Artykuły

Warszawa. Ciotowe podziemie PRL-u w stolicy

W czwartek jedyna okazja, by w Teatrze Dramatycznym w Warszawie zobaczyć "Lubiewo" - spektakl z krakowskiego Teatru Nowego oparty na prozie Michała Witkowskiego.

Piotr Sieklucki marzył o wystawieniu "Lubiewa" od kiedy tylko przeczytał pierwsze fragmenty książki drukowane w kwartalniku literackim Ha!art. - Witkowski sam ułatwił adaptację - ta powieść po prostu jest napisana językiem teatru.

Na realizację spektaklu reżyser musiał czekać jednak aż do listopada 2011. Najpierw przeszkodą były prawa autorskie do "Lubiewa", a potem znalezienie aktorów, którzy chcieliby wcielić się w główne role Patrycji i Lukrecji, dwóch - mówiąc językiem "Lubiewa" - "przegiętych ciot", homoseksualistów starej daty, którzy siedzą w swoim mieszkanku w gomułkowskim bloku i wspominają dawne seksualne podboje.

- Odmówiło sześciu krakowskich aktorów. Nie chodziło im o temat, tylko o język: wulgarny, zbyt obsceniczny jak na krakowski smak aktorski. Otwierające spektakl słowa to: "Pierwszy chuj jakiego miałam w ustach to był za dworcem ruski żołnierz". Dzisiaj zagrać homoseksualistę nie jest żadnym wyzwaniem obyczajowym, ale raczej tego spod znaku Gonzala z "Transatlantyku", gdzie mamy do czynienia z innym rodzajem literatury, inną kulturą słowa.

W końcu w roli Patrycji i Lukrecji występują: wrocławski aktor Edward Kalisz, zamiennie z Januszem Marchwińskim, i Paweł Sanakiewicz z krakowskiego teatru Bagatela. Zadanie mają niełatwe, Patrycja i Lukrecja bowiem ani przez chwilę nie zaprzestają "przeginania się", czyli - mówiąc po Witkowskiemu - "udawania kobiet - jakimi je sobie wyobrażają - wymachiwania rękami, piszczenia, mówienia 'ależ przestań' i 'Boże, Bożenka'".

- Paweł Sanakiewicz, wielki facet, miał tu szczególnie trudne zadanie. Początki nie były łatwe, ale w efekcie "przegięcie" w jego wykonaniu było zniewalające. Aktorzy cały czas słuchali audiobooka powieści czytanego przez Witkowskiego. Zaczęli odkrywać w sobie tę specyficzną frazę, ten gest i od pewnego momentu to już była tylko frajda. Wracali do domu, do swoich żon, dzieci i wciąż byli "przegięci" - opowiada Sieklucki.

- Jak to na scenie, ich zachowanie jest bardziej przerysowane niż w życiu - mówi Witkowski. - Prawdziwa Patrycja i Lukrecja były szare i mniej ostentacyjnie się przeginały. Ale i tak sztuka mi się podoba.

Patrycja i Lukrecja to bohaterki podwójnie wykluczone: przez nieheteronormatywność i przez polską rzeczywistość raczkującego kapitalizmu. Ich mieszkanie, w którym toczy się akcja przedstawienia, stanowi campowy, PRL-owski skansen: pełno tu kiczowatych ubrań, łachów, szmatek, przeterminowanych kosmetyków, nie brakuje też świecącej Matki Boskiej. Ta scenografia powstała dzięki "zbiórce ubrań na rzecz Patrycji i Lukrecji". Tomasz Kireńczuk, dyrektor programowy Teatru Nowego: - Chcieliśmy pogrzebać w szafach krakowian i znaleźć ciuchy, które nasze bohaterki mogłyby zawiesić w gomułkowskim mieszkaniu pełnym moli. Przez cztery godziny zebraliśmy z Piotrem cały bus ciuchów.

Patrycja i Lukrecja żyją w nostalgii, tęsknocie za PRL-em, w którym bycie "ciotą" oznaczało życie w tajemnicy, w tajnym, podziemnym świecie. Nie rozumieją i nie akceptują rzeczywistości otwartych "gejów", którzy żyją w monogamicznych związkach, są wysportowani i higieniczni, a nawet walczą o swoje prawa. Tęsknota za tym "ciotowym podziemiem" PRL-u, za adrenaliną, ryzykiem i młodością, zostaje przedstawiona w cytacie z "Popiołu i diamentu" Wajdy: Patrycja i Lukrecja podpalają kieliszki ze spirytusem -za dusze znajomych zmarłych na AIDS.

Narratorem w książce Witkowskiego jest dziennikarz, który opisuje świat Patrycji i Lukrecji z fascynacją, a miejscami także i niesmakiem. W spektaklu partie narratora wygłasza z offu Krystyna Czubówna, lektorka znana m.in. z filmów przyrodniczych. W ten sposób opis "obyczajów godowych" Patrycji i Lukrecji przywodzi na myśl film o egzotycznych zwierzętach. Jednocześnie wytwarza to dystans między widzem a bohaterami "Lubiewa" i jednocześnie od razu ten dystans demaskuje. Kireńczuk: - Czubówna jest tutaj jak antropolog, patrzy z góry na te biedne szamoczące się istoty, a to, co mówi, sprawia, że jako widzowie czujemy się bezpieczniej, mamy chwilę oddechu, która pozwala nam uciec od niebezpiecznej konieczności brania tej opowieści na serio.

Spektakl będzie wystawiony o godz. 18 i 20.15 w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji