Marzenie na scenie
Przedstawienia Teatru Polskiego w Poznaniu układają się w tym sezonie w dwa nurty. Pierwszy stanowią reinterpretacje wielkiej klasyki, a drugi to wrażliwe społecznie polskie i obce sztuki współczesne. I taka właśnie jest węgierska "Portugalia" Zoltana {#au#3234} Egressy'ego{/#}, która miała w niedzielę polską premierę.
Rzecz się nie dzieje w dalekiej Portugalii, o której to marzą bohaterowie sztuki, lecz na głębokiej prowincji, w barze przy wódce i piwie. Wszyscy tu piją, nikt nie pracuje, bo już nie ma gdzie, jako że akcja sztuki rozgrywa się w czasach przemian i ustrojowych transfor-
macji. Jest to zgrabnie napisana, opowieść z życia zamkniętej i odizolowanej od świata społeczności, w której pojawia się nagle pewien przybysz ze stolicy.
Sztuka Egressy'ego najbardziej bliska jest {#re#18370}"Samotnemu Zachodowi"{/#} {#au#2162} McDonagha{/#}, znanemu z Teatru Nowego. Sytuacje i charaktery są w niej podobne, taki sam też jest w obu sztukach sympatyczny, ale zagubiony ksiądz-pijaczyna. A i przedstawienie Iwony Kempy jako żywo przywodzi na myśl spektakl Eugeniusza Korina przez swe komediowe przerysowanie postaci i sytuacji. Gdyby jednak wprowadzić do niego trochę więcej wyciszenia i głębszej refleksji, a przy tym bardziej zróżnicować postacie i charaktery, byłby to dobry spektakl. Taki, jakim jest dopiero w świetnie puentującym bieg zdarzeń finale.
Na tle tak jednoznacznie komediowo potraktowanych postaci, zyskują przede wszystkim role i postacie bardziej wyciszone i refleksyjne. Takie jak Myszka - Katarzyny Bujakiewicz, Szatan - Piotra Łukawskiego czy Czaruś - Jakuba Papugi.