialem teatralnym. Realizacja tego wręcz karkołomnego pomysłu kosztowała cały zespół Starego Teatru ogrom pracy i wysiłku, za co wypada chyba, a co rzadko się czyni w tego typu relacjach, gorąco mu podziękować. Aktorom należałoby wypisać hołdowniczy list z wyrazami podziwu. Proszę sobie tylko wyobrazić spektakl, zaczynający się o godzinie siódmej wieczorem, który kończy się wczesnym rankiem, czyli grubo po czwartej.

Z czego został zbudowany ten prawie dziewięciogodzinny w wersji premierowej maraton teatralny? Fabułę i główne postacie uzyskał z "Domu otwartego" Bałuckiego, z utworów Kisielewskiego ("W sieci", "Karykatury", "Ostatnie spotkanie") i Zapolskiej ("Moralność pani Dulskiej", "Śmierć Felicjana Dulskiego"). Jako materiał uzupełniający autorka scenariusza wykorzystała teksty takich pisarzy, jak Kawecki ("Dramat Kaliny"), Boy, Przybyszewski, Dąbrowska, Strug ("Chimera"), Kaden-Bandrowski ("Łuk"). Powstała z tego pomieszania różnych materii literackich swoiście spreparowana mieszczańska saga rodzinna.

Fabuła za programem: jest rok 1374. Zaczyna się jak u Bałuckiego, tylko że rodzina Żelskich u Wajdy zmieniła nazwisko na Chomińskich (tych z "W sieci"). Janina Chomińska (Izabella Olszewska), młoda mężatka i Aniela, jej osiemnastoletnia siostra (Anna Polony), narzeczona Felicjana Dulskiego (Jerzy Bińczycki) chcą prowadzić dom otwarty. Za namową przyjaciółki Pulcherii (Halina Kuźniakówna) i dzięki wspaniałemu aranżerowi zabaw Fikalskiemu (Jerzy Stuhr) wsparte pieniążkami wuja - emerytowanego pułkownika (Roman Stankiewicz) urządzają bal, na który zostaje zaproszony sam Bałucki (później złośliwie opisze rzecz całą). W 1874 r. Aniela wychodzi za Felicjana Dulskiego. Państwu Chomińskim rodzi się córka, Emilka, w 1876 Julia (ta szalona), w 1879 trzecia - Wicia, w 1880 syn Józio, Dulscy mają Zbyszka, 1883 r. - czwarta córka Chmińskich - Misia, 1886 piąta córka - Cesia, 1894 - Fredzio Chomiński i Hesia Dulska, 1896 Mela Dulska. Szalona Julka (Teresa Budzisz-Krzyżanowska) zaręcza się z sędzią Rolewskim (Andrzej Buszewicz).

Rok 1898. Do Krakowa przyjeżdża Przybyszewski. U pp. Chomińskich pojawia się sublokator, poeta Jerzy Boreński (z "W sieci"), blisko związany z kręgami cyganerii otaczającej Przybyszewskiego. Józia Chomińskiego przygotowuje do matury korepetytor (zaprotegowany przez Boreńskiego) Antoni Relski (z "Karykatur"). Lekcjom przysługuje się 15-letnia Misia (Monika Niemczyk.) Umiera wuj - pułkownik.

Rok 1899. Julia wychodzi za mąż z Rolewskiego, a Wicia (Ewa Ciepiela) za radcę Juliasiewicza. Cesia umiera, Boreński (Jerzy Radziwiłowicz) wyjeżdża do Paryża. 1901 roku Józio studiuje prawo i pisze wiersze Zbyszko Dulski przesiaduje po knajpach i zaciąga długi, Boreński jako sława literacka zjawia się w Krakowie i spotyka w lokalu nocnym Julię, sędzinę Rolewską. Misie do matury przygotowuje Antoni Relski (Mieczysław Grabka); ich wzajemną miłość unicestwia romans młodego korepetytora, który ma z Zosią (Ewa Kolasińska) dziecko.

Rok 1905. Józio Chomiński kończy studia, buntuje się przeciwko swojej klasie, pisze broszury socjalistyczne. Misia zakochuje się w rewolucjoniście Janku (Jan Krzyżanowski).

Rok 1906. Chomińscy, właściciele kamienicy odziedziczonej popadają w tarapaty finansowe. Kamienicę przejmuje Aniela Dulska wraz z ich mieszkaniem. Zbyszko uwodzi Hankę (Renata Kretówna). Misia Chomińska wychodzi za mąż za nauczyciela Opalskiego, Józio żeni się z Basią (Danuta Maksymowicz), a Zbyszko Dulski z Lilą (Elżbieta Willówna).

Rok 1912. 16-letni Fredzio wstępuje do Strzelca.

1914 r. Józio Chomiński (Tadeusz Bradecki) wyrusza na front z legionami, a Fredzio z I kadrową. Jerzy, 14-letni syn Julii, ucieka z domu do legionów. Felicjan Dulski umiera, a Dulska nadal trzyma dom silną ręką; właśnie smaży sznycle, które zje się, gdy pan zostanie ubrany.

Cały ten materiał fabularny został podzielony na trzy części i jest grany w środy, czwartki, piątki, a z soboty na niedzielę - w całości. To, co zamierzył i zrealizował Wajda daleko wykracza poza tradycyjny typ spektaklu. Zapytajmy więc o sens teatralny, i znaczenia, jakie niesie ta sceniczna opowieść - rzeka. Jest to niewątpliwie próba epicka; upływ czasu, przemiany w ludziach i wokół nich pokazać w możliwie nie zafałszowanym, pulsującym rytmie zdarzeń scenicznych. Aby tego typu zabieg, bardzo prosty technicznie w filmie i tv, wykonać w teatrze, nie odwołując się do zasady skrótu i umowności - trzeba wydłużyć czas rzeczywisty akcji scenicznej. Wajda wydłużył go do granic możliwości percepcyjnych. Sądzę nawet, że je znacznie przekroczył, doprowadzając widzów do stanu otępienia i fizycznego wyczerpania. A więc jeszcze jeden eksperyment - za przyzwoleniem premierowej publiczności, która dotrwała do końca.

A mimo to próbę Wajdy nie sposób zbyć ruchem ramion. Jest w niej jakaś ukryta tęsknota za teatrem poszerzonych możliwości, bardziej pojemnym, ogarniającym ogromne obszary życia człowieka. Pragnienie budowania teatru prawdy scenicznej, nie ustępującej prawdzie ekranu. Porażka Wajdy jest z kolei oczywista, jak oczywisty jest fakt, że cały ten materiał teatralny, podzielony na 5-6 odcinków, wzbogacony plenerem Krakowa, to gotowy serial telewizyjny, przygotowany w teatrze zamiast w studiu.

Kształt bowiem teatralny "Z biegiem lat, z biegiem dni.." jest dość monotonny i ubogi, mimo interesującej scenografii i kostiumów świetnej krakowskiej spółki: Krystyny Zachwatowicz i Kazimierza Wiśniaka. Sceny salonowo-kawiarniane, w zakończeniu każdej części pozowanie do rodzinnej fotografii - przez prawie dziewięć godzin to trochę za mało, by konkurować z atrakcjami techniki filmowej. Nie kształt teatralny miał więc tu być odkryciem, lecz sposób patrzenia na mitotwórczą tradycję miasta, z którym nieomal każdy Polak, na swój sposób, w różnych okolicznościach, próbuje się rozliczyć. Nie zapominajmy, że sprawy krakowskie bardzo często urastały do spraw narodowych - i nie sposób mówić i pisać o tym mieście, tracąc ten właśnie punkt odniesienia.

Tym razem uczynił to Wajda korzystając ze scenariusza przygotowanego w oparciu o bardzo określony i wyselekcjonowany typ literatury (wypadły zeń całe obszary literackie, jak też historiozofia okresu; np. Wyspiańskiego jedynie się cytuje - młodzi Chomińscy czytają "Warszawiankę"). Już więc z tego wyboru wyłania się dość przejrzysty zamysł, łatwo też dostrzec perspektywę, z jakiej pokazywany jest Kraków: poprzez sagę mieszczańską. Wydaje mi się, że jest to ujęcie zgoła fałszywe, wykrzywiające obraz miasta, jego styl, tradycję, klimat... Zabiegiem tym Wajda uprościł sobie znacznie całą sprawę, na powrót zamykając Kraków w sieci obiegowych stereotypów. Mieszczańskość jako kategoria społeczna odnosi się równie dobrze do występującej z taką samą intensywnością obyczajowości, chociażby warszawskiej, tego okresu. Trudno nią obejmować wszystkie zjawiska i zdarzenia, jakie się w Krakowie rozgrywały, a taki jest, niestety, ton serialu. Serialu, w którym zabrakło bohatera. Wszystko i wszyscy zostali wykpieni i wyszydzeni, co najwyżej pokazani z dobrotliwym uśmiechem, ewentualnie z pobłażaniem.

Wajda nie oszczędza nikogo. Ani mieszczucha, ani artysty, naiwny jest młody socjalista, tonący w wieloznacznych frazesach, śmieszny młodociany uczestnik strzeleckiej drużyny... Nie bardzo się również przejmujemy historycznymi lamentami mieszczańskich mam, których synkowie uciekają do legionów.

Nie chciałbym tu ostro strzelać do Joanny Olczak-Ronikier za błędy dramaturgiczne, jakie popełniła. Daruję jej nienowy pomysł zlepiania w jedną całość różnych tekstów, co jest według mojego odczucia wyrządzaniem ogromnej krzywdy pisarzom, którzy zaczynają tracić prawo do swoich utworów a stworzone przez nich postacie przekazują cudze sprawy i poglądy... Muszę jednak jej wypomnieć, że unikając niepotrzebnych dłużyzn i powtórzeń, mogła przynajmniej jakoś zarysować szersze tło społeczno-polityczne, na jakim rozgrywa się ta saga rodzinna. W III części granie np. prawie całej "Moralności pani Dulskiej" jest nieporadnością dramaturgiczną i gigantycznym nieporozumieniem. Tak, jak wzbogacanie "Karykatur" grafomańskim utworem (lwowskim zresztą) Kaweckiego, by pokazać jeszcze jedną postać aktora-kabotyna Trybulaka (Jarzy Gronkowski) i ośmieszyć młodopolski portret artysty, układającego dramat z własnego życia.

Scenarzystka nizała swój "dramat" według kabaretowego klucza. Na nitkę z igłą nawlekała to wszystko, co ją śmieszyło w trakcie lektury. Mając absolutny słuch kabaretowy wybierała istotnie bez pudła. Na takiej zasadzie funkcjonują u niej pisarze (Bałucki, Przybyszewski). Przebaczyłbym jej i Wajdzie Bałuckiego, sztywnego Boya, ale o Przybyszewskiego chciałbym się pokłócić. Spotykamy go w serialu dwukrotnie. W akcie II zatytułowanym "Prorok przybywa" i w IV pt. "Odczyt Przybyszewskiego". Zjawia się oczywiście jako kabotyn, bredząc o mordercy z pobudek seksualnych, wykrzykując o dramacie nagiej duszy etc. Pijaczek, naciągacz, erotoman. Nawet nie "smutny szatan", którego przyjazd do Krakowa poprzedzała fama o czarnych mszach alkoholowych. Pamiętajmy jednak, że do Krakowa AD 1898 przybywał Europejczyk, człowiek o ogromnej osobowości twórczej, mający ugruntowaną pozycję literacką. I tu właśnie dorobiono mu "pupę", narzucono rolę, jakiej sobie pewnie nigdy nie wyobrażał. I to jest rzeczywisty dramat Przybyszewskiego, a równocześnie prawda o deprawującym klimacie prowincjonalnego miasta.

Andrzej Wajda chciał zrobić serial w korowodzie śmiechu, pastiszu i zabawy, lekki i drwiący. Ja zachowuję się tu jak ponurak, więc chyba przyjdzie realizatorów rozgrzeszyć także i z Przybyszewskiego. Choć cierpnie na mnie skóra, że na scenie może się pojawić niezadługo w takiej edycji "wariat z Krupówek", czyli Witkacy.

Tu miejsce na osobistą dygresję: Wiatr historii przywiał mnie do Krakowa z nadniemeńskich stron. Dlatego może tak bardzo jestem wyczulony na historię właśnie, jej skomplikowaną przewrotność i wyrachowaną mądrość. I dopóki Wajda tkał sobie z przeróżnych zszywek mieszczańską sagę rodzinną, niewiele chyba poszerzając naszą wiedzę o dawnym Krakowie, mogłem przystać na takie właśnie płaskie, jak to bywa najczęściej w popularnym serialu, widzenie rzeczywistości lat 1874-1914. Ale gdy w części III wkroczyła w ten mieszczański światek historia - uproszczona i zgnieciona jak zakalec, wtedy postanowiłem zgłosić do inscenizatora pretensję. To wielka szkoda, że Wajda oparł się na scenicznym bryku "Chimery" zamiast na samej powieści Struga. Autorka scenariusza wykroiła z niej wiele kwestii i dialogów, użytych w serialu w zgoła odmiennych sytuacjach, które deformują i wykrzywiają ich sens. Np. poglądy Lachowskiego, socjalisty, który organizuje polską armię, wygłasza Marcin (Jerzy Trela); wątpliwości Józia Chomińskiego dotyczące wojny, walki, sensu całego tego zrywu zbrojnego, organizowania drużyn strzeleckich etc.., są wątpliwościami bohatera powieści. Przecława Borszowskiego, a naiwne odpowiedzi Fredzia ("Mnie polityka nie obchodzi. Ja żołnierz (...) ja słucham instrukcji rozkazów"..:) są spreparowane z relacji o Sznapie, przybyłym z Krakowa organizatorze wojsk polskich na terenie zaboru rosyjskiego, którego złośliwie przedstawia w powieści dr. Rużałowicz, przeciwny ruchom zbrojnym, jak wielu przedstawicieli ówczesnego środowiska warszawskiego. Przecław, bohater Struga, przeżywa załamanie po klęsce rewolucji 1905 roku, szuka swojego miejsca w nowych warunkach, a wątpliwości zgłasza Lachowskiemu w Paryżu oderwany od sytuacji w kraju. W ustach Józia, który je wygłasza w Krakowie - są fałszowaniem ówczesnego stanu świadomości ludzi, gazowanych w sprawę niepodległości, co zresztą Strug świetnie pokazuje w swojej powieści.

Rozmowy, wahania i wątpliwości bohatera Struga wcale nie są śmieszne ani naiwne, mimo że powieść obciążona jest młodopolską stylistyką. A to dlatego, że pisarzowi udało się pokazać sporą część prawdy o wpływie rewolucji 1905 roku na świadomość polskiego społeczeństwa, przekształcającego się w nowoczesny naród. Zróżnicowany klasowo, ale którego różne warstwy społeczne zaczęły czynnie i aktywnie brać udział w rozgrywających się wypadach. I tak np. w drużynie strzeleckiej, do której należy w Paryżu Przecław, "dwu robociarzy, towarzysz Polewski i towarzysz Partner wszczynali o byle co proletariackie dyskusje zasadnicze, ale na służbie byli karni jak w fabryce". Odmiennie wygląda w relacji Struga Kraków. Przecław, nienawidzący galicyjskiej, manii obchodowej, zdobywa się na większy obiektywizm niż autorzy sztuki o Krakowie. Atakuje on dra. Rużałowicza: "Ot - nędzna Galicja już uczyniła coś w rodzaju małego początku (...). Oto młodzież rzuciła się do studiów wojskowych. A w Warszawie się z tego wyśmiewacie". U Wajdy emisariusz, przybywa oczywiście z Warszawy! W spektaklu tym papierowe postacie z mieszczańską biografią wygłaszają dowolnie przystrzyżone strzępy myśli bohaterów powieści Struga (i nie tylko), roszcząc sobie pretensje do reprezentowania ówczesnych postaw, nastrojów i sposobu myślenia. Nie twierdzę, że Strug pokazał pełną prawdę o latach pomiędzy 1905 a 1914 rokiem. Mamy obecnie, w 60 lat później, trochę inną perspektywę oglądu tamtej rzeczywistości, ale...

Czy powstała więc taka oczekiwana, a zapowiadana przez inscenizatora pierwsza sztuka o Krakowie? Jakie jest to miasto w serialu Wajdy? Wystarczy przyjechać na spektakl do Starego Teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji