Artykuły

Pan Huczek huczeć by chciał

"Pan Huczek" w reż. Ewy Sokól-Maleszy w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Jeśli wszystkie małżeństwa artystyczne potrafią w teatrze czarować tak znakomicie, jak tandem Maleszów, to poproszę o jeszcze. Publice nie chce się wychodzić z teatru - tacy z nich magicy

Rzecz się dzieje w Białostockim Teatrze Lalek za sprawą premiery "Pana Huczka", opartego na tekście Fina Hannu Mäkelä. Scenariuszem i reżyserią zajęła się Ewa Sokół-Malesza, o oprawę scenograficzną poprosiła Mikołaja Maleszę. Lepiej uczynić nie mogła - Malesza to już człowiek-instytucja w kwestii scenografii sugestywnej i czarownej (niegdyś współpracował z Teatrem Wierszalin). A że "Pan Huczek" to opowieść skądinąd o czarowaniu właśnie - bohater to starszy pan, który uczy się magii - nikt by chyba lepiej niż Malesza nie wywiązał się z zadania. Historia Huczka - który powinien straszyć dzieci, tak jak jego przodkowie, tyle że sam jest w strachu - rozgrywa się na dwóch planach - w sensie technicznym i aktorskim. Nieudacznik mieszka w piwniczce i tam oglądamy pana Huczka naturalnej wielkości (znakomity charakterystyczny Zbigniew Litwińczuk). Kiedy zaś Huczek wychodzi przez drzwi, by spełnić zalecenie przodków - piwniczkę zasłania kotara, a jej dach staje się lasem pełnym ogromnych powyginanych drzew (zrobionych sprytnie z posupłanych materii). Pan Huczek za chwilę się wśród nich pojawia, tyle że jest już... lalką.

Wszystko zmienia się tu jak w kalejdoskopie, raz oglądamy aktorów, raz lalki, Huczek jest raz duży, raz mały, światło wyłuskuje z mroku raz las z olbrzymim księżycem, raz przytulną piwniczkę.

Panu Huczkowi straszenie nie bardzo wychodzi, ale że odnajduje czarodziejski arsenał przodków, więc zabiera się za magię. I choć z tym też ma kłopoty, to widzów jest w stanie oczarować - a to wjedzie mu obsypana światełkami choinka do domu, a to okręcik pływa po stole... Nie zdradzimy tu wszystkich magicznych sztuczek, bo są one jednym ze wspanialszych elementów spektaklu. Zanim samotny pan Huczek zaprzyjaźni się z rezolutną dziewczynką (świetna Iwona Szczęsna), obejrzymy ich jeszcze wiele.

Mnóstwo tu humoru i mrugnięć do publiczności. Na ścianach piwniczki wiszą portrety przodków Huczka, zza których po odsłonięciu szybki śmieją się do nas prawdziwi aktorzy. Huczek zmyka z parku, kiedy słychać sygnał policji, po czym z ciemności wyłania się błyskający światłami samochodzik... na baterie. Nawet świetna, kpiarska muzyka Waldemara Wróblewskiego brzmi tu tak, jakby chciała nam dać przyjacielskiego kuksańca w bok.

Reasumując: mariaż ów - reżyserii, scenografii, muzyki i talentu aktorów - daje jeden z najlepszych spektakli BTL ostatnich lat. Szkoda tylko, że teatr właśnie zakończył sezon i "Pana Huczka" zobaczymy dopiero po wakacjach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji