Artykuły

Święci nasi powszedni

"Wszyscy święci" w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anna Tarnowska w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Osiem historii, osiem dramatów i tyleż bohaterów. Trudnych pytań - tysiące. Spektakl "Wszyscy święci" w reżyserii Wojciecha Farugi nie daje na nie odpowiedzi, ale pokazuje, że jedyna słuszna nie istnieje

Bydgoska scena teatralna w tym sezonie zapełnia się spektaklami, dla których hasłem wywoławczym są "Oburzeni". Drugim z czterech planowanych dramatów w ramach tego cyklu są "Wszyscy święci" duetu Faruga/Jakubowski, których premiera odbyła się w piątek.

Twórcy postanowili zmierzyć się z problemem religii i pokazać, czym ona jest albo czym może stać się dla współczesnych. Jednak najważniejszym tematem nie jest tu wiara w Boga - ta stała się jedynie pretekstem do opowieści o człowieku i jego przejmującej samotności w obliczu codziennej i trudnej walki o lepsze życie.

Scenografka Agata Skwarczyńska umieściła bohaterów spektaklu w przestrzeni podzielonej na trzy części: gabinecie psychiatrycznym, pokoju i kuchni. Całość przypomina trzyskrzydłowy ołtarz. W nim - ośmioro bohaterów, każdego z nich coś boli, coś gniecie od środka. Traumy z dzieciństwa, nieudany związek, brak akceptacji otoczenia czy ułomność fizyczna. A przecież od bólu instynktownie szuka się ucieczki. Swoje cierpienie bohaterowie "Wszystkich świętych" próbują złagodzić na różne sposoby. Jednym z nich jest religia. I tak recydywista i wyrzutek społeczny staje się Księdzem (w tej roli Mateusz Łasowski), a Rekonstruktor (Marian Jaskulski) szuka lekarstwa w Biblii i żywotach świętych, których obszerne fragmenty cytuje z pamięci. Potrzebę transcendencji wyraża także Dziewczyna (Magdalena Łaska), która kolekcjonuje hostie z mszy świętych i chwali się zbiorami w internecie.

Łączy ich jedno - każdy z nich po omacku szuka lepszej wersji samego siebie i doskonalszej wersji świata, który powinien mieć jakiś porządek. Porządku nie ma, a na bunt jest już za późno. Żeby przeżyć w tej rzeczywistości, nadają swojemu cierpieniu wyższy sens. Każdy na swój sposób uświęca to, co jest przyczyną jego życiowej klęski. Ich zmarnowane życie staje się relikwią, obiektem własnego kultu. Liczą na to, że męczeństwo zapewni im nagrodę jeśli nie tu i teraz, to może kiedyś. Ale cudu nie ma. Ich relikwie zamiast wznosić do upragnionej świętości ciążą jak kula u nogi. Zamiast uświęcać degradują.

Światełkiem w tunelu może być tylko szczere przyznanie się przed sobą, że świętości szukaliśmy tam, gdzie jej nigdy nie było. Zadanie właściwie niewykonalne: łatwiej nazwać zwyczajność cudem niż odwrotnie.

Wojciech Faruga stawia w spektaklu wiele pytań, ale nie odpowiada na żadne z nich. Widz sam musi rozstrzygnąć, który z bohaterów jest szaleńcem, skrzywdzoną ofiarą czy współczesnym świętym. Sam musi poszukać granicy pomiędzy niebezpiecznym fanatyzmem a szczerym oddaniem się jakiejś sprawie i według własnego sumienia rozsądzić, co mieści się w granicach norm społecznych, a co je pogwałca. To jedna z zalet tego dramatu.

"Wszystkich świętych" warto zobaczyć jeszcze z jednego powodu - doskonałej gry aktorskiej. Niezapomnianą kreację Matki stworzyła Alicja Mozga, świetnym warsztatem aktorskim popisała się także Magdalena Łaska, która ze spektaklu na spektakl staje się coraz bardziej dojrzałą artystką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji