Artykuły

Inny świat w lalkach

"Brzydkie kaczątko" w reż. Krystiana Kobyłki w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora. Pisze Anita Dmitruczuk w Gazecie Wyborczej Opole.

W sobotę w teatrze lalek odbyła się premiera "Brzydkiego kaczątka". To spektakl, który stawia przede wszystkim na nastrój, a widzom ma do zaoferowania czystą magię. Jednak granica między liryzmem a monotonią bywa w nim momentami krucha - Brzydkie kaczątko" miało być przede wszystkim plastyczne. I jest. Na potrzeby tego przedstawienia zbudowano na małej scenie w teatrze lalek zupełnie odrębny świat. Nie ograniczają go nawet cztery ściany, bo ciągle są na nich wyświetlane animacje i momentami dzieci usadowione na pufach mogą mieć wrażenie, że nie oglądają baśni w teatrze, tylko, że są w jej środku.

Za ten pomysł należą się autorom spektaklu duże brawa, zwłaszcza że potrafili wykorzystać chyba wszystkie możliwości tej teatralnej konstrukcji. Sceną bywają tu ściany, sceną są wnęki w nich i cała przestrzeń w środku.

"Brzydkie kaczątko" miało być też poetyckie. I też jest, choć granica między pewnym liryzmem a monotonią jest tu bardzo krucha. Częsta narracja z offu powoduje, że cała baśń jest trochę grana, a trochę opowiadana Widz obserwuje nie ryle historię wjej poszczególnych scenach, co sceny wyłowione i postawione na pierwszym planie tej opowieści. Taki zabieg buduje nastrój przedstawienia, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dziecięca widownią bardziej niż to, docenia chwilami kapitalną choreografię i drugoplanowe postacie. Bardziej niż losy kaczątka, które okazało się być łabędziem, dzieci interesuje agresywny indor polujący na kaczątko, kot wciągnięty (dosłownie!) w trybiki kurzej farmy czy kura zapamiętale znosząca jajka. Takich postaci jest jednak

w rym przedstawieniu niewiele, co powoduje, że ciężar skupienia uwagi widza spoczywa niemal wyłącznie na aktorce grającej kaczątko (Anna Jaro ta). A że między dowcipnym drugim a na-strojowym pierwszym planem jest ogromna dysproporcja rytmu, z tą uwagą u małych widzów bywa różnie. Jest też w tym przedstawieniu kilka rzeczy nie do końca zrozumiałych, jak choćby konieczność wprowadzenia postaci wieśniaka (właściwie tylko przechodzi przez scenę i na premierze jednemu z dzieci wyrwało się: "gdzie jest wieśniak?", bo nie wiadomo ani po co się pojawił, ani co dalej się z nim stało) czy potrzeba chowania przez aktorkę części dekoracji.

Mam przeczucie, że dla części pię-cio- czy sześciolatków najbardziej zapamiętanym momentem w tym przedstawieniu mogą się stać pióra spadające z sufitu, które oryginalnie miały po prostu odwrócić uwagę dzieci od przebierającej się właśnie aktorki, a spowodowały uaktywnienie się kilkulatków przy zabawie w łapanie i zbieranie tych piór. Bez wątpienia jednak dziecięca publiczność, nawet jeśli historia kaczątka nie poruszy jej do głębi, zapamięta swoje wrażenia plastyczne z tego spektaklu. Tego, niezależnie od mankamentów przedstawienia, można jego autorom pogratulować. Z małej sceny teatru lalek w gruncie rzeczy udało się wydobyć wiele magii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji