Pszoniak: nasz jubilat honorowy
Mówi o sobie, że jest paryżaninem, ale śląskie Gliwice ciągle nosi w sercu. Dwa miasta, dwie symboliczne wieże - obie na swój sposób słynne i wpisane w jego życiorys. WOJCIECH PSZONIAK, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów, w środę wieczorem otrzymał na deskach Gliwickiego Teatru Muzycznego tytuł honorowego obywatela Gliwic.
Okazja była wyjątkowa w dwójnasób, bo artysta tego samego dnia obchodził 70. urodziny i jego benefis odbył się w mieście lat młodości.
Przypomnijmy, że redakcja "Dziennika Zachodniego", wraz z Gliwickim Teatrem Muzycznym, wnioskowały o przyznanie aktorowi tego honorowego wyróżnienia. Miasto oszczędnie nadaje tytuły. Pszoniak jest piątym honorowym obywatelem Gliwic. Co ciekawe, w tym gronie jest jego mistrz i przyjaciel-Tadeusz Różewicz, a także słynny rzeźbiarz prof. Krzysztof Nitsch, prof. Jerzy Buzek oraz biskup Jan Wieczorek.
Rozmowa z Wojciechem Pszoniakiem, honorowym obywatelem Gliwic
Z ulicy Arkońskiej w Gliwicach wyruszył pan w dorosłe życie. W dzień 70. urodzin przemierzył pan ulice miasta. Czuł pan dreszcz ekscytacji?
- To miłe wrażenia. To taki film, który od razu przypomina o tym wszystkim, co w międzyczasie się w moim życiu stało. Wracają emocje, wydarzenia. To silne przeżycie. Zwłaszcza kiedy spotykam sąsiadów. Mówią: o, panie Wojtku, mieszkaliśmy na jednej ulicy. Oni posiwieli, ja straciłem włosy... To resztki mojego pokolenia.
Zdecydował się pan świętować okrągłe urodziny w Gliwicach. Dlaczego?
- Warszawy nie lubię, a wciąż chętnie wracam do Gliwic, do tego miasta, w którym się wszystko zaczęło. Tu miałem swoje życie i bliskich. Chodziłem do szkoły, miałem swoich kolegów, dorastałem, kształtowałem się jako człowiek. Tutaj także dokonywałem ważnych życiowych wyborów. To jest moje rodzinne miasto. Lwowa nie pamiętam, a Gliwice stały się dla mnie
taką rodziną zastępczą, w której się wychowałem. Tu także pozostali na zawsze moi rodzice.
Ucieszył się pan na wieść, że zostanie honorowym obywatelem Gliwic?
- To było bardzo miłe. No i tak się tylko zastanawiam, co ja będę z tego miał. Może darmowy bilet na tramwaj, którego już nie ma.
Zobaczymy pana kiedyś na gliwickiej scenie?
- Na pewno będę często odwiedzał Gliwice. A czy zagram? Zobaczymy. Not. MAKI